Rozmowa między Kaczorem, wójtem i Orbanem (w Pieninach) - Wersja audio w wykonaniu autora -https://www.youtube.com/watch?v=GYt4wcuJqBw
W piątek kaczor zdecydował
Że nie będzie się już chował
I dla zdrowia polskiej nacji
Raz użyje dyplomacji!
Wezwał więc Waszczykowskiego
I nakazał by do niego
Przybył Orban incognito
Z misją cicho szyto krytą.
- Powiesz tak! Partyjni wodze
Się zdenerwowali srodze,
Zawiedzeni są Brukselą,
Wiec tu jeszcze przed niedzielą
We dwóch dobrze się naradzą
Jak jej granat w kuper wsadzą!
Gdy Tusk będzie się wymykał
Poszczujemy nań Anglika.
Niby jak na imieninach
Się spotkamy gdzieś w Pieninach.
By mu głębiej wleźć troszeczkę
Waszcz coś wspomniał o Owieczce.
Kaczor wściekły; - Seksu nie chcę!
Politycznie się dopieszczę!
Waszcz wyjaśnia;
- Owca ona
Zwie w Pieninach się Zielona,
To jest knajpa gdzie spotkanie
Może być zaplanowane.
Są pierogi, dobre winko…
Nic wspólnego ma z dziewczynką!
- Zaraz!– kaczor tu mu przerwie
- Może warto mieć w rezerwie
Tak dla Węgra jakieś ciało?
Piękną Polkę?
Waszcz nieśmiało;
- No to… może by… premiera
Tam zaprosić…
- O cholera!
Kaczor Waszcza okiem zmierzył
I pomyślał;
– Kto uwierzy
Że mam tek zdolnego człeka
Co awansu się doczekał.
I powiedział;
– Dobra rada!
Ona się do tego nada.
Teraz właśnie zrozumiałem
Po co właśnie ją wybrałem!
Może Anglik też się skusi?
To się łatwiej nam go zmusi
By tam kasę dostawali
Ci co na nas głosowali!
Oficjalnie ogłoś wszędzie,
Że to wójt tych Łapszów będzie
Gospodarzem, no a ona
Jest przez niego zaproszona
By przedstawić wielkie plany
Dla tej gminy ukochanej!
Wpieprz ją z wójtem do alkowy
By nie zawracała głowy.
Z chłopem będzie już rozgrzana
Gdy dopuszczę jej Orbana.
Więc w sobotę, już od rana
W dzień świętego Mikołaja
Orban z Kaczką się spotkali
Oto jak se pogadali:
Węgier przedstawił stanowisko.
- My musim z Ruskiem! I to wszystko
Co mam ci dziś do powiedzenia!
Ta Unia już nie do zniesienia!
Z tym twoim Tuskiem czy bez niego
Jest niczym już dla kraju mego!
Jarek trzepotał powiekami.
Jedno miał z głowy, że z Węgrami
Będzie się dobrze Unię kiwać,
I autorytet jej podrywać.
Lecz plany miał o wiele szersze
Więc gadać zaczął jakby wierszem
By rangi nadać swej przemowie,
Skuteczniej mieszać w Węgra głowie.
- Mój bracie Węgrze! Rzecz z Ruskami…
Ta zawsze jeszcze jest przed nami.
Bo by załatwić tego Tuska
Dam nawet Putinowi dupska.
Ale ja mam chytrzejszy plan,
Więc mnie posłuchaj chwilę pan!
Mam tu ministra, Antka w rządzie
Co wnet taktyki moc posiądzie
By na wojenkę poprowadzić
I aż na Kremlu nas osadzić!
Na ruskiej ziemi po wypadku
Mamy tam trochę złomu w spadku.
Rusek nam nie chce oddać wraku,
Więc mamy pretekst by Polaków
Znowu na Smoleńsk ten wyprawić
Od Ruska świat ten znów wybawić!
Batory przecie, syn Węgrzyna,
Jako król Polski już wyrzynał
Te ruskie wojsko jak barany
I zburzył dumne Pskowa bramy.
Piłsudski także Smoleńsk zdobył!
Wielką w historii sprawę zrobił!
A że mu trochę pomógł cud
To bez znaczenia! Polski lud
Dziś ze mną, z wodzem cud odprawi!
Rydzyk to przecież łatwo sprawi!
Węgier zasromał się serdecznie.
Głupota przecież martwi wiecznie,
Ale nic złego nie powiedział
Tylko przy ruskich cicho siedział
I choć pierogi te troszeczkę
W gardle mu stały, to wycieczkę
Do kaczej jamy uznał też
Za pożyteczną. Jak ten zwierz
Pod celną lufę myśliwego
Kaczor się stawił ranka tego.
I rzekł mu – Jarku! Polski bracie!
A czy armaty jakieś macie,
By tego Ruska w gaciach puścić
I do tragedii nie dopuścić?
Jarek – To rzecz nie wszystkim znana,
Więc zaprosiłem tu waćpana,
By tajne moje plany zdradzić
I tu z waćpanem się naradzić.
.
Antek chce posiąść atomówkę!
I spuścić na Putina główkę!
Rzecz prosta! Jutro jest niedziela
Wiec Antek już do Izraela
Jedzie! Tam powie: - Żydzi moi
Niech więcej was nie niepokoi
Antysemitów banda nasza!
Od jutra oni już w kamaszach!
Pod me rozkazy wprowadzeni
I na wiek wieków uciszeni!
Żyd, Polak.. nawet u Andersa
Była to zawsze linia pierwsza.
Andersa córka senatorem
Jest teraz u nas, więc pogromem
Już Żydów straszyć nie będziemy
Gdy od was bombkę dostaniemy!
A że ten Rusek dla was groźny
Wie o tym i w Knesecie woźny,
Więc my z tą bombką Ruska spławim
I Izraela też tym zbawim.
Węgier miał niewyraźną minę
Ruskie pierogi w gębie żuł
I szukał jaką by przyczynę
By się nie wpuścić w kaczy dół.
Rzekł więc: - Mój polski panie bracie,
A czy pomysły jakieś macie
By układ o rozprzestrzenianiu
Jakoś ominąć? Bo w twym kraju…
Przerwie mu Kaczor – To jest sprawa
Już załatwiona wobec prawa!
Antek ma wszak immunitety
Więc może celnik mu niestety
Nadmuchać, gdy tę bombkę przecie
Przewiezie w swojej toalecie!
Rozprzestrzenianie? Nie ma mowy!
Bo komu przyszłoby do głowy,
Że z kibla ją posiadacz nowy
Do arsenałów atomowych
Weźmie po cichu. Szyto, kryto!
Orban powiedział: - Ale mi to
Dość ryzykowne się wydaje.
Rosja to przecież wielkie kraje,
Jak atomówkę rzucić można?
Ze sprawą tą trza być z ostrożna.
Jarek się obśmiał! Miał odpowiedź.
- Bracie Orbanie! Więc się dowiedz,
Że mamy u nas gdzieś w powiecie
Chłopa co najsilniejszy w świecie!
Zwie się tak jakoś… Puzianowski
W sołdaty się go weźmie z wioski
I on tą bombkę rzuci tam
Gdzie właśnie jemu rozkaz dam!
A gdyby tego było mało…
….Kilku młociarzy się zebrało
Najlepszych w świecie kulomiotów
Więc nie zapomnij także o tym,
Że oni też coś rzucić mogą.
To mój plan B jest swoją drogą!
- A potem? –Węgier się zapyta.
- Potem? Ja carem będę już
I Ruś na zawsze jest podbita
Masz wątpliwości? A więc cóż?
- Nasz carze in spe jeszcze chwila!
Węgier ostrożnie się wychylał.
- A co z narodem ruskim w głodzie?
On się nie wkurzy tak na co dzień?
- Ta sprawa z dawna załatwiona!
W rządze na Kremlu się wykona
Zmian kilka! Główna… plan zdradziecki…
Od gospodarki Morawiecki
Ministrem będzie i odmiana
Na lepsze jest zaplanowana!
Bogactwo w Polsce i na Rusi
Po prostu zapanować musi!
- A z tą Kagebe? –Orban spyta.
Kaczor odpowie: - Znakomita
Ekipa jest zaplanowana!
Tu spojrzał władczo na Orbana
I sekret kaczy cicho zdradził:
- Tam Ziobrę mego się posadzi!
I Stalin nie miał tak dobrego
Rakarza bardzo wytrawnego.
A w Kursku… telewizję zrobię
Bo też mam na to pomysł w głowie!
Ja se Kurskiego wychowałem
I tam też go zaplanowałem.
Węgier się spocił, kark wycierał,
Kaczor pomyślał: - O cholera!
Czyżby za duża dawka była
Koncepcji… i go przestraszyła?
Więc chciał go wysłać do alkowy
By mógł odpocząć od rozmowy
I z Szydłem tam się zrelaksował
Tak jak to z Waszczem zaplanował.
Ale… O zgrozo! Coś się stało
Co chytry plan skomplikowało!
W drzwiach się pojawił wójt! Chłop wielki
Miał jeszcze nie dopięte szelki,
Włosy zmierzwione, w oku błysk
Jakby chciał komuś wyrżnąć w pysk.
- Który tu prezes jest od rządu?
Kaczor zbaraniał. Wągier skrewił.
Temu by tu się nikt nie zdziwił,
Bo z miny wójta wiedział już
Że mrdobicie jest tuż tuż.
Orban przez okno się salwował.
Rower, co stał tam gdzieś u płotu
Porwał, i nie żałując potu
Do samolotu pedałował.
Po chwili już się w chmurach schował.
Kaczor pod stół wlazł, lecz po chwili
Z cichym pytaniem się wychylił:
- A pan, przepraszam, z jakiej grupy
Jest politycznej?
- Ja? Kukiza
I pana redaktora Gmyza!
My narodowcy silni w świecie
Tu w wiosce tej, jak i w powiecie!
My naród polski, a z narodem
Pan nie zadzieraj! Wezmę głodem!
- Więc sojusznicy z dawna moi!
Coś pana w Polsce niepokoi?
- Tak! –wójt musiał być stanowczy.
- Pan tu paktujesz w naszej Owcy
A ona, Szydło odstawiana
Jest od rządzenia! Proszę pana,
Ja dziś dogłębnie ją poznałem
I to dogłębnie przemyślałem.
On ma rządzić w Polsce już
I nie ustąpię! Ani rusz!
- W Polsce… jak w Polsce -kaczor powie
- Pan wiesz? Ja taki plan mam w głowie,
By od dziś właśnie ta dziewczyna
Była królową… tu, w Pieninach!
Zamek w Niedzicy… rezydencja!
A gdy nastanie ma kadencja
Na Kremlu, wtedy właśnie ona
Na Wawel będzie przeniesiona!
I rządzić będzie… Madziarami,
Czechami, nawet Słowakami,
A gdy Europę już podzielę
To dam jej Niemcy i Brukselę!
Merkel do lochu! Tusk do lochu!
Ale pan pomyśl! To po trochu
Zagarniać trzeba, rząd po rzędzie,
Aż tu królową Polski będzie!
- Królową Polski? –wójt oniemiał
I orczyk co go w garści trzymał
Wypadł mu z garści.
- Panie wielki!
Tu se poprawił trochę szelki..
- Pan, panie prezes….! Masz człowieku
Ty dla nas plan… na wiek wieków!
Więc z nami zgoda! Gdy królową,
Ta Szydła Pierwsza…! Swoją drogą
O tobie różnie mówią ludzie.
Nikt więc w tym z KOD-u polskim brudzie
Cię nie rozumie… Panie Nasz!
Poparcie narodowców masz!!!
Kaczor wyczołgał się spod stołu.
Z wójtem ściskali się pospołu
Śpiewali pieśni narodowe
I dalej wiedli swą rozmowę…
O Polsce, szydle, innych sprawach,
O z krzyżem, z godłem tych zabawach,
Jak opozycję da się zniszczyć
I wszystkie wspólne plany ziścić…
A Polska?
Się zastanawiała
W jakie to szambo się dostała.
Śmieszne? – Nie śmieszne drodzy moi
Bo kaczor z wójtem mogą zgnoić
Marzenia o Ojczyźnie nasze
I je utopić w szambie kaczym!