Przepraszanie za wroga jest śmieszne i dziwaczne i Tokarczuk, Krzemiński i spółka przepraszając za działania kogoś, kogo otwarcie nie lubią, robią cyrk. Przepraszać można za swoich, za ludzi, z którymi się identyfikujemy, za których czujemy się odpowiedzialni, z którymi w większości spraw - poza tą jedną - się zgadzamy.
Ale cyrkiem było też wykorzystanie zdjęć w orędziu. Był to nieprofesjonalizm nie przystojący polityce na szczeblu głowy państwa. Znalezienie sobie jakiegoś zdjęcia czy tekstu w Internecie i swobodne publiczne wykorzystanie go bez pytania o zgodę twórców jest nie tylko niezgodne z prawem, jest też wyrazem przekonania o odizolowaniu Polski, myślenia, że jeśli to jest z zagranicy, to nikt z zagranicy nie będzie wiedział, co się dzieje w Polsce i nikt z Polski nie dowie się, skąd zostało to wzięte z zagranicy. Prawo do własności wizerunku należy do tych świętych praw własności, które się szanuje niezależnie od osobistego stosunku do właściciela. Szkoda na wizerunku państwa, jaką to spowodowało, nie będzie wynikała - poza wąskimi środowiskami - z wątku homoseksualnego, ale z wątku nie poszanowania uznawanych przez cały cywilizowany świat praw autorskich. Równie dobrze JK mógłby wziąć za podkład muzyczny utwór jakiegoś zespołu nie pytając ich o zgodę i nie płacąc tantiem, bo sobie ściągnął plik mp3 z Internetu.
W tym widowisku obie strony okazały się wzajemnie siebie godne - żałosność polskiej polityki.