Przemysław Wipler w swoim blogu na portalu Salon24 oświadczył – „W sferze publicznej najbardziej interesują mnie odpowiedzi na trzy pytania: ‘kto za tym stoi’, ‘kto za to płaci’ i ‘kto za to beknie’...
Spróbujmy przeto pójść tropem powyższego rozumowania, bo – jak wiadomo – z polityką jest tak jak z wojną – potrzeba na nią głównie trzech rzeczy; po pierwsze – pieniędzy, po drugie – pieniędzy i po trzecie – pieniędzy. Szczególnie wtedy, gdy chce się powołać do życia całkowicie nowy podmiot polityczny.
Czy zatem zbuntowany uciekinier z PiS jest na tyle zamożny, jak na przykład Janusz Korwin-Mikke, który na swoje fanaberie polityczne spieniężył ze swojej schedy parę hektarów działek na przedmieściach Warszawy?
Pan poseł Wipler wykazał w oświadczeniu majątkowym z 30 kwietnia 2013 r. następujący stan posiadanie: gotówka – 40.000,- zł; dom – 800.000,- zł; Skoda Superb z 2008 r. – 40.000,- zł. Razem – 880.000,- zł. Natomiast stan jego zadłużenia do spłaty wyniósł – 683.540,- zł.
Tak więc mienie wzmiankowanego dżentelmena jest tak na prawdę jeszcze w ponad ¾ (77,675 %) własnością tych, którzy pożyczyli mu pieniądze. Jego pozycja finansowa jest tak niestabilna, że po ustaniu oparcia partyjnego, utrata dochodów w postaci uposażenia poselskiego zakończyłaby się pewno tym, że pan Wipler wylądowałby goły na bruku wraz z żoną i czwórką dzieci.
Nasz bohater musiałby być bardzo naiwny, aby zaufać temu, że gotówkę na cele organizacyjne można zastąpić wymownością i urokiem osobistym. Ojciec tak licznej rodziny, aby puścić się na taki hazard, musiał usłyszeć poważne argumenty „pekuniarne” od sponsora, któremu bardzo zależy na tym, aby choć osłabić przewidywany sukces PiS.
„Kto za to beknie” – zgadnąć nietrudno. Zagadką pozostają na razie odpowiedzi na dwa początkowe pytania pana Wiplera – „kto za tym stoi” i „kto za to płaci”...
