Rolex Rolex
6190
BLOG

MARSYLIANKA NA FUJARCE*

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 67

 

 

Giennadij Ziuganow, wymiennie z Wadimirem Żyrynowskim, służy w Rosji do tego, by prezentować polityczne scenariusze rosyjskiej władzy, jesli ta władza nie chce, by takie scenariusze prezentował oficjalnie Władimir Putin. Dziś, po raz pierwszy z ust prominentnego, było nie było, członka rosyjskiego establiszmentu padł pomysł możliwego podziału Ukrainy i przyłączenia części ukraińskiego państwa (południowo-wschodnich rejonów) do Rosji. Zrealizowanie (się) tego scenariusza potwierdzałoby opinię o Ukrainie, jako ‘państwie sezonowym’ wynurzającym się z mroków w chwilach, kiedy słabną sąsiedzi (dziś Rosja).

Już w swoim pierwszym artykule na temat możliwego rozwoju sytuacji rysowałem taki scenariusz, bo taki scenariusz byłby kompromisem zawartym pomiędzy siłami rozgrywającymi i rozrywającymi państwo ukraińskie. W wojnę na Ukrainie wpompowano już tyle pieniędzy, że musi się zwrócić. Na Ukrainie splotły się interesy światowych potęg, a o wpływy w tym kraju walczą USA, i walkę tę trzeba widzieć w kontekście bliskowschodnim (tak twierdzi również Zezorro i muszę się z nim zgodzić z powodu mapy:) Pozyskanie Ukrainy byłoby północnym ‘domknięciem’ amerykańskiego panowania  ma Bliskim Wschodzie i jednoczesnym odsunięciem Rosji od tego teatru wojny (Irak, Syria). Amerykanie, po strategicznej rezygnacji Polski z aspiracji do roli regionalnego mocarstwa, i zgodzie na pełnienie roli euroazjatyckiego interkonektora na osi Berlin-Moskwa, zdecydowali się na budowanie systemu sojuszy i obecności militarnej wokół wybrzeży Morza Czarnego (Turcja od południa, Bułgaria, Rumunia od zachodu, Syria, Gruzja od wschodu i północnego wschodu). To wszystko stabilizowane na południu syryjsko-irackiego (a być może i wkrótce irańskiego) teatru wojny przez potężne monarchie wahabickie, które najprawdopodobniej będą chciały skorzystać z ewentualnego rozpadu Syrii i Iraku. Jak korek w butelce konstrukcję wieńczy strategiczne położenie Izraela.

Swoją ‘reprezentację’ biorącą udział w parcelowaniu Ukrainy mają Niemcy, dla których Ukraina byłaby kolejnym terenem gospodarczego podboju. Jak pamiętamy Niemcy stosują z powodzeniem taktykę adwokata, który pobiera ‘opłaty’ w formie asymetrycznych umów handlowych (wy nam niskie stawki celne na produkcję przemysłową, a my wam w rewanżu zaporowe na produkty rolne, czy co tam jeszcze wytwarzacie. Wszystko, ma się rozumieć, za wizję unijną). Podobnie jak w pierwszej połowie XX wieku niemiecki system państwa-opiekuna znajduje się w stanie nieustającej konieczności poszerzania rynków zbytu, by utrzymać bismarckowskie monstruum.

Interes Rosji jest oczywisty. Bez Ukrainy Rosja spada o ligę niżej. Wydaje się jednak, że elity rosyjskie ani nie są w stanie przeprowadzić radykalnych reform, ani nie czują się na siłach, by powstrzymać utratę wpływów i znaczenia w świecie. Dzisiejszy los Ukrainy to przyszłość Rosji, nawet jeśli tej drugiej uda się utrzymać dostęp do północnych wybrzeży Morza Czarnego. Utrata tych wybrzeży (a więc przejście Ukrainy czy to do obozu amerykańskiego, czy to europejskiego) byłaby początkiem końca Rosji, której (po chyba nieuniknionej utracie bazy śródziemnomorskiej w Syrii) pozostałyby morza północy, a te mają tendencję do zamarzania. W tej sytuacji ostatnim oknem na świat w kierunku Zachodu byłaby rosyjska enklawa w Obwodzie Kaliningradzkim, który zostałby z Rosji wyłuskany, gdyby w Rosji zwyciężyły tendencje odśrodkowe. Rosja nie ma wyjścia i widząc doskonałą organizację ‘ukraińskiej zimy’ bedzie musiała w przypadku powodzenia zamachu na konstytucję, parlament i prezydenta, dokonać aneksji przynajmniej wschodniej części Ukrainy z Krymem. Pamiętajmy, że wschodnie wybrzeża Morza Czarnego leżą w zasięgu działania wahabickich pieniędzy (Kaukaz, Kraj Stawropolski; wahabickie pieniądze są w stanie w biednym kraju wywołać wojnę domową z niczego, a ochotników po dwóch wojnach czeczeńskich nie brakuje).

Obawiam się, że w przypadku rozpadu Ukrainy zasięg granic stref wpływów wyznaczą sami Ukraińcy kołasznikowami. Mamy tutaj powtórzenie się scenariusza jugosłowiańskiego, przy czym rolę Krainy spełniałaby niestety ziemia kijowska, do której pretensje rościć sobie bedą obydwie strony potencjalnego konfliktu.

Jakie powinno być polskie stanowisko w sprawie ukraińskiej? Nie angażowanie się pod żadnym pozorem, bo każde zaangażowanie się jest albo w interesie amerykańskim, albo niemieckim, albo rosyjskim. Polska nie ma na Ukrainie nic do powiedzenia, bo nie ma dzisiaj nigdzie nic do powiedzenia, bardzo niewiele u siebie, a skoro ostateczny wynik rozgrywki pomiedzy globalnymi siłami jest nieznany, i nie mamy pełnego rozpoznania, kto gra kim na Ukrainie, należy zająć postawę wyczekującą.

Albo należałoby, bo wszystkie trzy obozy w Polsce już zajęły stanowiska zgodnie z zaszeregowaniem. Mamy lobby rosyjskie, niemieckie, i amerykańskie, z których każde realizuje czyjąś politykę. Z trojga złego (bo obcego) postawiłbym na kowbojów z Teksasu, ale pamietajmy, że przyszłość nie jest zdeterminowana. Pamiętajmy również, że grając na trzy fronty tworzymy sobie trzech protektorów, ale i trzech wrogów.

Czym innym jest polityczne stanowisko, a czym innym świadczenie czynów miłosierdzia. Należy w jak największym zakresie udzielić Ukraińcom pomocy humanitarnej, medycznej, edukacyjnej, każdej poza polityczną (o militarnej nie wspominam przez szacunek dla Czytelników). Ewentualna migracja w następstwie konfliktu na dużą skalę byłaby zmartwieniem, ale i zbawieniem dla wydrenowanej z rąk do pracy gospodarki. Resztę tego typu rozważań pozostawiam dyskretnym gabinetom, jeśli takie istnieją, a wątpię.

Nie wolno nam, w przypadku konfliktu, dopuścić do tego, żebyśmy stali się kanałem przerzutowym broni i innego typu pomocy wojskowej, bo wtedy staniemy się stroną konfliktu. Oczywiście to, że w razie konfliktu właśnie tak się stanie jest jasne jak słońce, jak i to że po takim ‘udziale’ będzie nie jeden ‘hak kiejkucki’, ale cała masa ‘haków’. Zbyt wielu jest w Polsce chętnym do wzięcia w łapę za tego typu ‘przysługę’.

I tak, pesymistycznie, zakończę uprzedzając ewentulane zarzuty w sprawie mojego braku empatii dla narodu Ukraińskiego (czy już: narodów?) Mam olbrzymi szacunek dla tych tysięcy młodych Ukraińców, którzy przyłączyli się do walki o lepsze jutro z najbardziej godnych podziwu pobudek. Jako chrześcijanin dostrzegam (a media starają się tego bardzo nie dostrzegać) jak wielką rolę w próbach zażegnania bratobójczego konfliktu odgrywają dzisiaj ukraińskie Kościoły. Intensywny dialog Cerkwi z Kościołem Grekokatolickim jest jedyną jeszcze szansą na powstrzymanie dalszego rozlewu krwi i rozpadu wielkiego państwa przy naszych wschodnich granicach. Ale znaki na niebie i ziemi mówią inaczej, że przypomnę los watykańskich gołębi pokoju wypuszczonych w intencji Ukrainy.

 

Dla poprawy nastroju zachęcam do zapoznania się z podnoszącym na duchu tekstem zamieszczonym na blogu Projekt Polacy: http://projektpolacy.salon24.pl/568974,na-desce-i-w-welnianych-skarpetach   

      

* copyrights Szpak80  http://nick.salon24.pl/

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka