Premier Donald Tusk ogłosił przyjęcie przez rząd projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Urzędnicy będą mogli decydować o tym, kto jest dobrym a kto złym rodzicem i kto ma prawo a kto go nie ma, by wychowywać swoje dziecko.
Jak wiadomo, w dzisiejszym świecie politycy uwielbiają stanowić prawo, które zajmuje się wszelkimi obszarami życia. Nie przyjmują do wiadomości, że niektóre sfery powinien regulować obyczaj. Wielu z nich woli, gdy urzędnicy decydują o tym, jak być dobrym rodzicem. - Kary cielesne stosowane wobec dzieci nie będą tolerowane - oświadczył premier i dodał, że projekt "jednoznacznie mówi, iż bicie dzieci w Polsce jest zakazane". Oczywiście przemoc wobec domowników i członków rodziny jest realnym problemem. Jednak jak zawsze – diabeł tkwi w szczegółach.
Projekt nowelizacji przewiduje możliwość odebrania dziecka przez pracownika socjalnego, gdy rodzic jest nietrzeźwy lub pod wpływem środka odurzającego. Nakłada też na sprawców przemocy obowiązek udziału w działaniach korekcyjno-edukacyjnych - bez obowiązku pytania ich o zgodę. Pasja resocjalizacyjna porwie nawet najbardziej sceptycznych. To musi wróżyć sukcesy!
- Projekt plus wielka kampania edukacyjna, narodowo-wychowawcza, przyczyni się do tego, że w Polsce dzieci nie będą musiały bać się swoich rodziców, nie będą bite, a w najdrastyczniejszych przypadkach nie będą zabijane - mówił premier. Czy jeśli Jaś nabroi, i dostanie solidnego klapsa, przyjdą narodowi wychowawcy od Tuska i zabiorą Jasiowi tatusia i mamusię? Jak to będzie?