Hyppio Hyppio
137
BLOG

Część II: Opozycja polityczna

Hyppio Hyppio Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

 

Cykl: Syria, czyli: Kto? Z kim? Dlaczego?

Część II: Opozycja polityczna

Witam, postanowiłem napisać artykuł o wojny w Syrii, jest to jednak bardzo obszerny temat, więc podzielę całą swoją pracę na części tematyczne. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z tekstem i życzę miłego czytania.

Na wstępie chciałem zaznaczyć, iż mam zamiar zastosować podział dość kontrowersyjny i w zasadzie uproszczony a mianowicie podzielić opozycję w Syrii na polityczną i religijną. Do opisu opozycji politycznej będę używał terminu „frakcja wojskowych” a do opisu opozycji religijnej użyję zwrotu „frakcja ekstremistów”. Oczywiście w wielu kwestiach polityka i religia nakładają się, jednak chodzi mi tu o sposób wyprowadzania myśli i argumentów przeciw władzy Al-Assada. Przeciwnicy polityczni rządu to głównie byli oficerowie wojskowi, którzy przeszli na stronę Wolnej Armii Syrii. Nie można odmówić im także pobudek religijnych, ale należy się zastanowić, co skłoniło ich do wystąpienia dopiero teraz. Masowe protesty były pobudką, jednak, co powoduje, że część oficerów łamie przysięgę wierności i postanawia ruszyć na barykady? Niezaprzeczalnie jest to ambicja. W państwach autorytarnych dostęp do wyższych urzędów wojskowych jest bardzo często dość silnie ograniczony. Po dojściu do rangi oficerskiej następuje stagnacja, którą ciężko jest przezwyciężyć bez żadnych „pleców”, a czy nie najlepszym sposobem na zdobycie wpływów jest stanięcie po stronie osób, które chcą wielkiego przetasowania? Z takiego rozwiązania równie chętnie, co wojskowi korzystają i politycy, dobrym przykładem jest tuAbdo Hussameddin, który zrezygnował z urzędu wiceministra do spraw ropy naftowej i bogactw naturalnych i 8 marca 2012 roku przeszedł do opozycji. Wojsko i elity polityczne będące przeciwne polityce prezydenta jednak się przeliczyły, nie powtórzył się scenariusz z Libii, w której to udało się na tyle szybko pokonać starą władzę, że radykalne organizacje terrorystyczne nie zdążyły w pełni rozwinąć skrzydeł. Oczywiście było to związane ze zdecydowanie większą pomocą ze strony Zachodu, który nie miał wątpliwości, że Kadafi jest niewygodny dla jego interesów i należy go usunąć. Libia będące w przedsionku Europy, otoczona w większości przez państwa, w których także wybuchła rewolucja arabska była o wiele łatwiejszym kąskiem niż Syria. Na Bliskim Wschodzie mamy do czynienia z bardziej skomplikowaną sytuacje geopolityczną. Można ją porównać do domu, który stoi na niepewnym gruncie a jego konstrukcja jest stabilna póki nic się nie dzieje, jeśli nastąpi nagła i niekontrolowana zmiana w jego strukturze może mieć to opłakany skutek dla całego tego domostwa. Syryjczycy mają poparcie Iranu, Rosji i Chin. Wbrew pozorom właśnie to ostatnie państwo najskuteczniej blokuje wszelkie próby bezceremonialnej pomocy. Pekin nie może sobie pozwolić na zaprzepaszczenie milionowych inwestycji na terenie Syrii tak jak miało to miejsce na terenie Libii. Jak już wspomniałem, gdyby powtórzył się scenariusz libijski nie byłoby żadnego problemu - następuje przetasowanie władz i otwarcie na Zachód, generałowie nie muszą się przejmować ekstremistami, ponieważ zdobyli władzę bez ich pomocy, co skutkuje stworzeniem nowych zgromadzeń politycznych, może nie z pominięciem radykałów, ale na pewno z ich marginalizacją.

Teraz pojawia się kwestia sojuszników frakcji wojskowych. Głównymi sponsorami ich są Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Turcja. Tym krajom zależy na tym by doszło do zmian we władzy, ale nie by władzę przejęli ekstremiści a jak już i temu by się nie udało zapobiec to by przynajmniej byli to ekstremiści, którzy zrobią „porządek” w samej Syrii i w ramach wdzięczności nie staną się siatką wypadową Al-Kaidy. Wprowadzenie szariatu i powstanie nowej republiki islamskiej to mały problem patrząc od strony politycznej dla USA, powstanie baz szkoleniowych terrorystów tak blisko Europy to już zagrożenie, którego nie można zbagatelizować. Pojawia się jednak drażliwa kwestia jak dokonać tej zmiany rządzących. Najprościej to było by zarzucić rebeliantów nowoczesnym sprzętem, ale jak to pokazał przykład Afganistanu, taktyka -każdemu po Stingerze jest bardzo niebezpieczna. Broń wrzucona na ten teren magicznie nie zniknie po rozstrzygnięciu się konfliktu a odzyskanie całości przekazanego uzbrojenia jest nierealne. Postanowiono, więc zastosować taktykę przewagi niematerialnego wsparcia, Brytyjczycy szkolą buntowników z frakcji wojskowej, Amerykanie zabezpieczają logistycznie ich działania a Francja na arenie międzynarodowej lansuje metodę zakazu lotów nad Syrią, co już sprawdziło się w przypadku Libii. Najważniejszym jednak sojusznikiem nowych elit jest Turcja. Ankara od dłuższego czasu prowadzi politykę regionalnego mocarstwa, angażuje się w miejscach gdzie może znacząco powiększyć swoje wpływy, wpierw Somalia teraz Syria. Nowy rząd w Damaszku, który osiadłby tam dzięki wielkiej pomocy Turcji miałby dług wdzięczności a tureccy politycy łatwo przekuliby to na lukratywne kontrakty. Żaden z krajów, które robią coś dla rebelii nie robi tego bezinteresownie i trzeba to powiedzieć wprost, pobudki dzielą się na te natury politycznej i na te natury finansowej, a bardzo często i jedne i drugie mają znaczący wpływ.   

Ciąg dalszy nastąpi.

Hyppio.

Hyppio
O mnie Hyppio

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka