Rolex Rolex
8289
BLOG

W NAGRODĘ ETAT W ŁOLMARCIE

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 32

 

 

Ze złotych myśli Winstona Smitha: ‘Thoughtcrime does not entail death; thoughtcrime IS death’

(Myślozbrodnia nie pociąga za soba śmierci: myślozbrodnia JEST Śmiercią)

Do Podkowy Leśnej przyjechali bracia nasi najmilsi, bojownicy ukraińscy z Krymu. W jakich to bracia bojownicy bitwach brali bracia udział historia, póki co, milczy. Jest bardzo możliwe, że heroicznie przyglądali się bohaterskiemu zastanawianiu się, czy aby na pewno pragmatyka wojskowa nakazuje zatopienie okrętu, jeśli już nie można go bronić, w sytuacji jeśli nie uważa się, że ramy obowiązków zawodowych żołnierza obejmują śmierć na polu bitwy. Bardzo prawdopodobne jest jednak i to, że ci bojownicy to jednak nie bojownicy, ale uchodźcy. Po krwawej wojnie na Krymie, kiedy to pancerne zagony rozjechały matecznik ukraińskiej państwowości – Krym, nastały czasy stalinowskie, a wraz z nimi skrytobójstwa, tiurmy i prześladowania. Dlaczego uchodźcy przyjechali do Podkowy Leśnej, a nie do Lwowa i Kijowa nie wiem, ale domyślam się. Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. W wyborach do Parlamentu E (w odróżnieniu od wyborów do Parlamentu K) chodzi o to, żeby odebrać partyjną nagrodę w postaci czterech lat chrzanienia w bambus i przeżerania pieniędzy podatnika, co zostanie zwieńczone emeryturą na poziomie dziesięciokrotności uposażenia emerytalnego w post-peerelu. Trochę to przypomina obietnicę wysokiej emerytury dla zdobywców medali na Olimpiadzie, ale nie trzeba ciekać bez sensu, dzień w dzień, upał czy słoty, przez kilkanaście lat na treningach i śrubować wyniku; można się zapuścić i fizycznie i intelektualnie (miażdżyca) jak Kalisz albo Bielan z Kamińskim, i też chwatit.

Ponieważ nikt nie potrafi powiedzieć, jakie to konkretne dobra spływają na nas z powody działalności Parlamentu E, albo choćby jakie nieszczęścia, jak to jest w przypadku Parlamentu K, problem uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy wydaje się być tutaj jak znalazł i jak na zamówienie, bo któż zajmie się problemem ‘uchodźców’ lepiej niż Parlament E? Zaczęło się jednak zgrzytem, bo ‘uchodźcy’ z obszarów ogarniętych krwawymi walkami na podobieństwo tych w Syrii, Libii, Iraku, i Afganistanie, okazali się być wyraźnie zdegustowani proponowanymi im warunkami bytowymi. Podobno śmierdzi i w ogóle nie przypomina uchodźczych wyobrażeń o Europie. Proponuję przesunąć środki z już rzekomo przyznanych rodzicom dzieci niepełnosprawnych – nie mówię, że zaraz Hyatt, ale na Sobieskiego powinno wystarczyć. Tym czasem na Ukrainie nowo ukonstytuowana władza zajęła się (w obliczu spodziewanej inwazji Mongoloidów ze stepów) czyszczeniem przedpola i w związku z tym dokonała egzekucji jedengo z nielicznych Ukraińców, co do których nie ma najmniejszej wątpliwości, że wraz z kumplami strzelaliby do wspomnianych dzieci Wielkiego Stepu w obronie państwa ukraińskiego w obecnym kształcie, które istnieje właśnie w głowach naszych kandydatów do Parlamentu E i innych kandydatów do Parlamentu E z innych krajów. Wszystko to ma szansę zakończyć jakimś Parlamentem Ch, albo Ptasim Sejmem, jak w bajce.

Przy okazji obserwacji strategii pancernych zagonów zajmujących różne instalacje, o których myśleliśmy, że służą do obrony, mamy okazję obejrzeć na własne oczy, jak w dzisiejszych warunkach wyglądałaby mniej więcej wojna w Europie kontynentalnej, bo o to, że wyglądałaby spokojniej i kulturalniej niż na Krymie, bardziej europejsko, ‘ą’ i ‘ę’, to wiemy na pewno. Do sterroryzowania tęczowych populacji któregokolwiek z państw zachodu wystarczyłoby ‘Breivików trzech’ – w końcu jeden rzucił na kolana Norwegię. Stop, Rolex. Dwóch. Trzej mogliby doprowadzić do jakiejś paniki, i europejscy żołnierze potratowaliby się wysokimi obcasami. No i rajtuzy by się podarły, a cienie do oczu jak nic powysypywałyby się z torebek.

My w każdym razie, w Polsce, do ewentualnego odparcia ataku agresora jesteśmy przygotowani, jak nigdy. ‘Silni, zwarci, gotowi’ krzyczały do przechodniów slogany obronne w roku 1939, a jak 3 września tegoż roku pamiętnego ciocia Andzia z ciocią Francią ogłosiły ofensywę na Berlin, to nawet potencjalny atak z powietrza nie mógł powstrzymać Warszawiaków przed radosną demonstracją przed ambasadami tych jeszcze silniejszych, zwartych jak żelbeton i gotowych, jak jeszcze nigdy przedtem. Dzisiaj też jesteśmy silni i zwarci, ale jeszcze nie gotowi. Będziemy gotowi, jak już znajdziemy wszystkich ‘ludzi Putina w Polsce’. Ludzi Putina w Polsce znajduje się dosyć łatwo. Na przykład ksiądz Isakowicz-Zalewski. Nu, przez lata bujał się z człowiekiem, który co najmniej wygląda jak szpieg Putina i pozwalał sobie robić z tym wyglądającym na szpiega słitfocie. Już na liście. Gotowość rośnie. I zwartość, bo pozbywając się defetystów i szpiegów wzmacniamy siłę ognia. W każdym razie jednego możemy być pewni... Zgodnie z udzielonymi gwarancjami oraz przyjętymi zobowiązaniami sojuszniczymi mamy bronić się parę tygodni, do czasu aż z pomocą przyjdą nam ministrowie obrony Norwegii, Szwecji, Holandii i Niemiec, a potem gruchnie Obama. Na lądzie nie bardzo możemy się bronić, bo nie ma czym, ale w powietrzu już tak – tak zresztą ustaliliśmy z sojusznikami. Mamy te... eF... szesnaście. Te same, które onegdaj chłopaki z wuesi rozłożyły na części, a potem złożyły do kupy na podstawie jakiejś dyrektywy celnej, którą wprowadził był Parlament E, a potem zniósł, ale zapomniał wysłać esemesa z informacją o fakcie zniesienia. Niech mi podpowiedzą bujnie krzewiący się na mazowieckich polach znawcy lotnictwa, czy te eF to one są uzbrojone, czy tak jak było mają służyć do taranowania?

Bo jeśli do taranowania to widzę tu pewien zasadniczy problem. Otóż z wystrzeliwaniem rakiet w kierunku wroga (to jest możliwe, jeśli ef szesnaście są uzbrojone) jest tak, że można trafić lub nie trafić, a w każdym razie można ujść i z życiem i wieńcem laurowym. Taranowanie zazwyczaj kończy się wraz z życiem taranującego i stanowi formę najwyższej ofiary złożonej na ołtarzu Ojczyzny i Narodu. Szczęśliwie nie jestem pilotem, ale gdybym nieszczęśliwie dla siebie i Państwa był, to zanim podjąłbym się taranowania, musiałbym koniecznie rozwiązać pewien dylemat. Na przykład, czy ja poświęcając swoje przyjemne życie nie poświęcam go w obronie tego kretyna, który wkładał polskie barwy narodowe w psie kupy? I tego drugiego durnia, który się z tego cieszył? To istotne wbrew pozorom, bo jak już mam taranować to chcę, żeby imię moje zostało na wieki... A co będzie, jak moja podobiznę bohatera włożą w psią kupę, w ramach rzecz jasna happeningu świadczącego w wyzwoleniu się z nacjonalistycznych zabobonów? No nie fajnie! Albo co będzie jak jakiś inny ‘wynalazek’ skwituje mój bohaterski czyn żołnierskim: ‘Prawda jest boleśnie prosta...’ (w domyśle: pijany kretym zderzył się z rosyjskim samolotem szturmowym)? Nie wiem, nie wiem... (to myślę ja, jako pilot, tuż przed podjęciem decyzji o poniesieniu śmierci na polu bitwy).

Może wolałbym jednak, żeby zanim to ja zamienię się w zwłoki, w zwłoki zamienił się ten od tej flagi w kupie? Albo ten od boleśnie prostych prawd? Lub ten od włażenia na brzozę?

Otóż, drodzy Państwo, nie będziemy przedłużać... Mongoloid Władimir Władimirowicz może sobie i być właśnie Mongoloidem, ale swój rozum ma. I wie, że on tę wojnę – jeśli będzie chciał – wygra. Dlatego, że zanim rzucił wszystkie dostępne środki zdychającego imperium na unowocześnienie i uzbrojenie armii, to zadbał o to, żeby tych pieniędzy nie wyrzucić w błoto, i nie wystawić tego całego sprzętu zakupionego przez ukraińskiego, polskiego i niemieckiego podatnika w składce ujętej w cenach gazu i ropy na ryzyko przypadkowego zniszczenia. Strategia mongolska jest dzisiaj prosta jak drut – wjeżdżam tam, a tam się nikt nie broni, bo ci prawdziwi ‘moi ludzie’ rozmontowali moich wrogów mentalnie w ciągu ostatnich lat. Z Obamą się dogadam, bo przecież Obama nie może, jako pokojowy noblista, doprowadzić do wymiany nuklearnych ciosów – pozostaje mu albo zrobić deal albo zdecydować się na niepopularną decyzję wysłania kolejnych amerykańskich chłopaków na konwencjonalną wojnę, ale tym razem nie z Arabami, Persami, Tadżykami i Pusztunami, tylko z Rosjanami (rymuje się, ale to nie to samo), a wszystko to tuż przed kolejnymi wyborami.

O los Ojczyzny nie martwiłbym się aż tak bardzo. Nawet jeśli przedefilowaliby nam pod oknami Rosjanie, to wzorem ‘uchodźców’ z Ukrainy nie zostaną na popas, bo zawsze im coś będzie śmierdziało. Polska to jeszcze nie Europa. A w Polsce ‘obywateli Krymu’ tęskniących za dawno utraconą, peerelowską Arkadią i tak jest circa trzydzieści procent. Dla odmiany, zwolenników wolnego rynku nie wspieranego ‘niewidzialną ręką korupcji i układu’ jest procent pięć (było więcej, ale pojechali – jak to Państwo lubicie podkreślać – na zmywak, który – o dziwo – załatwia się bez znajomości, łapówek i układów).

Najbardziej w tym wszystkim podejrzane są te antyrosyjskie demonstracje ludzi, którzy jeszcze do niedawna popuszczali na widok Ławrowa, a na widok Putina rżnęli równo pod siebie, jak małe jamniki (z radości). Chciałbym poddać pod rozwagę ideę, że te kabotyńskie gesty, ta kolejna odsłona próby sterowania Waszymi emocjami też doskonale wpisuje się w plan wojsk mongolskich; że jest im do czegoś potrzebna. Jednego możecie Państwo być pewni, a jeśli jeszcze nie jesteście, to upewnijcie się Państwo rozważając tajemnicę bolesną zabitych na kijowskim Majdanie. Przez ten Majdan przewinęły się tabuny celebrytów, polityków, bokserów, agentów rosyjskich, niemieckich, izraelskich i amerykańskich, a nawet polskich (w tym przypadku nie wiemy, czy: rosyjskich, niemieckich, amerykańskich, czy izraelskich, wiemy, że nie polskich). Ale jak nadszedł ten dzień, kiedy ktoś podjął decyzję o częstowaniu prawdziwym ołowiem, to nie było tam żadnego celebryty, polityka, boksera, czy agenta. Nie było tam nawet tej Pani, która zrobiła sobie amatorskiego, patriotycznego klipa za circa dziesięć tysięcy USD. Byli anonimowi pracownicy dyskontów, bezrobotni, studenci i poeci. Pewnie walczyli za jakiś ideał. Być może był to ideał partii Swoboda? Kto wie? Ich koledzy, znajomi i krewni mogą dzisiaj liczyć co najwyżej (przy założeniu granicy na Dnieprze) na etat w Biedronce, no może w Łolmarcie, przy dobrych układach. I na to samo możecie liczyć Wy. No chyba, że rzeczywiście jesteście nie z tej, psiej epoki. A wtedy to możecie liczyć na to, że zaatakujecie ekipę, która skuła Was kajdankami i nie zostanie tej ekipie już nic innego, niż strzelić Wam dwa razy w serce, jak temu banderowskiemu chuliganowi, który mi ani brat, ani swat, ale odnotowuję dla porządku i gwoli przestrogi, bo 'ekipy' nie odróżniają 'banderowca' od akowca', bo miały zreformowany program historii (nota bene: wersja oficjalna – rezun sam się postrzelił dwukrotnie w serce, a skuli go, żeby nie postrzelił się trzeci raz).

 

Pozdrawiam

 

PS

 

W sprawie poszukiwanego samolotu Boeing 777- podobno balon meteo zauważył podejrzane cienie na Antarktydzie!

A na deser – pisałem Państwu, że na skutek dostąpienia jakiegoś nieokreślonego zaszczytu (pewnie w jakiejś Loży, o czym zapomniano mnie zwyczajowo poinformować) otrzymuję od tubylców te ich słynne dowcipy na temat każdej, nawet najmroczniejszej tragedii, która zechce się wydarzyć, zgodnie z nakazami czarnego humoru, którego nawet polit-poprawność nie potrafi wykarczować.Podaję w oryginale, bo nieprzetłumaczalne: 'Good news about Boeing 777: They say they have just found Wings. Now they have to focus on looking for all of the missing Wongs'

 

       

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka