WAD WAD
747
BLOG

Polska polityka pieniężna A.D. 2013

WAD WAD Gospodarka Obserwuj notkę 0

Od czasu wybuchu kryzysu finansowego coraz więcej nawet tak zwanych "zwykłych ludzi" dowiedziało się lub dowiaduje się, jak ważną rolę pełni w gospodarce, a także przez to w ich życiu, polityka pieniężna.

Bankierzy centralni, co także zauważył prezes Belka, stali się poniekąd rodzajem celebrytów, a ich ruchy są bacznie obserwowane, a wypowiedzi uważnie analizowane. Polska nie jest jeszcze na tyle rozwiniętą gospodarką, a ludzie nie są na tyle świadomi, żeby wiedzieć i rozumieć jak wiele polityka pieniężna determinuje. W Polsce panuje przekonanie, że los gospodarki leży w rękach polityków i to oni są "odpowiedzialni" za bezrobocie, jego wielkość i kierunek w jakim ono się zmienia.

Sumnerowska krytyka (od prof. Scotta Sumnera, który ten pogląd rozpropagował) mówi, że starania ministerstwa finansów, są na nic, gdyż w każdej chwili mogą być zniweczone przez władze monetarne, które wykreowany przez deficyt publiczny popyt mogą uśmiercić swoją "twardą" polityką.

Warto wiedzieć, że za rynek pracy i bezrobocie w większym stopniu odpowiada polityka pieniężna, niż "rząd" i politycy, jak się to powszechnie uważa.

W tym kontekście chciałbym przeanalizować i skomentować zachowanie polskich władz monetarnych, czyli Rady Polityki Pieniężnej RPP.

Bardzo chciałbym polecić wszystkim wywiad z prof. Osiatyńskim, który w moim przekonaniu najtrafniej mówi o poityce pienieżnej, o tym co ona może, a czego nie może:
stooq.pl/n/

Sposób myślenia prof. Osiatyńskiego nie dziwi, gdyż jest on bardzo bliski PostKeynesowskiej szkole ekonomii i jest wybitnym znawcą prac Michała Kaleckiego. To właśnie predykcje ekonomistów pracujących w oparciu o paradygmaty będące najbliższymi tego sposobu myślenia okazały się najbardziej trafne, użyteczne i sprawdziły się w największym stopniu. Mam tu na myśli w szczególności: Hyman'a Minsky'ego, Steve'a Keen'a (a także innych jak Michael Hudson, Dean Baker, etc).

(Pisząc te słowa jeszcze nie wiemy jaka będzie kandydatura prezydenta do RPP w miejsce Zyty Gilowskiej. W moich oczach jedynie prof. Andrzej Sławiński może stawać do jakiejkolwiek konkurencji z prof. Osiatyńskim w kategoriach kompetencji do zasiadania w RPP. Stąd też, jeżeli prezydent zdecyduje się powołać właśnie jego będzie to w moich oczach najbardziej trafna decyzja jaką podjął w całej kadencji.)

Analizując polską politykę pieniężną należy zwrócić uwagę, iż ma ona bardzo krótką historię, gdyż przed 1989r. o polityce pienieżnej jako takiej nie można było mówić. Lata 90' były czasem leczenia ran po okresie hiperinflacji, która wybuchła po zmianie systemu gospodarczego. Należy też podkreślić, że hiperinflacja ta nie była wynikiem jakichś błędów w polityce gospodarczej ekipy, która objęła władzę po PZRP, ale raczej wynikiem skumulowanych dekad, kompletnie fatalnej, irracjonalnej polityki gospodarczej władzy niedemokratycznej sprzed 1989r.

Dlatego też politykę pieniężną najlepiej jest oceniać po roku 1999, a nawet 2000, gdyż wtedy stała się ona "stabilna" i najbardziej porównywalna z tym co obserwujemy w krajach wysokorozwiniętych.

Należy w tym miejscu podkreślić jedną niezmiernie istotą rzecz, polska polityka pieniężna kreowana przez RPP (powołaną w 1998r.) od 1999r. prowadzona była w warunkach permanentnego zewnętrznego, podażowego szoku, mianowicie CENY ROPY NAFTOWEJ (wyrażonej w PLN, z uwzględnieniem kursu walutowego).

Cena ropy brent przedstawiała się następująco:

O ile cena ropy w lutym 1999 r. było to ok. 40 PLN za baryłkę to po 13 latach w marcu 2012 cena ta sięgnęła 400 PLN za baryłkę. Czyli przez ten okres był to wzrost 10krotny. Co daje średnioroczny wzrost:

=(400 / 40)^(1/13) = 20%

Średnioroczny wzrost ceny ropy w PLN w tym okresie to było 20%! Ta liczba daje wyobrażenie, w jak trudnych warunkach musiałabyć prowadzona polityka pienieżna. W tym czasie ogólny poziom cen zwiększył się w Polsce jedynie o 50%.

Cóż zatem zaabsorbowało wzrost ceny tego najistotniejszego dla funkcjonowania gospodarki surowca. W moim przekonaniu w dużym stopniu były to płace poprzez mechanizm spadających jednostkowych kosztów pracy. W warunkach permanentnej wysokiej stopy bezrobocia odbywał się stały silny nacisk na płace. Świadectwo tego znajdziemy w statystyce dotyczącej udziału pracy (labor share) w PKB.

Udział ten obniżył się w Polsce z 66,5% w roku 1996 do 53,2% w 2012:

stats.oecd.org/Index.aspx

Spadek ten był jednym z największych spośród krajów OECD dla których są dane. To jest właśnie ta słynna konkurencyjność płacowa polskich pracowników - fakt, że przez prawie dwie dekady wynagrodzenia nie rosły tempem wydajności. Wzrost wydajności znajdował swoje odzwierciedlenie w rosnących zyskach firm i udziale kapitału w PKB.

Z tego wywodu wnioskuję, że to właśnie permanentnie RESTRYKCYJNA polityka pieniężna pozwoliła zaabsorbować ten szok podażowy kosztem bezrobocia. Już w swoim poprzednim wpisie zwracałem uwagę na to, że taka polityka powoduje szkody w DŁUGIM terminie dla kraju i potencjału gospodarki:

iluzja.pieniadza.salon24.pl/493002,polska-polityka-przeciwko-wlasnym-obywatelom

Teraz pragnę jedynie przypomnieć:

1. histereza bezrobocia

2. spadek dzietności widoczny we wskaźniku TFR

3. nasilenie tempa emigracji

Każdy niech sobie sam indywidulanie odpowie, czy warto było mieć takie niskie tempo wzrostu cen, takim kosztem?

Tak jak pisze prof. Tim Duy recesja przychodzi wtedy gdy bank centralny odwraca krzywą rentowności. Prezentuje on przy tej okazji świetny wykres:

economistsview.typepad.com/timduy/2013/03/the-recovery-is-real.html

Podobne zjawisko możemy zaobserwować dla gospodarki Polski:

research.stlouisfed.org/fred2/graph/

Za każdym razem, gdy RPP podnosiło stopy recesja (lub spowolnienie) w niedługim czasie przychodziła. W tych okolicznościach "korzystano z okazji" na recesyjną dezinflację i obniżano stopę inflacji coraz niżej.

Takie zachowanie na zachodzie ochrzczono jako "The Great Moderation". Czas pokazał, że wcale nie było to takie "The Great", ani tym bardziej "Moderation". Steve Keen trafnie spłentował to, że była to jedynie cisza przed burzą, a raczej przed huraganem.

Co niezwykle interesujące jeszcze przed Hyman'em Minsky'im w roku 1943 Michał Kalecki opublikował artykuł w którym wykazał możliwość takiego rozwoju wypadków:

mrzine.monthlyreview.org/2010/kalecki220510.html

Wydaje mi się, że w Polsce nie jest możliwy tego typu kataklizm, gdyż poziomy zadłużenia prywatnego są na dużo niższych poziomach. W Polsce spadające jak kamień realne stopy procentowe są raczej pochodną tragicznej demografii (jedynie Japonia i Korea Płd. mają porównywalnie złą)  i ewentualnie nasilającego się rozwarstwienia dochodowego, związanego z przesunięciem dochodów w stronę kapitału.

W tym momencie chciałbym rozważyć kwestię, co dalej? W każdym z ostatnich trzech cyklów obniżek stóp procentowych, RPP obniżała je o ok. 2,5%. Jednakże, potem nie było już możliwości powrotu na poziom z którego startowano. Realna stopa procentowa ulegała obniżeniu.

Obecnie mimo, że członkowie RPP już deliberują nad tym kiedy zaczną stopy podnosić, Wskaźnik Przyszłej Inflacji pokazuje, że jeszcze długo może nie być po co:

www.obserwatorfinansowy.pl/forma/analizy/ceny-beda-stabilne-albo-spadna/

Żeby z tymi prognozami nie skończyło się tak jak miało to miejsce w Szwecji, gdzie Riksbank przez długi czas prognozował inflację:

www.voxeu.org/article/riksbank-neglecting-price-stability-objective-counteracting-full-employment-and-increasing-household-debt

Aż w końcu musiał się "poddać" i obniżył wczoraj stopy proc. do poziomu 0,75%.

Za porażkę RPP także należy uznać fakt, że inflacja (bazowa) znajduje się już od pełnych 12 msc poniżej dolnego przedziału celu inflacyjnego.

W tym miejscu chciałbym jeszcze raz przywołać wywiad z prof. Osiatyńskim, który słusznie zauważa, że to jednostkowe koszty pracy są głównym "driverem" inflacji. W sytuacji gdy prawdopodobnie wzrost cen ropy stanął, RPP powinna pozwolić przez dłuższy czas na wzrost płac szybszy od wydajności pracy i przez to zwiększenie się udziału pracy w PKB. Takie założenie wymagałoby zaakceptowania przez dłuższy czas inflacji popytowej (wywołanej wzrostem płac) w okolicach 3%-4%, podejrzewam, że tylko to pozwoliłoby na odrobienie chociaż w części strat jakie ponieśli pracownicy przez ostatnie 20 lat.

Oczywiście tak się nie stanie. (Nie jestem naiwny.) RPP podwyższy stopy proc. już w momencie gdy inflacja sięgnie 2%, co po krótkim czasie zaskutkuje recesją, bezrobociem i deflacją. Pytanie, czy RPP będzie miała po tym miejsce na cięcie stóp i czy nie będzie to już moment w którym polskie stopy proc. oprą się o granice "zero" (zero lower bund)  skutkując nieprzyjemną pułapką płynności, którą obserwujemy na Zachodzie od pół dekady (a w Japonii od dwóch dekad).

Osobiście podzielam zdanie Laurence'a Ball'a, że cel inflacyjny 2% (2,5%) to za mało:

www.voxeu.org/article/case-4-inflation

Bliskość zera i związane z tym nieprzyjemne skutki jakie wynikają z nominalnej sztywności cen i płac, co chyba najlepiej jest zobrazowne na tym wykresie, pokazującym rozkład zmienności płac w USA:

www.frbsf.org/economic-research/publications/economic-letter/2013/july/wages-unemployment-rate/

Powinny skłonić ustawodawcę do rozważenia kwesti, czy nie ustawić przedziału celu inflacyjnego w zakresie

(2% - 6%)

Szczególnie dolna granica celu powinna być mocno "broniona", gdyż jak pokazuje praktyka, każde zejście inflacji poniżej dolnego progu, skutkuje nasilonymi napięciami na rynku pracy.

W sytuacji, gdy w wyniku zmian strukturalnych REALNE stopy procentowe są na tak niskim poziomie, obniżki nominalnych stóp procentowych mogą okazywać się za słabe by gospodarka operowała w potencjale, gdyż będą one ograniczone przez dolną granicę zera.

Podsumowując, polska politykę pieniężną oceniam jako nadmiernie restrykcyją. Tak jak to ironicznie stwierdził prezes Belka, wpływ jego działań na ceny ropy w Londynie jest "słaby". Najnowsza projekcja inflacji (listopad 2013) pokazuje, że wskaźnik inflacji może nie sięgnąć środka przedziału celu 2,5% do końca 2015 r. Jednostkowe koszty pracy dalej spadają, udział pracy w PKB się zmniejsza. Otoczenie zewnętrzne pozostaje bardzo słabe, ceny ropy prawdopodobnie osiągnęły swój szczyt, a jeżeli nie, to raczej operują nieopodal.

W tej sytuacji w tej kadencji rada nie powinna podwyższać już stóp (do końca 2015r.), co między słowami sugeruje prof. Osiatyński. Większy nacisk powienien zostac położony na stopę bezrobocia i refleksję nad tym co zrobić, aby wreszcie płace (nominalne) zaczęły rosnąć szybciej niż (nominalny) PKB i czy podwyższony cel inflacyjny nie byłby w tych okolicznościach pomocny. No i oczywiście pogodzenie się przez RPP z faktem, że realne stopy proc. mogą być w Polsce już permatnetnie bardzo niskie (o ile nie ujemne) podobnie jak ma to miejsce na zachodzie. W końcu wiele lat ciężko na to "pracowano", poprzez tolerowanie ogromnego bezrobocia i malejącej siły i pozycji przetargowej pracownika.

 

Czas zebrać owoce tej "ciężkiej pracy".

WAD
O mnie WAD

"Without data, you are just another person with an opinion" Andreas Schleicher, "It is difficult to get a man to understand something, when his salary depends upon his not understanding it!" Upton Sinclair "How do we know economists have a sense of humour? They use decimal points in their forecasts." William Bernstein "Productivity isn’t everything, but in the long run it is almost everything. A country’s ability to improve its standard of living over time depends almost entirely on its ability to raise its output per worker." Paul Krugman, The Age of Diminishing Expectations (1994)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka