Wtorek. Dzisiejszy plan lekcji zaczyna się (nikt nie wie dlaczego) w okolicach godziny 10, a kończy przed 16. Tak więc w szkole przesiaduję prawie cały czas, w którym jest słońce.
Jednak jest ratunek - pianino! Gdybym miał iść na pianino po szkole to w sumie (godzina przejazdu w te i we wte) trwałoby to do 18. I kiedy tu cokolwiek zrobić? Bądźmy realistami, pracę domową zrobić się da, ale kiedy ja poleniuchuję?
Toteż o 7.15 wzruszam. I co widzę? Kolejkę tramwai od horyzontu do horyzontu (tego po drugiej stronie). Idę na przystanek, może zaraz ruszą, a motoroiaczy mówi, że już pół godziny stoi, a tam na początku kolejki nic się nie zmienia.
Już zamierzam się wycofać w stronę autobusu, gdy widzę, że tramwaje ruszają. No to w tył zwrot i do tramwaju. Ale można powiedzieć, że na tramwaju się przejechałem, bo odcinek zwykle pokonywany w 6-7 minut, ten jechał prawie pół godziny!
Po kolejnych, dzięki Bogu już bezproblemowych przesiadkach dotarłem na zajęcia.
Koło 9.00 już jechałem do domu. I znowu zonk, bo przy kolejnej przesiadce stałem na przystanku 15 minut.
Tymczasem na rondzie-skrzyżowaniu dwóch największych i najruchliwszych ulic miasta siadła sygnalizacja świetlna, a policji ani widu, ani słychu! Chociaż moim zdaniem kierowcy i tak radzilii sobie lepiej niż kiedy jest policja i "pomaga"!
W chwili dotarcia do domu moja pierwsza lekcja trwała już 10 minut. Zwykle jestem w domu pół godziny przed nią.
Uznawszy, że wiele nie stracę, bo mam dwa niemieckie pod rząd, poszedłem na ten drugi. Nawet pani, zazwyczaj straszna i niewyrozumiała, była w stanie zrozumieć powód mojego spóźnienia, co mnie zaskoczyła, ale widocznie była w dobrym humorze ;-). Zmarzłem przy tym wszystkim i skląłem na czym świat stoi (jak wiadomo stoi na grzbietach 4 wielkich słoni, stojących na skorupie wielkiego żółwia swiata - mam nadzieję, że nie muszę podawać jego nazwy ;-)).
I teraz pytanie, czy to wszystko przez Panią Waltz czy nie? Może ktoś odpowie?