„Nie ma sprawy, jest kolegium” to pierwsza paremia prawnicza, z którą w życiu spotkałem się w dzieciństwie, czyli dość dawno temu. Później, w czasie studiów tą cząstkę prawa postrzegałem jako nieistotną do tego stopnia, że się nią nie zajmowałem. Kilka lat temu k.w. pojawił się w kręgu moich zainteresowań z racji zakwalifikowania bicia w kościelne dzwony jako nieobyczajnego wybryku. Na idiotyzm tego wskazałem w felietonie, który zamieściła na swoim portalu gościnna i przyjazna wówczas dla mnie „Rzepa”.
http://www.rp.pl/artykul/948835-Dzwiekowe-immisje-to-nie-wybryk.html
Wskazałem w nim, że ukaranie było aktem wyjątkowo chamskiego antyklerykalizmu.
Minęło 5 lat i oto mamy wyrok SN w sprawie sygn. akt IV KK 475/17, który potwierdza, to co ja wtedy napisałem, czyli że dźwięk kościelnych dzwonów w żaden sposób nie może być takim wybrykiem. Skądinąd art. 51 k.w. ma ustawie o ochronie środowiska swoją lex specjalis – art. 156, którzy karze hałas lecz nie w związku z uroczystością kościelną. Zatem niezadowolonemu z kościelnych dzwonów pozostaje jedynie powództwo o zaniechanie emisji, np. o skrócenie czasu emitowania dźwięku z 2-3 minut do 30 sekund