hebi hebi
153
BLOG

Jak turystyka koncentracyjna pogrążyła Egipt

hebi hebi Polityka Obserwuj notkę 0

Tytuł jest dość prowokacyjny, bo raczej na turystyce się zarabia. Zwłaszcza w Egipcie. Ale ważne nie tylko ile się zarabia na turystach, ale i kto na nich zarabia.

Na klasycznej turystyce zarabia wiele osób. Począwszy od bardziej zamożnych właścicieli hoteli, restauracji, kawiarni, poprzez mniej zamożnych taksówkarzy, straganiarzy na arabskich sukach, sprzedawców kebabów, pasterzy wynajmujących wielbłądy, a skończywszy na różnych półlegalnych przewodnikach, pośrednikach, naciągaczach i żebrakach.

Turystyka koncentracyjna jak sama nazwa wskazuje, koncentruje się. Koncentruje się w wielkich superkompleksach turystycznych nad Morzem Czerwonym. Oczywiście na tym też się znakomicie zarabia. ale zarabiaja prawie wyłącznie wielcy. Większość turystów od czasu do czasu kupi jakąś pamiątkę, ale kto ma wykupione tzw. świadczenia (zwłaszcza all inclusive), ten raczej nie zje obiadu poza własnym hotelem.

Trzy lata temu zrobiłem sobie klasyczną turę po Egipcie. Prywatnie, nie przez podróżnicze supermarkety. Kair ze swoimi miejskimi autostradami na estakadach i dwiema liniami metra (trzecia jest w budowie) może zrobić lekkie wrażenie na przybyszu z Europy bardziej Wschodniej niż Zachodniej. W jednym miejscu nowe apartamentowce, w drugim stare rudery. Czyli średnio na jeża.

Oczy na sytuację w Egipcie otworzyły mi się się w hotelach. Nocowałem w zwykłych hotelach, takich dla ludzi, oczywiście z prysznicem i bez karakonów. W Kairze było przeciętnie, dopiero w Luksorze (Hotel Atlas) zdziwiły mnie pustki. Byłem jedynym turystą z Europy, poza tym było jeszcze kilku Arabów. W Abu Simbel było jeszcze gorzej. Ledwo wysiadłem z autobusu, miejscowy policjant zaciągnął mnie do "Abu Simbel Village".Byłem sam na całą setkę parterowych domków...

Czyżby do Egiptu przestali przyjeżdzać turyści. Bynajmniej! W kompleksach turystycznych nad Morzem Czerwonym tłok. Przy głównych atrakcjach turystycznych- piramidach i świątyniach  też tłok... Tyle że wszyscy turyści jeżdżą w pilnowanych konwojach. Statek po Nilu, przesiadka do autokaru, zwiedzanie oficjalnej atrakcji, powrót do autokaru, nocleg na statku. Wszystko w konwoju. Ten i ów sprzedawca pamiątek pod wejściem do Karnaku może sobie zarobić, paru beduinów pod piramidami może zarobić trochę na wielbłądach, pilnujący  mogą dostać mały bakszysz za zgodę na zrobienie nielegalnej fotki.  Na tym koniec.

Oficjalnie takie są konsekwencje ataku terrorystycznego w Luksorze w roku 1997. Ale ofiarami walki z rzekomym terroryzmem padli ludzie utrzymujący się z tradycyjnej turystyki. Kasę na turystach zarabiają wielkie firmy. I wielcy którzy im skutecznie pomagają w walce z drobną konkurencją.

Która to drobna konkurencja protestuje teraz w Kairze.

hebi
O mnie hebi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka