W walce kopiarek z niszczarkami wydaje się, że niszczarki wychodzą na prowadzenie. Co tam takiego jest, że lepszy kryminał za niszczenie akt, niż oddanie dokumentów? Czy według PO tak wygląda przekazanie urzędu następcom? Czy gdybyśmy (nie daj Boże) mieli broń atomową, to następca by musiał sobie sam poszukać czerwonego guzika i zgadnąć hasło? Wiem - u Tuska by to było "admin1".
Ta odchodząca ekipa, to jakaś banda szaleńców, która nigdy nie słyszała o demokracji. Albo zostawili taki syf, że faktycznie grozi Sajgon i jesień średniowiecza. A może uwierzyli w propagandę Kuczyńskiego & Sadurskiego i jest atmosfera jak w Führerbunkrze w końcu kwietnia 1945, gdy pod Berlin podchodził Czerwony Iwan. Mam nadzieję, że jeszcze nie rozdają kapsułek z cyjankiem.
I teraz - gdyby powiedzieć narodowi całą prawdę i przeprowadzić konsekwentną deplatformizację, to wystąpi edpidemia zawałów serca, z epicentrum w Lemingradzie. A ci, którzy unikną zawału, wydadzą z siebie taki jazgot, że trzeba będzie chodzić z zatyczkami w uszach. Ale zostawić to tak-ot? No way Jose, no pasarán, nie tym razem!