Jakub Lubelski Jakub Lubelski
337
BLOG

Hardkor 44. Rozmowa z Tomaszem Bagińskim

Jakub Lubelski Jakub Lubelski Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Co to jest Hardkor 44? - To określenie totalnej masakry, ale tak naprawdę chodziło o mocny, wpadający w ucho tytuł - opowiada Fronda.pl o swoim nowym projekcie Tomasz Bagiński.

Długo trzeba było Pana przekonywać, żeby Pan się zajął Powstaniem Warszawskim?

Tomasz Bagiński: Nie. Oryginalny pomysł, od którego to wszystko się zaczęło był mój. Siłą rzeczy to ja raczej byłem w roli „przekonywacza” innych do swoich racji. Na szczęście okazało się, że pomysł chwycił i w tej roli nie napracowałem się zbytnio. Choć pewnie jeszcze będę musiał do niej wrócić.

Dlaczego akurat taki tytuł. Co to znaczy Hardkor 44?

To określenie totalnej masakry, ale tak naprawdę chodziło o mocny, wpadający w ucho tytuł, który powie wszystko w jednym słowie. Szukając prostego tytułu do filmu o powstaniu ma się tak naprawdę bardzo ograniczone możliwości. Hardkor 44 pozwoliło nam trochę wybrnąć z tego problemu.

Art director projektu, Jakub Jabłoński, powiedział, że chcecie wykreować pewien mit powstania. Co dokładnie miał na myśli, jakie nowe wątki powstaniowe możecie wprowadzić do popkultury?

Nie mamy wielkich ambicji, wystarczy, że wprowadzimy do popkultury film o Powstaniu, który się da oglądać i w Polsce i za granicą. Jeżeli ten film dodatkowo otworzy drzwi dla dalszych produkcji w tym stylu o innych wydarzeniach z naszej przeszłości to będę bardzo szczęśliwy, bo o to mi właśnie chodzi.

Co najbardziej zainspirowało twórców scenariusza?

Scenariusz wciąż piszemy, więc te inspiracje się cały czas rodzą. To przede wszystkim szeroko rozumiane kino wojenne (ze szczególnym uwzględnieniem „Parszywej dwunastki” , „Złota dla Zuchwałych” , „Wroga u Bram” czy już archetypicznego „Szeregowca Ryana”) militarne kino SF („Aliens”) i cała masa innych filmów, książek i obrazów. Oczywiście ogromną bazą dla inspiracji są książki i zdjęcia z Powstania Warszawskiego, ale to oczywiste.

Pamięta Pan, kiedy po raz pierwszy usłyszał o Powstaniu Warszawskim, kiedy świadomie zaczął oceniać to, co się wtedy wydarzyło?

Powstanie to w przeszłości Polski wydarzenie szczególne. Trudno mieszkać w kraju, żyć tutaj i nie nasiąkać wiedzą na jego temat już od czasów przedszkola. Nie potrafię więc powiedzieć kiedy pierwszy raz usłyszałem o powstaniu. Świadomie zacząłem przeżywać te wydarzenia jakoś na początku studiów, kiedy byłem młodzieńczo zafascynowany wierszami Baczyńskiego. Potem trochę to znikło, zająłem się innymi rzeczami. Wróciłem do tego świata dopiero podczas przygotowań do Hardkoru. Odświeżam sobie tę wiedzę.

Czy nie obawia się Pan zarzutów, jakie mogą się pojawić po obejrzeniu filmu, że wyprze on historyczny obraz przebiegu powstania?

Nie wierzę w aż taką skuteczność. Liczę raczej na to, że będzie jednym z wielu głosów na ten temat. Są filmowcy, którzy chcą opowiedzieć historię Powstania w konwencji realistycznej i wcześniej czy później zrobią to. Hardkor nie będzie i nie jest planowany jako film, który zaistnieje jako jedyny współczesny głos na temat powstania, na pustyni.

To jedno z tych wydarzeń, których ocena dzieli Polaków – czy podobnie jest także w waszym zespole?

Nie, może to wynika z wieku, ale wydaje mi się, że wszyscy podzielamy podobne podejście do tej opowieści i do tego filmu. To jest już to pokolenie i ludzie, którzy raczej wychowywali się na kinie amerykańskim, niż polskim i posługujemy się podobnym językiem.

Jak wygląda Wasza codzienna praca nad tym projektem, jakich technik graficznych używacie?

Akurat konkretnie ja używam głównie Worda i telefonu, ale jeśli chodzi o zespół to będzie cały garnitur technik. W tej chwili jesteśmy na etapie projektowania, więc przede wszystkim są to ilustracje w photoshopie, ogromna robota koncepcyjna, nad którą będzie trzymał pieczę prawdopodobnie Kuba Jabłoński, i która zajmie jeszcze kilku bardzo utalentowanych grafików. Potem, kiedy już będziemy po zdjęciach, zacznie się prawdziwa technologiczna masakra i tutaj nie będę nawet próbował opisywać, żeby nie zanudzać Czytelników. W skrócie – wykorzystamy, co się tylko da.

Niektóre elementy użyte do opisu świata w H44 mogą szokować, choćby cyborgi bojowe po stronie hitlerowskiej. Skąd taki pomysł.

To jeden z elementów udziwnienia, mitologizacji tego świata. Wyszły naturalnie z wybranej konwencji filmu. Myślę, że te elementy są dość sensownie umiejscowione w fabule. Od początku naszych rozmów z Muzeum Powstania Warszawskiego i od początku myślenia o tym filmie wiedziałem, że nasz film musi być włożony w pewien nawias. Tak, żeby nikomu nie przyszło do głowy ustawiać naszej opowieści w wiernym, historycznym kontekście. Tak, żeby od początku było jasne, że posługujemy się pewną metaforą, że nie kręcimy filmu realistycznego. Naszą fabułę być może dałoby się po lekkich przeróbkach zrobić w konwencji realistycznej, ale wtedy paradoksalnie, i z powodu opinii publicznej, i z powodu konieczności bardzo wiernego trzymania się faktów (a wydaje mi się, że w Polsce na razie jeszcze nie przejdą w tej kwestii zbyt duże rewolucje, musimy jeszcze poczekać na naszego „Szeregowca Ryana” czy „Wroga u Bram”), bylibyśmy bardzo ograniczeni w kierunkach prowadzenia naszej opowieści. Ustawiając film w cudzysłowie, jako SF z robotami, możemy sobie pozwolić na zabiegi, które w amerykańskim kinie historycznym są nagminne, ale w Polsce mogłyby nie przejść. A na pewno spotkałyby się z jakąś szaloną i nieadekwatną reakcją.

Już teraz Wasz przyszły film jest zestawiany z filmem ,,300’’ Zacka Snydera, który łączy tradycyjną grę aktorską z animacją komputerową.

Chcemy wykorzystać sporo podobnych technik, więc nie jest to zestawienie zupełnie pozbawione sensu. Wiemy, że żadnej kinematografii na świecie nie stać na zbudowanie scenografii mogącej pokazać ogrom zniszczeń Warszawy w 1944 roku. To musi powstać przy pomocy komputerów i chcemy wykonać taką scenografię wirtualnie.

Będzie z pewnością bardzo dynamicznie. Powiedział Pan, że H44 ma być jak Lądowanie w Normandii, jak nalot Drezna i Pearl Harbour w jednym...

Drobna zmiana w tekście i już inne znaczenie. Jeżeli dobrze pamiętam było tam „Powstanie jest naszym Lądowaniem w Normandii, nalotem Drezna i Pearl Harbor w jednym” - i jest to zdanie jedynie barwnym uproszczeniem dla mediów mającym wyjaśnić dlaczego akurat to wydarzenie zostało wybrane na film. Chodziło mi raczej o to, że przy całym sporze historycznym wokół Powstania było to zdarzenie niezmiernie ważne dla przeszłości naszej i Europy i wciąż nie doczekało się epickiego widowiska kinowego. Jakiegokolwiek. A zasługuje na nie. I mam nadzieję, że nie urażam nikogo używając słowa „widowisko” w kontekście Powstania. Każdy z wielkich filmów o wojnie, ostatnich lat, na pierwszym, podstawowym poziomie jest ogromnym, efekciarskim widowiskiem, ale ta pierwsza warstwa pozwala przebić się do szerokiej widowni z czymś głębszym.

Pana podejście, żeby pokazać powstanie w sposób niekoniecznie realistyczny może rozdrażnić bohaterów tamtych wydarzeń. Powstańcy są mocno wyczuleni na punkcie prawdy historycznej. Bierze Pan to pod uwagę?

Nie spodziewam się w tej chwili żadnej reakcji i niespecjalnie śledzę dyskusje. Dopóki nie ma filmu to będzie jednak zawsze rozmowa na temat wyobrażeń. Kiedy film będzie gotowy na pewno będę chciał go pokazać w pierwszej kolejności powstańcom i mam nadzieję , że więcej będzie takich, którzy ten film zaakceptują niż takich, którzy uznają go zaobrazoburczą zabawę smarkacza. Przyszłość przyniesie odpowiedź.

 

Rozmowa dla portaluFronda.pl.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości