Helena T. Helena T.
6768
BLOG

Prawdziwi Euroazjaci, czyli „żółta” Warszawa

Helena T. Helena T. Polityka Obserwuj notkę 360

Wedle dostępnych szacunków w Warszawie mieszka obecnie około 30 tysięcy Wietnamczyków i kilka tysięcy Chińczyków. Jeśli te szacunki są prawidłowe (dokładnych danych nie da się ustalić, ponieważ większość Wietnamczyków przebywa w Polsce nielegalnie), obecnie mniej więcej co pięćdziesiąty warszawiak jest „żółty”.

Czy widać to na co dzień? Widać. Przed rokiem 1989 Warszawa była jednolita, ostentacyjnie biała, do znudzenia słowiańsko-polska, monoetniczna i  monokulturowa (oczywiście również monopartyjna...). Egzotycznym wyglądem wyróżniali się głównie pracownicy ambasad i zagraniczni studenci, posiadający dolary, zatem obracający się w innych nieco rewirach niż przeciętny warszawiak. A potem świat zaczął się zmieniać...

Po 1989 roku do Polski zaczęli przyjeżdżać Polacy powracający z emigracji, uchodźcy, emigranci zarobkowi oraz repatrianci. Emigranci z Wietnamu i Chin to najczęściej typowi emigranci zarobkowi (w większości – nielegalni), czyli forpoczty mieszkańców Dalekiego Wschodu poszukujących nowych, żyznych ziem do skolonizowania... W Polsce szczególnie żyzna okazała się, wedle XXI-wiecznych oczywiście kryteriów, Warszawa. Połowa pozwoleń na pracę dla obcokrajowców wydawanych corocznie w Polsce jest wydawanych w województwie mazowieckim.

Jak postrzega naszych warszawskich Euroazjatów przeciętny warszawiak? Gdyby podsumować obiegowe opinie, obraz byłby następujący: mali, wszyscy jednakowi, kobiety ładne i subtelne, ale kiczowato obwieszone wielkimi metkami projektantów, piekielnie pracowici, zajmują się kucharzeniem lub handlem, bardzo głośno jedzą, są niezbyt kontaktowi i trudno zdobyć ich zaufanie, a ich dzieci to kujony i szkolni samotnicy.

Zajmijmy się kolejno tymi stereotypami…

  • mali i wszyscy jednakowi

Przeciętny Polak ma  około 178 cm wzrostu, Chińczyk – 170 cm, Wietnamczyk zaś – 163 cm. Przeciętna Polka mierzy 165 cm, Chinka – 159 cm, Wietnamka – 153 cm. Przeciętna Polka jest zatem wyższa od przeciętnego Wietnamczyka, co należy stwierdzić z ubolewaniem, rozważając ewentualne możliwe scenariusze na warszawskim rynku matrymonialnym (a cóż dopiero ma powiedzieć Polka, która ma jeszcze te kilka ponadnormatywnych centymetrów wzrostu, że pozwolę sobie na osobisty dramatyczny wtręt). W drugą stronę jest chyba łatwiej, co mam często okazję obserwować na przykładzie gimnazjalnej wielkiej miłości syna sąsiadki do pięknej Tuyên.                                                                                                                                                    Fakt, że wszyscy Azjaci wydają nam się jednakowi to znane złudzenie, wynikające z tzw. cross-race effect. Nasz mózg jest zwyczajnie leniwy (czyli: ergonomiczny!) i w przypadku obcych rasowo twarzy poprzestaje na ogólnym zarysie, nie wnikając w szczegóły. Zjawisko to powoduje m.in. trudności w międzykulturowych negocjacjach biznesowych, kiedy rozpoznanie intencji i reakcji drugiej strony decyduje często o powodzeniu przedsięwzięcia.

  • kobiety ładne i grzeczne, ale kiczowato obwieszone wielkimi metkami projektantów

Nie będę zachwalać tu urody, wdzięku i charakteru Azjatek (w końcu – konkurencja…), zresztą zachwalać nie trzeba. Co do ukochanych przez nie ogromnych logotypów i metek na torebkach, butach i ubraniach…, cóż, nie da się ukryć, że panie należące do pierwszego przybyłego do Europy pokolenia czasem nie znają tu umiaru. Jednak ich córki, wychowane już w Polsce, nie odstają wyglądem od polskiej  młodzieży, a upodobania swoich mam uznają za dość obciachowe.


  • piekielnie pracowici, zajmują się kucharzeniem lub handlem

Wietnamczycy trafiają do Polski z pomocą rodziny i znajomych już w Polsce osiadłych, albo z pomocą agencji, które nielegalnie przeprowadzają przez polską zieloną granicę za 4 tys. dolarów za osobę. W sumie chyba niewygórowana cena za lepsze życie…

Czy Wietnamczycy są bardziej przedsiębiorczy od nas? Kiedy podczas podróży po Wietnamie trafimy na jakąś zapadłą wieś, gdzie nie ma z czego żyć, przy drodze czekać będzie na nas starsza kobieta sprzedająca pierożki własnej roboty strudzonym wędrowcom (ceny dostosowane do targetu, dla swoich inne, dla turystów inne). Kiedy trafimy na polską prowincję, przy drodze będzie na nas czekał krzyż z kwiatami, zaś starsze kobiety będą siedziały w domach, klnąc na niskie emerytury…

W Polsce pierwsze pokolenie Wietnamczyków dorobiło się już. Jeden z nich, producent chińskich zupek, trafił nawet - otrzymawszy polskie obywatelstwo - na listę 100 najbogatszych Polaków. Mamy pod Warszawą wielkie chińsko-wietnamskie centrum handlowe w Wólce Kosowskiej z kilkuset sklepami, w których kupić można praktycznie wszystko to, co kiedyś kupić można było na Stadionie Dziesięciolecia, w tym również kultowe miejsca, gdzie można zjeść chińszczyznę „prawdziwą”, „na ostro”, taką nie po europejsku, tylko robioną „dla swoich”. Warszawskie zaś Chinatown to Osiedle Za Żelazną Bramą, gdzie komunistyczne wieżowce opanowane zostały przez biednych azjatyckich najemców, podczas gdy azjatycka elita ulokowała się na zamkniętym osiedlu tuż przy Parku Szczęśliwickim.

  • bardzo głośno jedzą, są niezbyt kontaktowi i trudno zdobyć ich zaufanie

To prawda. Azjatycka tradycja okazywania szacunku gospodarzom obejmuje odpowiednie, a zatem głośne, zaakcentowanie, że posiłek nam smakuje. Młodzi Wietnamczycy umieją już jeść i po azjatycku, i po europejsku.                                                                                                                                                                            Wietnamczycy bardzo często są w Polsce nielegalnie, aby tu przyjechać ponieśli wiele wyrzeczeń. Nic dziwnego, że są ostrożni i skupieni na swoim celu – uzyskaniu dobrego statusu finansowego. Dodajmy, że Polacy często działają im na nerwy swoim lenistwem, nieuczciwością, lekkomyślnością. Pamiętam, jak kiedyś podczas wizyty w chińskim barze w Wólce Kosowskiej właściciel znalazł plecak z tabletem i portfelem, zostawiony niefrasobliwie przy kasie przez mojego towarzysza. Podszedł i wymachując plecakiem wrzeszczał po wietnamsku, a jego oczy mówiły: „Szanuj to co masz, tubylczy rozmemłany pieszczochu, gdybyś przeszedł tyle co ja, aby do czegoś dojść, nie zostawiłbyś plecaka przy kasie, leniwy polski kmiocie!”.

  • ich dzieci to kujony i szkolni samotnicy

Wietnamczycy, mimo trudnego startu (częste opóźnienie pójścia do szkoły z powodu braku znajomości języka polskiego, brak programów adaptacyjnych), rzeczywiście uczą się bardzo dobrze. Ogromny nacisk azjatyckich emigrantów na naukę i bardziej restrykcyjny styl wychowywania dzieci powoduje, że Wietnamczycy powoli anektują najlepsze warszawskie gimnazja i licea. Dodatkowo wietnamskie dzieci często są przedwcześnie dojrzałe – muszą nauczyć się  dwóch języków, dostosować elastycznie się do dwóch różnych kultur, często służą rodzicom za tłumacza, np. podczas wizyt u lekarza. Standardem podczas szkolnych wywiadówek jest, że z rodzicem siedzi dziecko (np. 8-letnie) i symultanicznie tłumaczy rodzicowi przebieg spotkania z rodzicami.

Młode pokolenie mówi po polsku, ma polskich przyjaciół, zna ze szkoły polską literaturę, nie zna – wietnamskiej… Wietnamczycy starają się zresztą bronić dzieci przed polonizacją, organizują wieczorowe zajęcia z języka wietnamskiego, zbierają pieniądze na wizyty u rodziny w Wietnamie. Efekty są, jak łatwo się domyślić, średnie. Grono rówieśników okazuje się bardziej atrakcyjne od wieczorowych lekcji wietnamskiego…

*****

Nowe pokolenie Wietnamczyków, tych urodzonych już i wychowanych w Polsce,  ich rodzice nazywają bananami: na zewnątrz żółte, ale w środku białe. Z rodzicami mówią po wietnamsku, ale już z własnym rodzeństwem – po polsku. Kulturowo są już Polakami.

Dotyczy to nawet sposobu obierania warzyw. Przy rodzicach obierają je po wietnamsku – od siebie, kiedy rodziców nie ma, robią to po polsku, do siebie…

Nic dziwnego, że zaczynają dostrzegać ich politycy. Hanna Gronkiewicz-Waltz w ramach kampanii wyborczej odwiedziła swojego czasu wietnamskich handlarzy na stadionie. Oczywiście głosować może niewielka jeszcze część, ale młodzi, urodzeni już w Polsce wlaśnie dorastają…


 

Helena T.
O mnie Helena T.

` ` .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka