Jan Kalemba Jan Kalemba
3076
BLOG

Do chcących zapomnieć Smoleńsk

Jan Kalemba Jan Kalemba Polityka Obserwuj notkę 78

 

Spotykamy się z mniej lub bardziej odkrywczymi instruktażami kierowanymi do Prawa i Sprawiedliwości, a sprowadzającymi się do tego, że powinno się zaprzestać dociekania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Niektórzy próbują ten problem sprowadzić do kwestii osobistej Jarosława Kaczyńskiego i apelują aby „zapomniał o żałobie”.
 
kilka dni temu, z takim właśnie apelem, dżentelmen – przedstawiający się jako „ młody, 35-letni zwolennik PiS” – opublikował na portalu Salon24 „list otwarty” do prezesa PiS.
 
Co prawda, o mojej wówczas sześćdziesięcioletniej teściowej jej stryjenka zwykła wyrażać się „smarkula”. Ja też jako blisko siedemdziesięcioletni pryk skłonny jestem patrzeć na kogoś w wieku czterdziestu lat jak na „małolata”, ale to są oceny subiektywne i niepoważne.
 
Ktoś w wieku 35 lat powinien być człowiekiem dojrzałym z kilkunastoletnim stażem pracy po nauce zawodu. Powinien mieć już dzieci w wieku szkolnym. Przejawem infantylizmu jest, gdy mniema o sobie, że jest „młody”. Jeśli nie założył dawno rodziny i nie osiągnął dotąd mistrzostwa w swoim zawodzie, to albo popełnił poważny błąd życiowy, albo nie nadaje się do żadnej poważnej działalności.
 
Aleksander Macedoński i Jezus Chrystus zmarli w wieku 33 lat, a odznaczyli się pokaźnie na historii ludzkości. Napoleon Bonaparte w 24 wiośnie został generałem, a 6 lat później I Konsulem Francji. Józef Poniatowski objął dowództwo dywizji w wieku 29 lat, a Tadeusz Kościuszko w wieku 32 lat budował w Ameryce szereg twierdz – miedzy innymi pod Saratogą i West Point – które przyczyniły walnie się do zwycięstwa Stanów Zjednoczonych w wojnie o niepodległość. Eugeniusz Kwiatkowski natomiast w wieku 34 lat kierował budową Gdyni. Wyliczać można bez końca...
 
Dojrzały człowiek powinien też rozumieć istotę współczesnego państwa. Jest ono odpowiedzialne za fundamentalne sfery bytu narodu. Zalicza się do nich gospodarkę, oświatę, ochronę zdrowia, bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne oraz stanowienie i egzekwowanie prawa.
 
Postępowanie rządu sprzed katastrofy smoleńskiej oraz po niej wykazało karygodne zaniedbania i nieudolność w sferze bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego oraz egzekwowania prawa. Dotyczy to też bezpieczeństwa osobistego pana Tuska(!?).
 
Służby podległe premierowi, nie nadzorowały remontu samolotu TU-154M nr 101, który na zlecenie kancelarii premiera wykonywała firma wskazana przez władze Federacji Rosyjskiej. Jak ujawniono niedawno, nigdy nie został sprawdzony pod względem pirotechnicznym pojemnik z częściami zamiennymi, tzw. apteczka
 
Przedstawiciele jednego naczelnego organu państwa, to jest Rządu RP – premier Donald Tusk z Władimirem Putinem a minister Tomasz Arabski z Jurijem Uszakowem i Igorem Siczynem – prowadzili nieprotokołowane rozmowy w celu dokonania nieujawnionych uzgodnień przeciwko drugiemu naczelnemu organowi państwa, to jest Prezydentowi RP. Nosi to znamiona spisku. Natomiast zgodnie z prawem RP uzgodnienia międzypaństwowe muszą mieć formę umów obowiązkowo ratyfikowanych przez Sejm. Nawiasem mówiąc, premier i minister konferowali z zawodowymi szpiegami, wyszkolonymi w zdobywaniu i utrwalaniu informacji, które można wykorzystać przeciwko rozmówcy, czego chyba nie brali pod uwagę.
 
Służby wywiadu nadzorowane bezpośrednio przez premiera oraz BOR podległe ministrowi spraw wewnętrznych nie zabezpieczyły i nie monitorowały należycie lotów samolotów rządowych do Smoleńska zarówno 7 jak i 10 kwietnia 2010 r. Przede wszystkim nie dokonały odpowiedniego rozpoznania nieczynnego w istocie lotniska, które nie było wyposażone w ILS, a w 2010 r. nie posiadało nawet wieży kontroli lotów (kierowanie lotów realizowano z tzw. punktu startowego dowodzenia). W rezultacie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo dopuściły do lądowania samolotów rządowych RP na zdewastowanym obiekcie z wyglądu przypominającym opuszczony PGR na Mazurach.
 
Po katastrofie premierzy Tusk z Putinem umówili się „na gębę”, że samolot Sił Zbrojnych RP nie był samolotem państwowym i do badania przyczyn katastrofy można zastosować konwencję chicagowską o lotnictwie cywilnym. Wedle jej zapisów badanie przyczyn katastrofy wykonuje państwo, na którego terytorium wypadek miał miejsce. Zignorowano umowę z 7 lipca 1993 r. „w sprawie zasad ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych RP i FR w przestrzeni powietrznej obu państw” stanowiącą, że badanie przyczyn katastrof samolotów wojskowych „prowadzone będzie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie”.
 
Raport rosyjskiej komisji pani gen. Anodiny, która badała katastrofę, nie przedstawia żadnych wyliczeń ani opartych na naukowych przesłankach symulacji (wielu „inteligentów” sądzi, iż wizualizacja jest tym samym co symulacja). Rekonstrukcja zdarzenia została oparta na spekulacjach ukoronowanych fantasmagorią mówiącą, że lecący 270 km/godz. 60 tonowy samolot utracił 1/3 skrzydła od uderzenia w brzozę grubości 30 – 40 cm i z powodu „utraty siły nośnej” wzniósł się błyskawicznie z wysokości 6 m na 18 i wykonał obrót o 180 stopni (półbeczkę). Nie podano przy tym żadnego racjonalnego powodu tego, że dziesiątki tysięcy szczątków samolotu rozrzucone zostały na powierzchni kilku hektarów.
 
Polska rządowa komisja Millera przepisała w zasadzie raport Anodiny pomijając tylko kilka punktów stojących w jawnej sprzeczności z danymi utrwalonymi w „czarnych skrzynkach”. Wykonano jednak naiwne fałszerstwo i na wykresie ostatniej fazy lotu przesunięto czas o ok. 1 sek. Aby to ukryć, punkt zadziałania alarmu TAWS#38 zamazano w grafice komputerowej w tak dziecinny sposób, że wykryła to cyfrowa analiza obrazu.
 
Rosjanie prowadzili czynności śledcze nierzetelnie. Po barbarzyńsku niszczyli fragmenty wraku rozrywając je koparką , tnąc piłami i tłukąc łomami okna, a przecież to dowód rzeczowy. Po przeszło dwóch latach i umyciu tych fragmentów do połysku, Rosjanie pozwolili polskim prokuratorom przebadać szczątki wraku elektronicznymi detektorami wykrywającymi ślady materiałów wybuchowych. Wzmiankowani prokuratorzy takowe ślady wykryli, próbki pobrali, a te próbki Rosjanie przejęli. Inaczej być nie może, bo przecież czynności śledcze na terenie Rosji są fragmentem śledztwa rosyjskiego. Po kilkumiesięcznym przetrzymywaniu pozwolili te próbki wywieźć do Polski...
 
Rosjanom wszelkie niejasności i niedomówienia są na rękę. Najcięższe nawet podejrzenia również, bo w sytuacji, jaką pozwolił wytworzyć polski rząd, nikt im nic nie udowodni, a przy okazji może się uda kogoś nastraszyć. Nawet gdyby udowodniono wybuch trotylu na pokładzie Tupolewa, to przecież samolot wystartował z Warszawy, z wojskowego lotniska na którym akurat przypadkiem wyłączono wtedy monitoring.
 
Znamienne jest przeto podtrzymywanie fałszów przez ekipę Tuska oraz podejmowane przez nich paniczne próby blokowania dostępu do prawdy. To aż taka głupota, czy strach przed odpowiedzialnością? A może to nie jest tylko strach przed wymiarem sprawiedliwości Rzeczpospolitej, lecz strach przed karą innej instancji, która na dokładkę nie uznaje likwidacji kary śmierci?
 
Nie wiem natomiast czego mielibyśmy się bać na tę okoliczność my, Polacy? Gdzie w tym wszystkim jest powód do tego, abyśmy o katastrofie smoleńskiej zapomnieli i zaprzestali dociekania jej przyczyn? A co do tego wszystkiego ma żałoba? Czy przedstawione przeze mnie fakty dotyczą żałoby?
Jan Kalemba
O mnie Jan Kalemba

NARÓD TO CI KTÓRZY BYLI, SĄ I BĘDĄ

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka