hipokrytes hipokrytes
2115
BLOG

Bronię Korwina

hipokrytes hipokrytes Rozmaitości Obserwuj notkę 73
Paraolimpijski wpis, na blogu Janusza Korwin-Mikkego, rozgrzał Internet do białości. Przeprowadzono serię nalotów dywanowych z inwektywami, zrzucono napalm, zrównano z ziemią i rozerwano na strzępy. Lud zawsze lubi przyłączyć się do nagonki, w której uczestniczy większość. Zwłaszcza, że sprawa wydaje się ze wszech miar słuszna. Wszak szydzić z niepełnosprawnych może tylko nikczemnik. Mnie też się pewnie dostanie. Nim jednak schylicie się po kamień, by wziąć udział w linczu warto dokładniej przyjrzeć się istocie sprawy.  

Większość argumentów JKM jest słuszna. Problemem nie jest meritum, ale sposób w jakim się o nim mówi. Legendarna bezkompromisowość, która w przypadku wypowiedzi stricte politycznych może budzić szacunek, w dyskusji na tematy wrażliwe społecznie zamienia się w zwykłe chamstwo. Ale takie prowokacje to specialite de la maison Korwina, o czym wie każdy kto go zna. Żelazna logika, która od zawsze jest jego głównym orężem nader często bywa nie poprawna politycznie i przykra. Skoro olimpiada jest areną rywalizacji najsprawniejszych herosów to ustanawianie odrębnej kategorii dla tych, którzy z przyczyn obiektywnych najsprawniejsi być nie mogą jest w pewnym sensie zaprzeczeniem idei takich igrzysk. Tak jak ideą konkursu miss świata jest rywalizacja najpiękniejszych kobiet i wybór tej, która przewyższa urodą swoje rywalki. Zapewne kobiety brzydkie również chciałyby wziąć udział w takim konkursie, w końcu co one są winne, że los im urody poskąpił? Jednak para wybory miss byłyby zaprzeczeniem idei wyboru królowej piękności i póki co się ich (chyba) nie organizuje. Tyle żelazna logika. Różnica polega na tym, że ten sam wywód w moim przykładzie brzmi jak anegdotka, a w przypadku niepełnosprawnych jak kpina z kalectwa.

Sam słysząc o kolejnych sukcesach polskich para olimpijczyków zastanawiałem się jak ta rywalizacja przebiega, skoro jej uczestnicy dotknięci są różnym rodzajem i stopniem niepełnosprawności. Ktoś nie ma dłoni, kto inny całej ręki, w ten sposób warunki na starcie są przecież różne. Rodzaj kalectwa może forować zawodnika w danej dyscyplinie kosztem jego rywali. Taki problem pojawił się przy okazji niespodziewanego zwycięstwa Brazylijczyka Alana Oliveiry w biegu na 200 metrów, któremu jego rywal, Oscar Pistorius, zarzucił nieprzepisową długość protez. W istocie, wobec różnych warunków niepełnosprawności sprawiedliwa rywalizacja jest fikcją i sprowadza się do umownych formuł matematycznych, które tworzą złudzenie obiektywnych reguł gry. Na tej zasadzie można pójść za ciosem dopuszczając rywalizację sprawnych z niepełnosprawnymi. Jednemu odejmie się trochę punktów, drugiemu doda i będzie „sprawiedliwie”.

Najbardziej kontrowersyjna teza JKM to zarzut szkodliwego wpływu promocji inwalidztwa (poprzez organizowanie paraolimpiady) na kondycję fizyczną gatunku ludzkiego. Rzeczywiście, im większa liczba osób niepełnosprawnych, tym słabsze społeczeństwo. Jednakże założenie, iż gdy popatrzę sobie jak niepełnosprawni fajnie uprawiają sport, przestanę o siebie dbać i zapragnę zostać inwalidą, jest idiotyczne. Taki sam zarzut, i to ze znacznie większym sensem, można byłoby postawić medycynie. W końcu rozwój medycyny zaburza pierwotne prawo selekcji naturalnej zapobiegając eliminacji słabszych jednostek, niewątpliwie przyczyniając się do osłabienia kondycji homo sapiens. Nie jest przecież tajemnicą, że geny mamy coraz słabsze. Nikt przy zdrowych zmysłach nie domaga się jednak ograniczenia dostępu do leczenia. Natomiast, stawianie sprawy w ten sposób, wprowadza problem na bardzo śliski grunt, otwierając pole do nadinterpretacji, co skwapliwie czynią krytycy Korwina. Bo stąd już tylko krok do zarzutów o zapędy eugeniczne i porównania do Adolfa Hitlera, który jak wiadomo z eugeniką eksperymentował. Ale to są właśnie manowce, na które wiedzie doprowadzona do absurdu żelazna logika made in Janusz Korwin Mikke.

Generalnie, problem Korwina to problem sposobu komunikacji. JKM kocha prowokacje i z premedytacją, wśród spraw delikatnych, porusza się ze zręcznością słonia w składzie porcelany. A przecież nie jest tak, że odwrotnością poprawności politycznej jest bezgraniczna szczerość bez względu na wszystko. Do otyłego faceta nie zwracamy się per „grubasie” nie dlatego, że ulegamy terrorowi poprawności politycznej tylko stosując normy kultury, które wykształciła cywilizacja. Trudno się spodziewać, by ktoś kto zawsze mówi to co myśli miał jakichś przyjaciół. Podobnie jak nie należy zakładać, iż polityk, który zawsze mówi prawdę, będzie miał jakiekolwiek szanse na elekcję. Prawda, panie Januszu?  

Hipokrytes

hipokrytes
O mnie hipokrytes

Kiedy słucham polityków trafia mnie szlag! Zamiast kląć przed telewizorem, napiszę co o tym myślę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości