Niedawno w mediach pojawiła się, jak to się brzydko mówi "zajawka" o tym żeby wykluczyć Francję z przetargów na uzbrojenie naszej armii. Miało być to spowodowane stanowiskiem Francji wobec Rosji i kontynuowaniem kontraktu na okręty uderzeniowo-desantowe typu Mistral.
Jeszcze w marcu tego roku minister spraw zagranicznych Francji zapowiadał że kontrakt na Mistrale może być anulowany w wypadku eskalacji wojny na Ukrainie. Kontrakt wart 1,2 mld euro okazał się jednak zbyt łakomym kąskiem i jego strata w dodatku spotęgowana dotkliwymi karami umownymi mogłaby zachwiać gospodarką Francji.
To co ewentualnie moglibyśmy kupić we Francji przekracza wartość Mistrali; a są to helikoptery, system obrony p/lot i być może okręty podwodne. Podobno w polityce i ekonomii nie ma miejsca na sentymenty więc jakby nie patrzeć jest to rodzaj testu dla naszych polityków.