W czasie, gdy kolejne indeksy amerykańskiej giełdy biją kolejne rekordy (chociaż tak naprawdę, żadnego jeszcze nie pobiły, bo są to tylko kategorie nominalne nie uwzględniające ogólnego wzrostu cen), coraz częściej mówi się o ożywieniu i wychodzeniu gospodarki amerykańskiej z kryzysu (tzw. recovery).
Taką główną miarą mającą obrazować ten postęp ma być stopa bezrobocia (a precyzyjniej rzecz ujmując stopa bezrobocia U3). Która przedstawia się następująco:
research.stlouisfed.org/fred2/graph/
I cóż pierwszy rzut oka mówi wszystko jest na dobrej drodze, bezrobocie spada regularnym tempem. Nie ma powodów do niepokoju.
Jeżeli bezrobocie spada to wskaźnik zatrudnienia (czyli ilość osób pracujących w danym przedziale wiekowym do ilości ogólenej osób będącym w danym przedziale wiekowym) powinien rosnąć, czy tak się dzieje???
Na to pytanie odpowiedź daje poniższy wykres:
research.stlouisfed.org/fred2/graph/
Tutaj sytuacja nie wygląda już tak różowo. Jak to jest naprawdę bezrobocie spada, a wskaźnik zatrudnienia nie rośnie - o co chodzi.
Bezrobocie jest liczone na podstawie następującego wzoru:
UNRATE = 1 - EMRATIO / CIVPART
gdzie CIVPART jest stopniem partycypacji ludności w rynku pracy. Jeżeli EMRATIO się nie zmienia, a bezrobocie spada, znaczy to tyle, że CIVPART, czyli mianownik w tym wzorze musi spadać.
I tak się dzieje, co obrazuje poniższy wykres:
research.stlouisfed.org/fred2/graph/
Spadające bezrobocie w USA jest póki co w całości efektem i wynikiem, wycofywania się coraz większej ilośći zniechęconych poszukiwaniem zatrudnienia bezrobotnych.
Zagadka wyjaśniona.
Na plus dla gospodarki USA, należy zaliczyć fakt, iż cały czas wytwarza ona wystarczającą ilość miejsc pracy aby absorbować nowo wchodzących na rynek, jako, że ilość siły roboczej w USA cały czas się zwiększa, w odróżenieniu np. do Polski, gdzie obecnie Polska przeszła przez punkt przegięcia i zasób siły roboczej będzie spadał w najbliższej przyszłości.