Rolex Rolex
3220
BLOG

POMIĘDZY EKSTERMINACJĄ A PRZYMUSOWĄ ADOPCJĄ

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 55

 

 

W związku z cosześciomiesięcznym eksplorowaniem brytyjskich gór (wiem, że dla polskiego Czytelnika brzmi zabawnie, ale zapewniam, że nogi bolą dokłądnie tak samo jak po ‘Orlich Perciach’) ominęła mnie przyjemność śledzenia ‘Wielkiego Narodowego Rozwiewania Iluzji posiadania Przyjaznego Adwokata za zachodnią granicą’, a to wszystko w związku z prezentacją w polskiej telewizji publicznej najnowszej niemieckiej produkcji ‘Nazi matki i Nazi ojcowie’, przeznaczonej – jak się wydaje – na rynek wewnętrzny, ale (pewnie ku zaskoczeniu producentów) zdającej się bić rekordy popularności w całej Europie. Wbrew niektórym komentarzom, uważam że pokazanie nowego odcinka niemieckich terapii za słuszne, nawet jeśli społeczne skutki pooglądania sobie wyobrażeń naszych zachodnich sąsiadów na temat własnych: ‘das Es’, ‘das Ich’, i ‘das Uber-Ich’ odbiegały od pierwotnie przewidywanych. Ten serial powinien być pokazywany jak Europa długa i szeroka: od Grecji po Islandię – ma szansę przyspieszyć procesy europejskiego dojrzewania.

Moi Rodacy mieszkający w Ojczyznie wydają mi się ostatnio skrajnie wkurzeni, a niemiecki serial, jak się wydaje, mocno się do wzrostu codziennej dawki adrenaliny przyczynił. Wyobraziłem sobie takiego przeciętnego Rodaka, wracającego w potwornym skwarze z roboty (która coraz mniej pewna) przez a to gotujące się na żywca, a to zalewane potokami wody (‘nie wiadomo skąd, studzienki znów wywaliły) miasto, który w ramach relaksu po kolejnym, upiornym dniu dostaje do wieczornego browara Nazi-serial, i nie powiem, rozumiem aż nadto dobrze powody owego adrenaliny wzrostu.

Jako zagorzały publicysta-amator nie mogę się oprzeć pokusie podjęcia gruntownej analizy przekazu ostatniego krzyku mody niemieckiej propagandy, a wszystkich tych z Państwa, których moje analizy nużą, męczą, stresują, uprzejmie proszę o zaniechanie dalszego czytania, bo tradycyjnie będzie kawa na ławę, bez zbędnych dodatków w formię śmietanki polit-poprawności.

Otóż, jak to już sygnalizowałem w pierwszym akapicie, serial był dedykowany niemieckiemu widzowi i to on właśnie był celem masowego rażenia środkami przekazu. Jest absolutnym nieporozumieniem odbierać ten serial jako dzieło należace do legendarnego ‘nurtu rozliczeniowego’, bo taki nurt nie istniał i nie istnieje. Wszyscy słyszeliśmy o liście polskich biskupów do biskupów niemieckich, ale konia z rzędem temu, kto słyszał o jakiejkolwiek odpowiedzi. Niemiecka samoświadomość zbudowana na niemieckiej kulturze, filozofii i pruskim militaryzmie, oraz wyhodowana na tej samoświadomości niemiecka klasa polityczna nie znikła jak sen złoty w dniu, w którym Sybirak Janek ze Ślązakiem Gustlikiem, akordeonistą Tomaszem i Gruzinem Grigorijem zdobyli Reichstag, bo masowa świadomość nie ma skłonności do nagłego znikania, ale wtopiła się w strefy okupacyjne najlepiej jak umiała w celu przetrwania.

Niemieccy naukowcy zasilili instytuty badawcze krajów, których służbom udało się ich schwytać i zamknąć w klatkach, niemieccy notable jedynej uważanej za wszechniemiecką partii - NSDAP zasilili szeregi partii powstałych pod okupacjami, a niemieccy funkcjonariusze różnych nazistowskich służb udanie włączyli w tworzenie się służb powojennych. Okupacja zakończyła się w roku 1990, kiedy to landy sowieckiej strefy okupacyjnej zostały inkorporowane przez landy alianckiej strefy okupacyjnej, po czym nastąpiła emancypacja spod okupacji alianckiej i powrót centrum dowodzenia do pruskiego Berlina. Można w uzasadniony (choć uproszczony) sposób opisywać stan cywilizacyjny Niemiec w kontekście miejsca, w którym lokuje się centrum niemieckiej polityki. Jeśli jest w Dreźnie, Weimarze lub Bonn to mamy do czynienia ze zwycięstwem słabszego - łacińskiego nurtu cywilizacyjnego, a jeśli w Berlinie, to mamy recydywę prusactwa w pełnej odsłonie z nieodłącznym towarzyszeniem takich ‘osobistości’ jak ‘wypędzona’ z Gdyni Erika Steinbach, czy Rudi Pawelka ‘wygnany’ z Festung Breslau.

Żeby nie być oskarżonym o polonocentryczny punkt widzenia pozwolę sobie zacytować opinię wybitnego brytyjskiego pisarza, publicysty i znawcy cywilizacji europejskiej, Gilberta K. Chestertona (wszystkie cytaty w moim tłumaczeniu pochodzą z książki ‘The Barbarism of Berlin’). Opinia pochodzi jeszcze sprzed cywilizacyjnych ‘osiągnięć’ Trzeciej Rzeszy, dlatego tez nie jest skażona rzekomą ‘wyjątkowością’ niemieckiej skłonności do szaleństwa w czasach drugiej światowej, ale odnosi się do tych ‘normalnych’ Niemiec przed i po wojnie, również i dziś:

‘Jest oczywistym, że przyrzeczenie, czy też rozciągnięcie odpowiedzialności w czasie, jest czymś co dobitnie odróżnia nas, powiedziałbym, że nie tyle od ludów dzikich, ile od bydląt i gadów. Znały to rozróżnienie już mądrości starotestamentowe, które sumowały zdeformowaną zdolność do czynienia obietnic przez Lewiatana słowami: ‘Czy uczyni on z tobą przymierze?’ Przyrzeczenie, jak koło, jest nieznane naturze; jest pierwszą oznaką człowieczeństwa. Odnosząc się jedynie do ludzkiej cywilizacji, można powiedzieć z całą powagą, że na początku było Słowo. Zobowiązanie dla człowieka jest jak trel dla ptaka lub ujadanie dla psa; jest jego głosem, gdziekolwiek sie pojawi. Tak jak człowiek, który nie może dotrzymać słowa niegodny jest nawet pojedynku, tak człowiek, który nie może dotrzymać zobowiązania względem samego siebie nie jest rozgarniety wystarczająco w stopniu powalającym choćby na czyn samobójczy. [...] Na tej pojedynczej nici zawieszone jest wszystko od Armageddonu do almanachu, od zakończonej powodzeniem rewolucji do biletu powrotnego. Tę nić barbarzyńca stara się przeciąć z furią; szczęsliwie szabla, którą rąbie, jest tępa.

Każdy może to dziś dostrzec czytając informacje o ostatnich negocjacjach pomiędzy Londynem i Berlinem. Prusacy dokonali następującego odkrycia w polityce międzynarodowej: złożenie przyrzeczenia bywa niekiedy wygodne, a wyjątkowo niewygodne jest zawsze dotrzymanie tego przyrzeczenia. Byli na swój prosty sposób tak zauroczeni tym naukowym odkryciem, że uznali za właściwe zakomunikować to całemu światu. Z tego powodu przyrzekli Anglii podjęcie zobowiązania, pod warunkiem, że Anglia złamie swoje, i pod kolejnym, który z tego wynika, że podjęte zobowiązanie będzie mogło być złamane tak samo łatwo jak poprzednie. Ku wielkiemu zadziweniu Prus ta racjonalna oferta została odrzucona! Głęboko wierzę, że osłupienie Prus było szczere. Dlatego właśnie precyzyjnie oddaję moje wewnetrzne przekonania, kiedy twierdzę, że barbarzyńca stara się zerwać nić uczciwości i stawiania spraw wprost, na której zawisło wszystko to, co ludzie kiedykolwiek osiągnęli.

[...] Mówimy tutaj o nowej, nieludzkiej moralności, która odrzuca w całości pojęcie zobowiązania. Prusacy zostali nauczeni przez ich ludzi pióra, że wszystko zależy od nastroju, a ich politycy wpoili im, że wszelkie umowy tracą ważność w obliczu ‘konieczności’. Takie jest znaczenie słów niemieckiego kanclerza, który nie starał się wynaleźć jakiejś szczególnej wymówki w sprawie Belgii, stanowiącej choćby wyjątek potwierdzający regułę. Jak wyraźnie zaznaczył – bazując na generalnej zasadzie odnoszącej się do każdego innego przypadku: zwycięstwo było koniecznością, a honor tylko kartką papieru. Jest oczywiste, że na wpół-wyedukowana pruska wyobraźnia nie potrafi ogarnąć nic więcej ponad to właśnie. Nie potrafi dostrzec, że berliński filozof pozostaje na o wiele niższym intelektualnym poziomie rozwoju niż Arab, które respektuje konieczność zapłaty (‘salt’ – najprawdopodobniej jak w: ‘worth one’ s salt’ – przyp. tłumacza), czy Bramin, który strzeże systemu kastowego. W tej kłótni mamy prawo użyć arabskich saif’ów tak i jak szabli, łuków obok karabinów, włóczni obok towahawków i bumerangów, bo w każdym z tych przedmiotów tkwi ziarno ucywilizowania, które ma szansę wyeliminować tych intelektualnych anarchistów. A jeśli mieliby odnaleźć nas na naszej ostatniej reducie, uzbrojonych w te dziwne bronie i pod nieznanymi sztandarami, i jeśli mieliby nas zapytać dlaczego walczymy w takiej właśnie osobliwej kompanii, powinnismy wiedzieć, co odpowiedzieć: ‘Walczymy o zaufanie i o prawo do tejemnej schadzki (tryst); o uporządkowaną pamięć i możliwość spotkania człowieka z człowiekiem; to wszystko sprawia, że życie jest wszystkim innym, ale nie jest niemożliwym do kontrolowania koszmarem. Walczymy o potężną broń honoru i pamięci, bo tylko to może wynieść człowieka ponad zmiennośc jego nastrojów i obdarzyć go władzą panowania nad czasem’.’

Ten obszerny fragment przytoczyłem nie po to, żeby popisać się oczytaniem, ale po to, żebyśmy nie popadali w zdumienie wymieszane z wściekłością, kiedy to w ‘dziele’ zrealizowanym przez Niemca na zamówienie niemieckich elit, a adresowanym do Niemców, po raz kolejny redefiniuje się pamięć. To nie jest żadne rozliczenie, ale wytyczne na przyszłość. Bohaterowie, uosabiający przeciętnego, dzisiejszego mieszkańca Bundesrepubliki, mają mało wspólnego z nazizmem, który istnieje w zasadzie jedynie jako złowrogie tło niewiadomego pochodzenia. ‘Nazisci’ owszem istnieją, ale na takiej samej zasadzie jak istnieje kryminalny margines każdego społeczeństwa (NPD jako zagrożenie dla skorumpowanego, w zasadzie monopartyjnego establishmentu). Ramy czasowe ‘produkcji’ nie są w istocie ramami czasowymi, ale mają odniesienie geograficzne. ‘Wojna’ nie zaczyna się w roku 1939, ale w 1941, co należy czytać, jako jasne opisanie obszaru zainteresowania przyszłej, pruskiej dominacji, strefy planowanych wpływów i obszaru interesów.

Zachodnia Europa jest w związku z amerykańskim, wyraźnym wetem poza możliwościami ekspansji czy to kulturowej, czy też ekonomicznej. Pole bitwy i zakres uzurpacji w obydwu wymiarach zostaje jasno zakreślone: to antysemicki, dziki Wschód, który wypełniają spadkobiercy Armii Krajowej, ramię w ramię ze spadkobiercami UPA, Szaulisów, a więc spadkobiercy (różnie rozumianej i różnie realizowanej, a więc podlegającej ocenom etycznym) idei niepodległości i samostanowienia. Niemcy przypisują sobie po raz kolejny zadanie ‘zapewnienia ładu i porządku’ na tym zrewoltowanym obszarze, przypominając jednocześnie, że kresem ich marzeń jest zasięg marzeń rosyjskich. I jedynie na tej płaszczyźnie: płaszczyźnie relacji niemiecko-rosyjskich, widać skłonność do kompromisu, bo tylko na tej płaszczyźnie kompromis jest nie do uniknięcia, bo jest podyktowany uzasadnionym strachem - wspomnieniem straszliwego lania.

Wszystko wskazuje na to, że Europa staje na progu kolejnego ‘przemodelowania’. Potężny kryzys ekonomiczny otrzeźwił narody Zachodu i skłonił do szukania jedynego zabezpieczenia własnych interesów w drodze ścisłego sojuszu atlantyckiego. Niemcy po raz kolejny szukają swojego ‘Drang nach Osten’. Śmiem, wsparty Chestertonem, wieszczyć, że zakończy się kolejnym ‘Der Untergang’. Fakt zaprezentowania niemieckiej instrukcji polskiemu odbiorcy oceniam pozytywnie – nie będziemy mogli powiedzieć, że nie wiedzieliśmy.   

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka