Proces zacierania historii Polski i pozbawiania Polaków poczucia tożsamości narodowej ma się dobrze. Coraz częściej do przestrzeni publicznej przemycane są (niby przypadkiem) symbole lub postaci ewidentnie kojarzące się z systemami totalitarnymi. Najlepszym tego przykładem była niedawno kampania reklamowa jednej z sieci komórkowych z użyciem wizerunku Włodzimierza Ilicza Lenina . Na skutek protestów (głównie internautów) kampanię wstrzymano, ale niesmak pozostał. Pozostało również pytanie. Czy copy-writer lub agencja reklamowa tworząca tego typu reklamy to analfabeci bez przygotowania merytorycznego? Czy może chodzi o test inżynierii społecznej polegający na sprawdzeniu , czy Polacy jeszcze negują Włodka L. i jego ideały, czy może jest część narodu, która nie zna lub nie pamięta internacjonalistycznego (obecnie unijnego) komunizmu i chętnie je poprze w określonej sytuacji. Próby forsowania lewackich poglądów i zaszczepiania obrazoburczej , lewicowej pseudokultury są na porządku dziennym.Tego typu akcje przeprowadza się wśród zblazowanych dobrobytem społeczeństw zachodu. Są tego wymierne efekty społeczne np. we Francji , gdzie rządy socjalistów łamią kolejne, do tej pory nieprzekraczalne zapory moralności i przyzwoitości. Dla lewactwa pojęcie przyzwoitości nie istnieje.
Oto kolejny przykład.
Ostatnio jadąc warszawskim tramwajem linii 17 zobaczyłem na słupie ogłoszeniowym w rejonie siedziby TVP (!) plakat z Adolfem Hitlerem w roli głównej. Później dopiero dowiedziałem się , że jest to "dzieło" autorstwa Maurizio Cattelana , kórego wystawę prac można obejrzeć w (UWAGA!) Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowskiw Warszawie. I to wielkie "artystyczne" wydarzenie stało się pretekstem do wytapetowania stołecznego miasta wizerunkami tego zbrodniarza. Pochodzę z powstańczej rodziny i nie życzę sobie , aby w mieście, które poniosło tak wielką ofiarę krwi i było zmiecione z powierzchni ziemi przez niemiecko-nazistowskie hordy ktokolwiek (w dodatku za pieniądze z moich podatków) oswajał młode pokolenia Polaków z katami naszego umęczonego narodu i próbował nadać im ludzką twarz w ramach lewacko-artystycznej prowokacji. Kogo reprezentują władze Warszawy skoro dopuszczają do promowania totalitaryzmu na naszych ulicach?
P.S. Następnego dnia nie bez satysfakcji stwierdziłem , że ktoś nie czekał na reakcję Ratusza i sam wymierzył sprawiedliwość wyrywając z w/w plakatu plugawą mordę Hitlera. W ten sposób z Hitlera pozostał tylko bezimienny kadłubek-kurdupel. Poczułem , że znowu jestem w Warszawie i nawet trochę zazdrościłem temu komuś , że zadziałał tak radykalnie. Mam tylko obawę , czy władze miasta nie zaczną szukać sprawcy tej spektakularnej akcji. Bo czyż można tolerować, gdy nieodpowiedzialny obywatel niszczy tzw. kulturę masową?