Jakub Lubelski Jakub Lubelski
49
BLOG

Jeden Kościół. Dwie polityczności

Jakub Lubelski Jakub Lubelski Polityka Obserwuj notkę 0

 

     Piotr Kaznowski poświęcił swoją uwagę mojemu niedawnemu tekstowi, z którym wystąpiłem w dyskusji o in vitro, koncentrując się na temacie politycznej postawy Jarosława Gowina (Doktryna Gowina, „Rzeczpospolita”, 7.01.2009).

     Kaznowski z pewnością kierując się dobrymi intencjami, momentami częstuje mnie frazą godną Trazymacha: „Powiedz Sokratesie, a niańkę ty masz? Bo widzę, żeś się zasmarkał, a ona na to nie uważa i nosa ci nie uciera, choć powinna, kiedy ty jej tu nawet owiec nie rozpoznajesz ani pasterza.”[i]

     Redaktor „Christianitas” dziwi się, że nie rozróżniam i mieszam ewangelizację z działaniem politycznym, że nie dostrzegam związków między prawem a kulturą, a nawet pochopnie przypisuje mi opinię, jakoby niemożliwe było w Polsce godziwe prawodawstwo. Uważa, że proponuję oryginalną interpretację dokumentów kościelnych oraz, że popełniam błędy logiczne. Warto wyjaśnić choćby część nieporozumień, bowiem gdyby Kaznowski miał rację, dziwną rzecz by czynił, zabierając się za rozprawę z takim niedorajdą.  

 

     Krytycy Jarosława Gowina, nie mówiąc tego wprost, wydają się czasem powątpiewać, czy gdyby poseł PO miał wolną rękę, to czy zdecydowanie stanąłby w obronie życia. Poseł PO może powtarzać swoje stanowisko bez ustanku. Ci jednak wciąż marzą, o czymś w rodzaju testu „pierścienia Gygesa”. Czy gdyby Gowin zakładając ów pierścień, mógł stać się niewidzialny, nie ukradłby jabłek ze straganu, bądź nie uwiódł cudzych żon? – zdają się dopytywać życzliwi. Skąd bierze się taka potrzeba? Doskonale wszyscy wiemy, że gdyby Gowin przedstawił się jako zwolennik „godziwego prawodawstwa”, nie stanąłby na czele komisji bioetycznej. Już tak krytykowane stanowisko Gowina w Kościele, poseł Palikot był łaskaw nazwać „niepohamowanym katolicyzmem”. Czy potrzeba tu więcej argumentów? Wówczas brak jakiegokolwiek prawodawstwa w sprawach bioetycznych zapełniłby z pewnością jeden z dalekich Kaznowskiemu „przyjaciół Kościoła” .

      Kaznowski tam, gdzie ja relacjonuję tok myślenia Gowina, widzi moje błędne rozumowanie. Mój polemista chce podkreslić, że „prawo jest jedną z najistotniejszych instytucji kulturotwórczych, to jest dziedzictwo Grecji i Rzymu, przejęte przez cywilizację zachodnią”. Gdyby jednak sięgnąć po ustawę aborcyjną, domyślam się, że owo dziedzictwo nie budziłoby już takich namiętności i entuzjazmu. Tu Kaznowski nie powoływałby się na normotwórcze walory prawa, znów stawiałby pytanie o jego godziwość. Prywatnie, choć czuję się dziwnie iż muszę pisać, że zdaję sobie sprawę z tak znakomitych walorów prawa, mam jednak spory dystans do jego zbawiennych mocy. Wszak republikański żywioł Polaków, często pomijał paragrafy i ustępy. Fakt, że Polacy budowali swoją wspólnotę nierzadko pomimo a często wbrew prawu nie oznacza, że dzisiaj nie mamy budować do niego szacunku. Nie wydaje mi się jednak, żeby drażliwe kwestie kulturowe, które wybuchają co jakiś czas jak lawa w zastygłym wulkanie, dały się ostudzić ustawą, w której jedna strona sporu całkowicie stawia na swoim. Dużo ważniejsze, by powstało kilka numerów „Chrystianitas” na ten temat, a może debata za kilka lat, gdy in vitro powróci, będzie wyglądać zupełnie inaczej.  I być może to jest najciekawsze. Kaznowski przeczuwając różnice między nami, faktycznie ich nie wskazuje. Nie chodzi tu bowiem o prawowierność, czy biegłość w hermeneutyce dokumentów Kościoła. Choć zapewniam, że tych którzy napominają bliźnich, mimo iż często bywają oskarżani o fanatyzm, szczerze cenię. Różnice między nami mogą dotyczyć pojmowania polityczności. Sam nie podejmę się sugerowania co myśli Kaznowski. Pokażę jedynie, jak mogę rozumieć polityczny dramat Gowina, jako polityka odważnie biorącego się z bykiem za rogi.  

 

 

     Arbitralność decyzji politycznych sprawia, że polityka polega z reguły na wyborze mniejszego zła. Gdybyśmy tak powiedzieli o życiu codziennym, nie mielibyśmy racji – ludzie nie są uprawnieni w jakiejkolwiek innej sferze do takiego wyboru. Natomiast jest to domeną zawodu i powołania polityków, w sferze ich działalności, inaczej być nie może. Być może mój Polemista uważa inaczej i stąd źródło nieporozumienia między nami, dotyczącego możliwego bądź niemożliwego – godziwego prawodawstwa.

      W jednym z wywiadów Jarosław Gowin powoływał się na słynne rozróżnienie Maxa Webera na „etykę przekonań” i „etykę odpowiedzialności”, stąd idę tym tropem. Etyka przekonań polega na przyjęciu na przykład zasady religijnej „chrześcijanin czyni dobrze, a rezultat pozostawia Bogu”, czyli zasady intencji, słusznych przekonań, a w sumie ideologii, druga natomiast na „ponoszeniu odpowiedzialności za (dające się przewidzieć) skutki swojego działania”[ii]. Polityk postępujący zgodnie z etyką odpowiedzialności liczy się z przeciętnymi ludzkimi wadami i nie czuje się w stanie obarczać innych skutkami swojego działania, o ile mógł je przewidzieć”[iii]. Taką gotowość wyraził Gowin.  

 

 

     Polityczność wydaje mi się tu najciekawszą optyką do dalszej wymiany poglądów na temat batalii o in vitro. Kaznowski pyta mnie – cui bono? To co dla mnie ważne, to powiedzieć, że tak Gowin, jak i Jurek, Terlikowski czy Milcarek to jeden Kościół, ale pewnie różne polityczności. Jestem zwolennikiem realizmu, choć nie pozbawionego wizjonerstwa i marzeń. Marzy mi się sojusz – jeśli tak z przymrużeniem oka można powiedzieć – „gowinizmu” z „terlikowszczyzną”.

     Zanim jednak do tego dojdzie, pamiętać trzeba o słowach Webera: „Świat jest rządzony przez demony i kto obcuje z polityką, to znaczy używa władzy i przemocy jako środków, ten zawiera pakt z mocami diabelskimi. Jeśli chodzi o działanie polityczne, nie jest więc prawdą, że z dobra tylko dobro może wyniknąć, a ze zła tylko zło, lecz często wręcz przeciwnie. Kto tego nie widzi, ten faktycznie jest dzieckiem pod względem politycznym”[iv]. Jako chrześcijanie, mamy żyć na ziemi, choć być obywatelami nieba. Ale – teraz ja pytam – czy mamy być politycznymi dzieciakami?

     Niniejszy tekst doczekał się kolejnej odpowiedzi polemicznej autorstwa Piotra Kaznowskiego. Mimo iz Kaznowski ogłasza w nim swój triumf, postanawiam nie kontynuować debaty prowadzonej w takim stylu. Jednocześnie pozostaję przy swoich racjach i uważam iż publikowany przeze mnie tekst broni się pomimo bezustannych krytyk Kaznowskiego.

 



[i] Platon, Państwo, tłum. W. Witwicki, Kęty 2001, s. 34

[ii] Max Weber, Polityka jako zawód i powołanie, tłum. A. Kopacki, P. Dybel, Kraków 1998, s. 102.
[iii] Ibid., s. 102.

[iv] Ibid., s. 105.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka