jan0403 jan0403
96
BLOG

Służebnica i Królowa

jan0403 jan0403 Kultura Obserwuj notkę 0

Kiedy wchodzimy do Ogrodu Różańcowego przy sanktuarium Matki Bożej Gaździny Podhala w Ludźmierzu, warto dłużej zatrzymać się przy stacji pierwszej, Zwiastowania, dłużej nawet niż wymaga tego zmówienie jednej dziesiątki. Warto przyjrzeć się postaci Maryi, jej pokorze, z jaką przyjmuje anielskie przesłanie, z jaką wypowiada słowa, które zmieniają świat: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego.” Warto zapamiętać tę pokorę i ponieść ją dalej poprzez wszystkie tajemnice różańcowe, zatapiając się w modlitwie, a jednocześnie rozkoszując się pięknem świata, którego widoki Bóg roztacza przed nami, szczególnie w postaci rozświetlonych słońcem wierzchołków Tatr. Doszedłszy na koniec do stacji ostatniej, do ostatniej tajemnicy, Ukoronowania Maryi na Królową nieba i ziemi, ponownie przyjrzyjmy się uważnie Jej postaci. Spogląda teraz na nas łagodnie uśmiechnięta Królowa, pełna monarszej godności. Można by stwierdzić, że taką właśnie drogę przeszła Najświętsza Maria Panna, od służebnicy do królowej, od pokory do majestatu Pani niebios i ziemi. Można, ale przecież nie jest to cała prawda. Odwróćmy się na moment. Okazuje się, że stoimy dokładnie naprzeciwko stacji pierwszej. To nie przypadek, bo chociaż nie wiem, jaki był zamysł projektanta ogrodu, utworzyła się w ten sposób niezwykła oś. Teraz dopiero zauważamy, przyglądając się ponownie obydwu wizerunkom, że w pokorze Maryi, przyjmującej Boże posłannictwo, już objawiła się królewskość, a pokora z kolei została doniesiona aż na niebieski tron. Nie może też być inaczej, bo nie można oddzielić tego, co tak zdobi naturę człowieka, godności, i to godności monarszej, od pokory. A Maryja właśnie stanowi najdoskonalszą syntezę tych dwóch cech.

Pokora i godność to dary od Boga, ale człowiek obdarzony również wolną wolą musi je przyjąć. I Maryja przyjęła. A wraz z radością przyjęła też smutek, cierpienie, a także gorycz. Zanim doszła do niebieskiego tronu, musiała przejść za Synem przez Golgotę. Matczyne łzy wylane na Golgocie, doświadczenie bolejącej Matki, obok pokory, uszlachetniły królewską godność. Tak, Maryja jest prawdziwą Królową.

I tu właśnie chciałbym rozpocząć kolejną opowieść o literaturze, literatura bowiem najpiękniejsza jest wówczas, gdy dąży do Prawdy, a więc wtedy, gdy szuka Boga. A gdzież szukać najpiękniejszego odbicia Boga, jeżeli nie w obliczu Maryi. To oblicze, oblicze zranionej Matki, zafascynowało autora piętnastowiecznego polskiego arcydzieła, maryjnej pieśni znanej jako „Lament świętokrzyski”. W tym utworze, jak nigdzie indziej, spotykamy się z niezwykłą ekspresją cierpienia. Maryja żali się wszystkim wokół:

Pożałuj mię, stary, młody,

Boć mi przyszły krwawe gody;

Jednegociem Syna miała

I tegociem ożalała.

Talent poety sprawił, że słyszymy prawdziwe łkanie, a już za chwilę serce rozdziera bezsilność wypływająca z boleśnie ugodzonej miłości:

Synku, bych cię nisko miała,

Niecoć bych ci wspomagała:

Twoja głowka krzywo wisa, tęć bych ja podparła;

Krew po tobie płynie, tęć bych ja utarła;

Picia wołasz, picia-ć bych ci dała,

Ale nie lza dosiąc twego świętego ciała.

A to przecież jeszcze nie koniec. Autor intuicyjnie chyba, a zarazem doskonale posługuje się prawdą psychologiczną. Po wybuchu żalu i poczucia bezsilności, potęgującej rozpacz, przychodzi gorycz, a adresatem wyrzutu staje się ten, który przed laty przybył z Bożym poselstwem, archanioł Gabriel. Nie ma tu jednak miejsca na gniew, słychać jedynie skargę krwawiącego serca:

O anjele Gabryjele,

Gdzie jest ono twe wesele,

Cóżeś mi go obiecował tako barzo wiele,

A rzekący: „Panno, pełna jeś miłości!”

A ja pełna smutku i żałości.

Sprochniało we mnie ciało i moje wszytki kości.

Czyż trzeba więcej? Sądzę, że nie. Wystarczy, żeby pokazać, jak głęboko ludzki portret Matki nakreślił nieznany poeta. Ale to tak po ludzku przeżywane cierpienie sprawia, że aureola wokół głowy Maryi świeci jeszcze piękniejszym blaskiem. Trzeba także pamiętać, że słowa wypowiedziane na końcu:

Nie mam ani nie będę mieć jinego,

Jedno ciebie, Synu, na krzyżu rozbitego

nie są wyrazem braku nadziei, lecz wyrazem prawa matki do współodczuwania bólu ze swoim dzieckiem.

Tak zatem na dwóch fundamentach wspiera się królewski majestat Maryi: na pokorze i cierpieniu. A nad tym wznosi się Boży Duch

jan0403
O mnie jan0403

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura