Julia Michalak – koordynatorka Kampanii Klimat i Energia w ruchu Greenpeace w swoim tekście dla Rzeczpospolitej http://www.rp.pl/artykul/399183.html (30-11-2009) postanowiła szybko zareagować na niepokojącą sprawę wycieków korespondencjiz Climatic Research Unit Uniwersytetu Wschodniej Anglii. Sprawa jest o tyle trudna dla organizacji forsujących tezę o antropogenicznym wpływie na ocieplenie klimatu, że pojawiła się na kilka dni przed kolejnym „szczytem klimatycznym” w Kopenhadze.
Chyba najlepszym określeniem stylu wypowiedzi działaczki Greenpeace jest tzw. ucieczka do przodu. Nic się nie stało. Konsensus już dawno został osiągnięty. Nie ma o czym dyskutować, a cała sprawa jest prowokacją. Głównymi założeniami tekstu są dwie tezy.
Pierwsza: „debata ta ( tj. na temat antropogenicznego wpływu na ocieplenie klimatu) skończyła się kilka lat temu wraz z opublikowaniem w 2007 r. czwartego raportu IPCC (Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu). Stwierdzono w nim z 90-procentowym prawdopodobieństwem, że to człowiek jest głównym sprawcą zmian klimatycznych – 10-procentowa niepewność nie może być więc argumentem za niepodejmowaniem działań”.
Druga: „Fragmenty opublikowanej w Internecie wykradzionej korespondencji naukowców obejmują okres ostatnich 13 lat i zrozumiałe jest, że w tak długim czasie dyskutowano nad wieloma metodami badawczymi, prowadzono spory naukowe i wymieniano spostrzeżenia. Wyrwane z kontekstu fragmenty e--maili, które dla osób niezajmujących się tą tematyką są po prostu niezrozumiałe, nie stanowią w żadnym stopniu wiarygodnego dowodu na to, że hipoteza kluczowego wpływu działalności człowieka na globalne ocieplenie jest wymyślona przez naukowców.”
Niestety w tym bardzo logicznym konstrukcje myślowym pojawia się wyłom, o którym pani Michalak nie chce wspomnieć. Na stronie, gdzie znajduje się najpełniejszy wykaz korespondencji naukowców http://www.eastangliaemails.com/index.php znajdują się maile już po 2007, w których ewidentnie widać, że naukowcy nie są przekonani o tezie wpływu człowieka na ocieplenie klimatu. To jednak nie stanowi problemu dla działaczy ( bojówkarzy) o jedynie słusznym podejściu do spraw klimatu. Wiadomo przecież, że tylko nierzetelni naukowcy podważają tę „oczywistość” i nie należy z nimi w ogóle już rozmawiać, bo są ważniejsze cele!
Czuć tę rewolucyjną nutkę: „Czas na dyskusje się skończył i nadszedł czas działania, a debata o wykradzionych prywatnych e-mailach naukowców jest bezproduktywną”
Pojawia się też argument bardzo ważki – sprawa życia i śmierci: "Zmiany klimatu są faktem, o czym najlepiej wiedzą mieszkańcy nisko położonych państw wyspiarskich, takich jak: Bahamy, Kiribati czy należące do Papui-Nowej Gwinei wysepki, którzy mogą niedługo stracić swoje miejsce do życia”.
Argument jest ważki, ale bynajmniej nie świadczy o tym, że to człowiek jest odpowiedzialny za ocieplenie – bo jeżeli tak nie jest (a dużo przesłanek o tym świadczy) to cała energia pójdzie w gwizdek i ... w miliardowe projekty dotujące technologie ekologiczne oraz w ustawodawstwo, które mocno zahamuje gospodarkę wielu państw i to niestety tych gorzej rozwiniętych.
Kto by się tym przejmował – rewolucja ma swoje prawa!