Jacek Łęski Jacek Łęski
76
BLOG

Piłka, a sprawa polska i ukraińska

Jacek Łęski Jacek Łęski Polityka Obserwuj notkę 24
Zawsze traktowałem towarzystwo piłkarskie z dużym sceptycyzmem. Nie podobało mi się kibolskie środowisko, a jako przepuszczony w młodosci przez klasę sportową, wiedziałem, że szukać wśród sportowców wzorów osobowych to niełatwe zadanie. (W tym kontekscie nieprawdopodobnie sympatycznym znanym mi osobiście wyjatkiem jest Roman Kosecki: świetny, skromny i inteligentny facet) A tu dzisiaj masz babo placek! taka wiadomość! Nie dość, że szykuje się wielka impreza, która będzie samograjem promocyjnym dla Polski, to jeszcze miliony euro inwestycji, zarobek dla ludzi i nowe stadiony, które gdy EURO 2012 minie w Polsce zostaną. No i jeszcze jedno z czego bardzo się cieszę: że bedziemy organizować imprezę razem z Ukrainą. Tu pozwolę sobie na garść osobistych refleksji, jako że Ukraina stała się dla mnie od jakiegos czasu prawie druga Ojczyzną. (tak przy okazji, trudno byłoby znaleźć w Europie dwa inne narody, które maja tyle wspólnego: i historii i wojen i przodków i terytoriów i nawet słów w języku) Ci Ukraińcy to mają farta: jak już sie wydawało, że kraj pograży się na dobre w maraźnie i mętnych układach politycznych, zdarzył się cud pomarańczowej rewolucji. A przecież wszyscy obserwatorzy sceny politycznej, nawet ci superkompetentni i przenikliwi nie byli w stanie tego przewidziec jeszcze parę dni przed wybuchem społecznego buntu przeciw sfałszowanym wyborom. I to dotyczy wszystkich analityków, i zachodnich i polskich i rosyjskich i samych Ukraińców. Potem poszczęściło im się przy Eurowizji w 2005. Tego też nikt się nie spodziewał. A teraz decyzja o EURO 2012 i to w momencie politycznego zamętu w Kijowie. Wszystkie te wydarzenia mają jeden wspólny element. Nie pozwalają Ukrainie ot, tak ześliznąć się w objęcia starych sowieckich układów, czego wielu by sobie życzyło. Kuczma przed fatalną dla siebie końcówka rządów napisał (albo raczej napisano mu) książkę "Ukraina to nie Rosja". Było w tym wiele politycznego cynizmu, bo w ostatnich miesiącach swej kadencji zrobił co mógł by Ukraina wróciła na pozycję wasala Wielkiego Brata w Moskwie. Paradoks polega na tym, że przypadkiem napisał prawdę. To mimo pewnych zewnętrznych podobieństw to zupełnie inna para kaloszy. Każde otwarcie ukraińskiego społeczeństwa na kontakty z ogólnie rozumianym Zachodem wzmacnia wśród milionów ludzi tęsknotę za tym, by kraj stał się normalny, choćby w połowie tak, jak Polska. To jest tęsknota za policjantami, którzy raczej nie biora łapówek, za władzami miejskimi, które choćby trochę dbają o mieszkańców, za niefałszowanymi wyborami, za tym by posłów nie kupowało sie jak stada baranów hurtem z partii do partii. To pragnienie życia w kraju, którego nie dławi biurokracja tak szalona, że polskie kłopoty z urzedami wydają się przy tym zupełnie nieistotne. To wreszcie chęc podróżowania po Europie chocby w połowie tak swobodnie jak to dziś wolno robić Polakom. Każde wzmocnienie kontaktów Ukrainy ze światem ułomnej, ale jednak realnej demokracji, wzmacnia te pragnienia i przewietrza nieco głowy, często jeszcze zadurzone postsowieckim czadem. Te pragnienia są obecne wśród młodych ludzi i na wschodzie i na zachodzie Ukrainy. I we Lwowie, i w Kijowie i w Doniecku. Jesli piłkarskie mistrzostwa choć troche pomoga je realizować, to gotów jestem iść na wszystkie mecze w Warszawie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka