Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski
66
BLOG

JA, CZY NIE JA?

Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski Rozmaitości Obserwuj notkę 5

 

Pomimo filozoficznego usposobienia, nigdy nie czułem potrzeby zadania sobie tego pytania. Zacięty wyraz twarzy pani z biura obsługi klienta zaczynał mnie napawać wątpliwościami, czy aby w drodze do sklepu z telefonami nie pozbyłem się własnej tożsamości.
        
Uczucie, że jestem sobą towarzyszyło mi od kiedy pamiętam. Mam to po prostu wypisane na twarzy i kiedy ktoś mnie pyta:
- Czy to ty Michał ? - Bez wahania i zupełnie naturalnym głosem odpowiadam, że „tak”.
        
Fakt, ktoś mógłby się podszywać pode mnie i jako ja nabyć telefon na kontrakt. Mógłby wtedy przez kolejny miesiąc rozmawiać ze znajomymi o pogodzie i footballu. Gdybym się już zorientował, że ktoś za moje pieniądze zreferował stan pogody dla całej Europy z uwzględnieniem charakterystyki tegorocznego Golfsztromu, delikwent zapewne rzuciłby telefon do rzeki i wyemigrował.
 
Nie wiem co o tym sądziła dziewczyna z customer service, ale z pewnością 3 kilo dokumentów, które przed nią wysypałem, nie przekonały jej że ja to ja.
Żeby potwierdzić swoją tożsamość i adres miałem przynieść dwa dokumenty ze zdjęciem – (przyniosłem dowód osobisty i paszport), rachunki na mój adres (tego zawsze mam pod dostatkiem), kartę bankową (przyniosłem dla pewności dwie), no i ten nieszczęsny wyciąg z konta z wpisanym moim adresem.
 
Tak się jednak składa, że pocztę z banku wyrzucam, bo mnie denerwuje. Więc w zamian przyniosłem w mojej pękatej teczce górę innych dokumentów, włącznie z dokumentacją bankową, w której jednak jak na złość nie było żadnego „statementu.”  Jako dowód koronny przedłożyłem moje AC WRS, czyli niepodrabialny dokument Home Office, było nie było, brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, który w sposób pozbawiający złudzeń i bezpardonowy spaja moją fizyczną manifestację z jej prawną denotacją.
 
- Tego nie potrzebuję – dziewczyna odepchnęła stertę papierów wyrojonych moimi podobiznami, podpisami i innymi tworami bardzo ze mną związanymi. – W celu ustalenia twojego miejsca zamieszkania, musisz przynieść wyciąg z konta z adresem.
 
- Zaraz! – zaprotestowałem - Przecież mógłbym sobie taki papier w Wordzie zmontować. To ma być dowód? Proszę zawołać szefa! Chyba jest tu jakaś wyższa rozumna instancja?
 
Kobieta zacisnęła usta w zawziętą kreskę, co miało oznaczać ze to ona jest tutaj z tych rozumnych instancji.
 
Już wychodziłem zrezygnowany, gdy coś namacałem w kieszeni przemoczonej kurtki. Był to miękki mokry zwitek papieru, który bawiąc ze mną długo, zdążył wejść w symbiozę z nadgryzionymi batonikami i kawałkami marcepana.
Wyciągnąłem papier najdelikatniej jak potrafiłem. Jakby pies zagryzał czekoladę bankową korespondencją, to właśnie tak wyglądałoby coś, co by zwymiotował.
 
- Chyba jednak mam wyciąg z banku – powiedziałem.
- Doskonale! – ucieszyła się i poczęła uprawiać przy pomocy komputera biurokrację. Pół godziny później okazało się, że z kontraktu nici, bo System mnie odrzucił.
 
- Nie mam pojęcia dlaczego – powiedziała wyraźnie zakłopotana.
 
Wiadomo, iż biurokracja jest niezbędna dla poprawnego funkcjonowania wysoko zorganizowanych społeczeństw. Problem powstaje wówczas, gdy urzędowe paragrafy kładą tamę zdrowemu rozsądkowi, co w wielu wypadkach generuje sytuacje absurdalne. Skąd jednak ta powszechna bezmyślność?
Otóż zachodni establishment zdaje się upatrywać wysoką kontrolę społeczną jako receptę na zdrowe społeczeństwo.
 
Przepisy, które coraz mocniej ingerują w naszą prywatność, mają charakter bezdyskusyjny. Przeciętny obywatel nie zastanawia się nawet nad ich sensownością. Pod czujnym okiem Wielkiego Brata on po prostu w nie wierzy, tak jak zagorzały katolik w biblię. Trzeźwą ocenę sytuacji zastępuje enigmatyczny i bezduszny System. System, który daje szybkie odpowiedzi na rozterki intelektualne czy moralne, przejmuje rolę współczesnego Boga o tyle wygodniejszego, że jest bardziej komunikatywny i interesują go głównie rzeczy błahe.
 
Jak to zaś z bogami bywa, definiują go jego kapłani czyli dzisiaj urzędnicy, przy pomocy piętrzących się przepisów.
 
Nie wierzę w powszechny spisek wąskiej grupy ludzi. Wierzę natomiast w potwora biurokracji, który w złożonym i wielokulturowym społeczeństwie wymyka się właśnie spod kontroli. Gigantyczny system multiplikujących zmiennych wsparty zaawansowaną technologią zaczął żyć własnym życiem. Nikt nie jest w stanie ogarnąć licznych zależności ani ich poprawnie zweryfikować, więc niejako siłą bezwładu generuje się sam na zasadzie logicznych konsekwencji.
W ten sposób przepisy zaczynają regulować sfery życia, które do tej pory doskonale radziły sobie bez nich. Tak biurokracja sama ratyfikuje swoją przydatność i zaczyna istnieć sama dla siebie.
 
Na stacji kolejowej w Totton oczekujący pasażerowie byli świadkami nadjechania pociągu widma. Pociąg przyspieszony wyjątkowo zatrzymał się tam z powodu awarii na torach. Jako, że jego kolejny przystanek wypadał tam gdzie wybierali się oczekujący, zamiast czekać pół godziny na „swój” pociąg, obywatele próbowali dokonać abordażu na ten, który właśnie nadjechał. Powstrzymali ich konduktorzy tłumacząc, że ów się tutaj nie zatrzymuje, więc nie mogą wsiąść.
Fakt, że pociąg jednak stoi i jest prawie pusty, wydawał się do nich nie docierać. Nikt nie mógł wejść do środka, bo dla urzędników kolei, maszyna ta zatrzymując się nieplanowo, wypadła poza ustalony porządek, a przez to nie stała na peronie, tylko dryfowała w swoistej „międzysferze”, w abstrakcyjnej luce urzędowych niedomówień.
 
- To, że ten pociąg tutaj stoi, nie znaczy że się zatrzymuje – oznajmił kolejarz.
Dla niego, jak w Matrixie rzeczywistość realną zastąpiła rzeczywistość wykreowana przez System. Pociąg stracił swój zwykły status ontologiczny i się unieważnił. Nasuwa się tutaj pytanie: kto tu właściwie buja w obłokach? Urzędnicy, czy filozofowie?

 

Moje obserwacje polskim okiem zachodniego stylu życia, nie wynikają z takiej, czy innej przynależności politycznej. Podobnie moje komentarze na temat polskiego społeczeństwa, widziane przez pryzmat mojego "zangielszczenia", nie wynikają z potrzeby promocji zachodnich wartości. Przez Polskę przetacza się fala przemian społecznych, przez kraje Zachodu fala rozczarowania degenerującą się strukturą państwa obywatelskiego. Przycupnąłem na skale zdrowego rozsądku, patrzę i komentuję. Jak ktoś będzie chciał mnie z niej ściągnąć bym dał się ponieść kolejnej ideologicznej fali, wezmę i kopnę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości