Hyppio Hyppio
186
BLOG

Część I: Wstęp i zwolennicy Al-Assada

Hyppio Hyppio Polityka Obserwuj notkę 2

 

 

 

Cykl: Syria, czyli: Kto? Z kim? Dlaczego?

Część I: Wstęp i zwolennicy Al-Assada

Witam, postanowiłem napisać artykuł o wojny w Syrii, jest to jednak bardzo obszerny temat, więc podzielę całą swoją pracę na części tematyczne. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z tekstem i życzę miłego czytania.

W ostatnich dniach w Syrii zginął kolejny dowódca syryjskiej opozycji Thaera al-Wakkasa, lidera Brygad al-Farouk będącego częścią składową Wolnej Armii Syrii. Wiadomość ta mogłaby być tylko kolejny zwykłym doniesieniem z frontu, gdyby nie fakt, że al-Wakkasa został najprawdopodobniej zabity z polecenia dowódcy Frontu al-Nusra będącego również ugrupowaniem walczącym z Baszarem al-Assadem. Podstawową różnicą między tymi dwoma oddziałami jest fakt, że Brygady al-Farouk są złożone głównie z byłych oficerów syryjskich, natomiast Front al-Nusra to przede wszystkim islamiści powiązani z Al-Kaidą. Takie informacje pokazują jak ciężko jest się dogadać dezerterom z armii al-Assada z żołnierzami dżihadu.

W gruncie rzeczy na terenie Syrii mamy do czynienia z trzema frakcjami i stronami walk, każda jest wspierana przez inne czynniki zewnętrzne. Pierwsza frakcja to lojaliści wierni obecnemu przywódcy. Mimo znaczącego odsetku dezerterów wśród żołnierzy - którzy wbrew pozorom wcale nie tak chętnie przechodzą na stronę rebeliantów a częściej zabierają swoje uzbrojenie i zaszywają się we własnych domach, albo tworzą bandy, które unikają walk i z chęcią łupią zarówno zwolenników prezydenta jak i przyjaciół rebeliantów – regularne wojsko nadal szacuje się na około 150 tysięcy, do tego należy dodać liczne bojówki alawitów, które powstały w celu samoobrony przed mudżahedinami. Alawici, z których wywodzi się al-Assad byli w pewien sposób grupą uprzywilejowaną przez cały czas trwania jego rządów. Zdali oni sobie sprawę, że islamiści, którzy i tak traktują ich, jako odstępców od wiary, wezmą sobie na nich odwet, jako na symbolu znienawidzonej władzy. Jedyną szansą tej mniejszości muzułmańskiej na uniknięcie prześladowań jest zwycięstwo strony rządowej. Wsparcie przychodzi również z zagranicy. Rosja jest zainteresowana utrzymaniem stanu sprzed wybuchy rebelii a to za sprawą portu w Tartus będącego jedyną bazą morską wojsk rosyjskich na Morzu Śródziemnym. Ma on strategiczne znaczenie i utrata możliwości utrzymywania tam bazy morskiej mogłaby spowodować uszczerbek potencjału operacyjnego floty rosyjskiej. Wladimir Putin dozbraja Damaszek, choć należy przyznać, że stara się to robić po cichu. Rząd w Moskwie również zapewnia ochronę przed dotkliwymi sankcjami ze strony ONZ, wraz z Chinami wetując rezolucje Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie.

Zdecydowanie bardziej zaangażowany jest Iran, który nie ukrywa swego poparcia dla Al-Assada. Prezydent Islamskiej Republiki Iranu, Mahmud Ahmadineżad za pośrednictwem banków w Libanie i Iraku przekazał miliony dolarów oraz tony sprzętu dla sił walczących z powstaniem w celu ich dozbrojenia oraz wsparcia gospodarki. Niepokój przywódcy Iranu jest uzasadniony, przez długie lata Syryjczycy byli wiernymi sojusznikami i strategicznymi partnerami. Wzrost wpływów Stanów Zjednoczonych na tym terenie to koszmarny sen Teheranu, któremu ze wszystkich sił chcą zapobiec. Opozycjoniści często podkreślają, że podczas potyczek wśród sił rządowych można usłyszeć język perski. Innym dowodem może być film przesłany Al-Dżazirze w styczniu 2012 roku przez opozycjonistów, na którym widać irańskich najemników. Bardzo prawdopodobna jest również pomoc agentów VEVAK (Irańskiego Ministerstwa Wywiadu i Bezpieczeństwa) w szkoleniu syryjskich oficerów w walce wywiadowczej i rozpoznaniu.

Hassan Nasrallah, przywódca Hezbollahu 11 października zaprzeczył, jakoby jego bojówkarze wspierali siły rządowo, jednak pojawiły się opinie, według których miał on zgodzić się na wysłanie 2 tys. ludzi w zamian za rakiety Scud-B oraz ciężką broń. Jeśli rzeczywiści doszło do takiej wymiany, byłaby ona bardzo korzystna dla Damaszku. Libańczycy to eksperci w walce na terenach miejskich, udowodnili to podczas interwencji izraelskich, kiedy to zamieniali budynki w twierdzy i precyzyjnie atakowali jednostki patrolowe. Dla Partii Boga, gdyż tak nazywa się Hezbollah, zmiany w Syrii mogą być dwutorowe, albo dojdą do władzy byli wojskowi, co otworzy zachodnim wpływom drzwi do zdominowania Lewantu, albo zdobędą wpływy mudżahedini i radykałowie islamscy będący nieprzewidywalni. Mogłoby się wydawać, iż dla Libanu, który ciągle czuje się zagrożony od strony Izraela, nowe państwo fundamentalnie muzułmańskie byłoby czymś pożądanym, jednak radykałowie mają to do siebie, że nigdy nie wiadomo czy pod wpływem chwili nie zrobią czegoś bardzo nieodpowiedzialnego i groźnego a sam Hezbollah staje się coraz bardziej umiarkowany, przykładem może być choćby potępienie przez przywódcę duchowego tego ugrupowania ataków na World Trade Center. Dodatkowo niechęć wobec opozycji może być spowodowana dobrą jak dotychczas współpracą na linii Liban-Syria-Iran. To właśnie przez Syrię trafiało najwięcej broni z Iranu dla organizacji Hassana Nasrallaha.

Swoje wsparcia dla Damaszku okazał także Hugo Chavez wysyłając olej napędowy wartości dziesiątków miliardów dolarów. Było to spowodowane zapewne tym, że oba państwa należą do grupy krajów antyamerykańskich. Warto też zaznaczyć, że przyjacielem Chaveza jest irański prezydent, co na pewno było dodatkowym powodem, aby wspomóc al-Assada. Innym sojusznikiem, choć trzeba przyznać, że niespodziewanym dla sił rządowych stała się Partia Pracujących Kurdystanu, która zapowiedziała, że w przypadku interwencji Turcji, stanie ona po stronie Damaszku. Jest to zaskakujące, gdyż część Kurdów z Syrii przystąpiło do walk po stronie rebeliantów. Istnieje, więc prawdopodobieństwo zaistnienia walk bratobójczych między przedstawicielami tej mniejszości etnicznej. Na ciche wsparcie rząd może liczyć także ze strony chrześcijan w Syrii (są to głównie prawosławni), Ormian oraz Druzów (mniejszości etnicznej o religii będącej mieszanką chrześcijaństwa, islamu i dawnych wierzeń bliskowschodnich). Wszyscy oni obawiają się fanatyzmu religijnego islamskich opozycjonistów. Niektóre ugrupowania wchodzące w skład armii rebelianckiej już teraz głoszą hasła „Chrześcijanie do Libanu, Alawici na pustynię”, określenie „na pustynię” w domyśle oznacza do piachu i ukazuje chęć czystki mającej znamiona odwetu. Mudżahedini w czasie walk dopuszczają się mordów religijnych, czego wcale się nie wstydzą a wręcz uważają to za powód do dumy i spełnienie obowiązku świętej wojny.

Ciąg dalszy nastąpi.

Hyppio.

 

 

Hyppio
O mnie Hyppio

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka