Po tym jak Amerykanie kropnęli Osamę na łamach prasy i w internecie pojawiła się cała masa „ekspertów” głoszących, że to nie koniec wojny z terrorem, że śmierć Bin Ladena niczego nie zmieni zaś Al Kaida nie długo znowu da osobie znać.
Moim zdaniem nie ma czego się bać. To koniec Al Kaidy zaś owym gazetowym i internetowym ekspertom chodzi tylko o zwiększenie poczytności gazet i portali internetowych. Zresztą ci, którzy naprawdę się na tym znają raczej nie publikują swoich prognoz w gazetach lub internecie.
Tak naprawdę Al Kaida przegrywa swoją wojnę już od 10 lat. Zamachy z 11 września były kulminacją jej potęgi i równocześnie początkiem zjazdu po równi pochyłej. Porażka Al Kaidy polega na tym polega na tym, że Al Kaida zamiast stać się ruchem masowym stała się mało znaczącą sektą. Tą trochę zaskakującą tezę można łatwo udowodnić. Ilu mamy Muzułmanów na świecie? Około półtora miliarda. W samej Europie mamy kilkadziesiąt milionów Muzułmanów. Tym czasem liczbę zamachów przeprowadzonych przez Al Kaidę można policzyć na palcach jednej ręki. I to w sytuacji kiedy właściwie całe NATO siedzi w Afganistanie.
Al Kaida byłaby groźna gdyby udało się jej odnieść jakiś znaczący sukces. Na przykład gdyby w wyniku zamachów z 11 września udało się wpłynąć na politykę USA względem Izraela. Tym czasem nic takiego nie nastąpiło. Dokładnie odwrotnie Europa i USA interweniują w świecie państwach islamskich na skalę, która przed zamachami z 11 września była nie do pomyślenia. Najpierw Afganistan potem Irak teraz Libia. Izrael robi co chce w strefie Gazy i Libanie.Równocześnie pamiętajmy, że z udziału w żadnej w/w wojen nie przyniesie namżadnych namacalnych korzyści. Nawet jeżeli wygramy, bilans zysków i strat będzie ujemny.
Mimo to cieszmy się, że o jednego gada na świecie jest mniej.
