Jacek Zdrojewski Jacek Zdrojewski
36
BLOG

W drodze do raju

Jacek Zdrojewski Jacek Zdrojewski Polityka Obserwuj notkę 4

W poniedziałkowym programie Tomasza Lisa, premier Donald Tusk ujawnił receptę na sukces i szczęśliwość Rzeczypospolitej. Polega ona mianowicie na tym, że posady Prezydenta RP i Premiera RP powinien piastować Donald Tusk.

Ponieważ, w zgodzie z Konstytucją jest to niemożliwe, oba te stanowiska muszą być obsadzone przez polityków PO z tym, że Donald Tusk nie zdecydował jeszcze, które chce piastować. Tylko takie rozwiązanie może zapewnić dynamiczny rozwój i dobry byt Polski oraz spełni nadzieje Polaków. Recepta prosta. A jednak.

Pomijam groźbę koncentracji władzy w rękach jednej partii i brak wzajemnej kontroli władz wykonawczych - co przypomnijmy sobie było tak gwałtownie krytykowane przez polityków dzisiaj tworzących Platformę Obywatelską za czasów Millera i Kwaśniewskiego. I choć wtedy przekonywano, tak jak dzisiaj Donald Tusk, że taki układ rokuje nadzieje na stabilizację i wyprowadzenie Polski najmniejszymi kosztami społecznymi z dramatycznej zapaści gospodarczej to szybko okazało się, że ambicje i aspiracje ówczesnego prezydenta dotyczące kontroli i władztwa we wszystkich obszarach życia państwowego właśnie życie publiczne i polityczne destabilizuje.

Pomijam niejasne powiązania i działania kamaryli Donalda Tuska zwane aferami. Mamy w Polsce tendencję do analizowania faktów gdy już się stały. Zgodnie z przysłowiem „mądry Polak po szkodzie’’. Pragnę zatem zwrócić uwagę w czyim imieniu i jaką politykę realizuje rząd PO-PSL. I namawiam do refleksji.

Rząd Donalda Tuska działa w imieniu bogatych. Chcę być dobrze zrozumiany. Nie w imieniu ludzi dobrze zarabiających, którzy przez wielu rodaków żyjących skromnie bądź na granicy ubóstwa lub biedy mogą być postrzegani jako krezusi. I nie w imieniu tych przeciętnych ciężko pracujących ludzi. Ten rząd działa w imieniu najbogatszych. Rodzimych oligarchów, grup biznesowych i finansowych. Dowodzi tego wprowadzony system podatkowy, zyski z którego zawłaszczyli właśnie oni. Dowodzi tego planowana prywatyzacja, która w dzisiejszych warunkach będzie społecznie tak niekorzystna, że aż rabunkowa. Profity powędrują do kasy banków, koncernów i multimilionerów.
[strona_podzial]
Prawdą jest także to, że będzie ostatnią deską ratunku dla konającego budżetu państwa. Ten budżetowy dramat jest efektem dogmatycznej i doktrynalnej polityki gospodarczo-finansowej. Minister finansów tak wiele nakrętaczył i tak często mijał się z prawdą, że na miarodajne dane ekonomiczne trzeba poczekać aż zamkniemy rok kalendarzowy.

Absurdalne, wyłącznie na medialny użytek pomysły szybkiego wprowadzenia Polski do strefy Euro, przyniosły nam miliardowe oszczędności w wydatkach co z kolei zahamowało rozwój produkcji i spowodowało powiększające się bezrobocie. Można było inaczej walczyć z narastającym kryzysem, ale nikt nie chciał nawet na ten temat dyskutować. Coraz mniej pieniędzy wpływa do budżetu z podatków, coraz mniej środków na finansowanie służby zdrowia i ZUS.

Odsyłam do znakomitego tekstu Hausnera i Gronickiego z „Gazety Wyborczej”, w którym jest pokazane jak rząd manipuluje wskaźnikami i strukturą budżetu państwa by nie pokazać prawdziwego deficytu. A szacuje się go na 90 miliardów a więc więcej niż sławna czarna dziura budżetowa pozostawiona przez rząd AWS Jerzego Buzka i o wiele więcej niż pozwala na to nasza Konstytucja.

Ten deficyt to nasz wspólny dług. Przyjdzie go spłacać a bogaci tego nie będą finansować. Podatków broń Boże nie wolno podnieść. A reszta ich nie interesuje. To my przeciętniacy zapłacimy cięciami wydatków społecznych: pomocy społecznej, opieki socjalnej, redukcją należnych nam usług medycznych, brakiem wzrostu rent i emerytur. Pod nóż pójdzie cała sfera wydatków związanych z pomocą i zabezpieczeniem społecznym...
 [strona_podzial]
Już dzisiaj mówi się o likwidacji tzw. becikowego. Przypomnę, że otrzymać je mogą rodziny, w których dochód nie przekracza 500 złotych na głowę. Oznacza to, że po opłaceniu mieszkania i innych stałych kosztów na minimalnym poziomie pozostaje im 30 złotych na dzienne utrzymanie. Na jedzenie, na ubrania, na wczasy. Trzeba nie mieć wstydu by coś takiego planować.

Tak będzie, ale dopiero po wyborach prezydenckich i będzie się to nazywało reformą finansów publicznych. Do tego wyrywkowego rejestru należy dodać pomysły związane z reformą służby zdrowia. Sprowadzają się one do prywatyzacji i uwłaszczenia się niektórych środowisk lekarskich na majątku państwowym. Dla nas wszakże oznaczają tylko tyle, że w kolejce do usług medycznych pierwszy będzie stał pieniądz a na szarym końcu zwykły pacjent.

Premier Pawlak nie pozostawia wątpliwości. „Naszymi przyjaciółmi są przedsiębiorcy. Duzi i mali”. Tych małych wymienił chyba tylko dlatego by fraza dobrze brzmiała. Bo o czym tu mówić w kraju, w którym liczba ludzi zaliczanych do klasy średniej, pamiętacie to oni mieli być podstawą sukcesu Polski, stale maleje. W kraju gdzie strefa biedy i ubóstwa stale rośnie a bogactwo koncentruje się w obrębie coraz mniejszej ilości wybrańców.

W końcu w kraju, w którym dysproporcja dochodów tych najmniejszych do największych jest największa ze wszystkich europejskich państw postsocjalistycznych. Zaczynają dzielić nas przepaście - ekonomiczne i społeczne. Nie ma to nic wspólnego z europejskim modelem nowoczesnego państwa.

Premier Pawlak ma dzisiaj rację. Przyjaciółmi rządu są przedsiębiorcy. Ci duzi. A ci mali, których jest ciągle mniej i pracownicy to kto? Wrogowie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka