Co przyniesie światu śmierć Osamy ibn Ladena
Będzie lepiej, nie gorzej.
Wiele osób na całym świecie, teraz po śmierci przywódcy Al. Kaidy zastanawiają się, co będzie dalej z islamskim terroryzmem. Zwiększy się liczba zamachów, czy może wprost przeciwnie.
Mam na ten temat własne zdanie. Prawdopodobnie za kilka tygodni, kiedy to główni polityczni spadkobiercy Osamy bin Ladena otrząsną się z szoku, wstrząsu jakim była dla nich śmierć ich szefa, rozpoczną nową falę ataków. Już nie o tej sile, już nie takskuteczne, ale będą. Znowu usłyszymy o podłożonej i zdetonowanej bombie w miejscu, gdzie gromadzi się, jak największa ilość ludzi. Będą następne niewinne ofiary. Najbardziej narażone na akty przemocy wydają się być dwa, szczególnie znienawidzone kraje; Stany Zjednoczone i Izrael. Mam nadzieję, że większość prób abominacji zostanie w porę wykryta i unieszkodliwiona. Służby wywiadowcze tych państw nauczone doświadczeniem działają coraz bardziej sprawnie.
Potem wielce prawdopodobny jest następujący scenariusz.
Pogrobowcy Ladena, widząc małą skuteczność, więcej strat własnych niż wroga zaczną obwiniać się wzajemnie o nieumiejętne prowadzenie Świętej Wojny. Obóz Al. Kaidy, który już teraz jest nie jednolity, rozpadnie się na wrogie i wzajemnie zwalczające się ugrupowania. Każdy kolejny satrapa może oczekiwać strzału w głowę bądź serce. Zginie nie od kuli agenta CIA, czy Mosadu, lecz z karabinu wyborowego strzelca z oddziału bojowników Allaha. Tym bardziej, że istotną rolę będą stanowiły pieniądze, tak te pozostawione w spuściźnie po Osamie, jak i te, które płynęły szeroką i hojną falą od rządów krajów otwarcie bądź skrycie wspierających islamskich ekstremistów. A kurek z dolarami zostanie w znacznym stopniu przykręcony.
Reżimy krajów muzułmańskich mają swoje własne i to dosyć poważne kłopoty. Wystarczy zobaczyć, co się dzieje w Tunezji, Egipcie, Jemenie czy Libii. Nawet Iran czuje zbliżające się zagrożenie. Mieszkańcy tych krajów obudzili się z długiego snu marazmu zniewolenia i walczą o swoje prawo do wolności i demokracji. Nie przewodzą, im duchowni religijni. Ludzie przestali dawać wiarę fanatykom. Wierzą w coś , co parę jeszcze lat temu mogło wydawać się pojęciem abstrakcyjnym; w pluralizm i demokrację.
Z tychże, wymienionych powodów uważam, że w miarę upływu czasu organizacje grupujące islamskich terrorystów będą traciły w równej mierze zwolenników jak i polityczne znaczenie.