Dużo tu ostatnio wpisów na temat JOW-ów. Nie wiem jak inni, ale ja nie mogę już dłużej znieść słuchania, że jedyną alternatywą dla naszej szkodliwej ordynacji wyborczej są właśnie JOW-y albo tzw. system mieszany. Poniżej moja konstruktywna krytyka, w postaci nowej, alternatywnej ordynacji wyborczej, która byłaby lepsza od JOW-ów, systemu mieszanego czy nawet STV, nie mówiąc już o obecnym systemie. Ta „innowacyjna” myśl powstała bez zapomogi z Unii, a w ramach obywatelskiej postawy dzielę się nią z Wami:
Jak miałaby działać proponowana przeze mnie ordynacja?
Bardzo prosto: głosujemy tak jak dotychczas tj. na nazwiska przynależące do jakichś partii.Następnie:
-
Partia, która zebrała najwięcej głosów dostaje „z automatu” 51% miejsc w Sejmie.
-
Pozostałe partie dzielą się proporcjonalnie (bez progu wyborczego!) pozostałymi 49% miejsc.
Pozornie nic nadzwyczajnego, ale okazuje się, że taki system rozwiązuje całą masę problemów, jednocześnie spełniając postulat p. Kukiza (odpartyjnienie) - oto dlaczego:
Dlaczego jest to lepsze od JOW-ów i obecnej ordynacji?
Argumenty w bliżej niesprecyzowanej kolejności, więc proszę przeczytać do końca:
-
Partia która wygra może rządzić samodzielnie i nie traci kilku miesięcy na początku kadencji na tworzenie jakichś dziwnych koalicji (handel stanowiskami itd.).
-
Realizowany jest całościowy program danej partii, a nie jakiś nie trzymający się kupy miks będący efektem kompromisów w koalicji.
-
Wygrywająca partia może realizować swój program i może być potem z tego rozliczana (koniec wymówek: „chcieliśmy, ale koalicjant nie pozwolił”).
-
Wygrywająca partia ma 51% co z jednej strony pozwala rządzić, ale jednocześnie to za mało, żeby np. zmieniać konstytucję. Nie grozi więc np. to, że PO/PIS jakimś cudem zdobędzie 2/3 miejsc w Sejmie i zmieniając konstytucję ustanowi dożywotnio prezesa partii królem Polski... ;-) Zarówno obecnie jak i przy JOW-ach jest to możliwe. Przy JOW-ach nawet bardzo możliwe (p. rozkład miejsc w Senacie).
-
Zmiana na taką ordynację nie wymaga zmian w konstytucji, a więc jest łatwiejsza do wprowadzenia niż zmiana na JOW-y, które wymagają zmian w konstytucji.
-
Taka ordynacja może być jedyną szansą dla takiej partii jak PIS (mającej podobno małe zdolności koalicyjne) na to, żeby móc samodzielnie rządzić. PIS powinien więc poprzeć taką ordynację.
-
Z drugiej strony jest to jedyna ordynacja, która zapewni mniejszym partiom takim jak PSL, SLD czy Ruch Palikota szansę na to, żeby pozostać w Sejmie. Tym samym już na „dzień dobry” taki system powinien mieć poparcie ponad połowy obecnego Sejmu (PIS + małe partie). Małe partie na pewno nie poprą JOW-ów, bo te usuną je z Sejmu. JOW-ów nie popierał także nigdy PIS, a Platforma sama nie da rady ich przegłosować.
-
W proponowanym systemie, żeby mieć przedstawiciela w Sejmie wystarczy tylko ok. 130.000 głosów w skali kraju! (30mln wyborców / 225 mandatów) Oznacza to, że ordynacja taka wprowadziłaby do Sejmu nowe partie, nowe twarze i co za tym idzie nowe idee. Zobaczylibyśmy w nim zarówno Korwina, jak i Zielonych, Partię Pracy i różne inne dziwne organizacje. Koniec zabetonowanej sceny! Podobno jest demokracja, więc różne grupy społeczne powinny mieć swoich przedstawicieli w Sejmie, niezależnie od tego czy się z nimi zgadzamy czy nie. Prawda?
-
Prezes partii ciągle ma wpływ na kolejność kandydatów na listach wyborczych – tu nie trzeba nic zmieniać. To kolejny argument za tym, że ten system miałby szanse na przyjęcie, a prezesi partii nie stawaliby okoniem, jak wobec JOW-ów.
-
Z drugiej strony władza prezesa byłaby jednak znacznie mniejsza niż dotychczas (to do zwolenników JOW-ów i p. Kukiza). Jak już zauważyłem wystarczy ok. 130.000 głosów poparcia i jesteśmy w Sejmie. Jeżeli więc prezes chce usunąć ze swojej partii jakąś znaną personę, społecznika, konkurenta itp., to ten odpowiada prezesowi: jeżeli mnie usuniesz, to zakładam swoją partię - 130.000 głosów w skali kraju na pewno zdobędę i do Sejmu się dostanę! Tak - przy takiej ordynacji jest możliwe, że do Sejmu dostają się pojedyncze, niezależne od nikogo osoby. Po prostu osoba taka zakłada swoją partię - "Ruch Poparcia Iksińskiego" i jeżeli tylko taka "partia" zdobędzie 130 tys. głosów, to Iksiński wchodzi do Sejmu. Na tej zasadzie w Sejmie mogliby się znaleźć chyba wszyscy kandydaci z ostatnich wyborów prezydenckich (są na sali zwolennicy Ogórkowej czy Brauna?) Ale najważniejsze jest to, że takie rozdrobnienie nie przeszkadzałobyrządzić ugrupowaniu, które wygrało! Co więcej...
-
...w przypadku JOW-ów o taką niezależność od prezesa partii jest o wiele trudniej: okręgi mają mieć ok. 70.000 wyborców, więc jeżeli ktoś chce kandydować samodzielnie, to musi najpierw wybrać jakiś konkretny okręg i w nim zdobyć ponad 35.000 głosów, żeby wygrać. Zdobyć 35 tys. z 70 tys. jest trudniej niż 130 tys. z 30 mln wyborców!
-
W tym systemie zawsze ktoś rządzi – w obecnym systemie możliwe jest (choć wiem, że to raczej teoria), że do Sejmu dostaje się 20 partii (każda mająca 5% poparcia) i wtedy ciężko o koalicję. Możliwy jest chyba także taki „kwiatek”, że nie dostaje się żadna partia (wszystkie mają poniżej 5% poparcia i ze względu na próg wyborczy żadna się nie dostaje). Te dwa skrajne przykłady dowodzą, że obecna ordynacja jest po prostu źle zaprojektowana.
-
Rośnie frekwencja – do wyborów idą ci, którzy dotychczas nie głosowali, bo wiedzieli, że mała partia, którą popierają nie ma szans dostać się do Sejmu. Społeczeństwo jest lepiej reprezentowane w Sejmie, a ludzie widzą, że demokracja jednak działa, a ich głos się liczy. Chyba o to powinno chodzić?
-
Proponowana ordynacja nie wymaga prawie żadnych zmian na etapie głosowania. Są praktycznie te same karty do głosowania, co stanowi przewagę np. nad ordynacją STV. Można by ew. pomyśleć o takiej zmianie, żeby zamiast stawiać iksa przy nazwisku wybranego kandydata, wpisywać jego numer (a ponumerowana lista wszystkich nazwisk rozwieszona byłaby w lokalu wyborczym).
Mamy więc do wyboru:
-
Obecną ordynację, która jest pod wieloma względami zła (wymusza zawieranie koalicji, betonuje scenę polityczną, nie dopuszcza do głosu małych partii, a tym bardziej pojedynczych, niezależnych osób).
-
Ordynację JOW, która też jest daleka od ideału (betonuje jeszcze mocniej), a co najważniejsze nie ma szans na przegłosowanie jej w Sejmie (tylko PO ją popiera i to w wersji mieszanej, co p. Kukizowi i tak nie odpowiada).
-
Ordynację mieszaną popieraną przez PO i niektórych komentatorów, ale odrzucaną przez główny motor zmian ordynacji czyli p. Kukiza.
-
Proponowaną wyżej ordynację, która rozwiązuje szereg problemów, z którymi borykamy się od ~25 lat i która mogłaby być kompromisem godzącym różne środowiska – małe partie, duże partie i „antysystemowców”. Jednocześnie dbałaby o preferencje wyborców i pozwalała na sprawne rzadzenie państwem.
Jeszcze ostatnia wątpliwość: ktoś może zapyta jak to może być, że zwycięzca bierze aż połowę miejsc w Sejmie? Ano, normalnie. W sporcie jest tak samo. Zwycięzca jest tylko jeden i jakoś nikogo nie obchodzi, że drugi na mecie był tylko o 0,01 sekundy wolniejszy. Przegrał i już. Zresztą odniesienia do sportu nie są tu konieczne. W wyborach prezydenckich też tylko jedna osoba wygrywa i jakoś z tym żyjemy.
Jeżeli więc uważacie, że powyższa propozycja ma sens, przekazujcie ją swoim znajomym, rodzinie czy wręcz politykom, jeżeli macie z nimi w ogóle jakiś kontakt... ;-) A w międzyczasie czekam na komentarze.