Wszyscy trąbią dzisiaj o aferze w Polskim Związku Piłki Nożnej. Stacje telewizyjne prześcigają się w komentarzach i ujawnianiu kolejnych nagrań (niby jest ich siedem, więc epizod można nakręcić na cały tydzień) świadczących o przyjmowaniu korzyści majątkowych z tytułu budowy nowej siedziby PZPN. Że niby kto przyjmował i od kogo? - dokładnie nie wiadomo. W każdym razie - na pierwszym planie znajdują się, a jakże, panowie Grzegorz Lato i Zdzisław Kręcina.
Mnie osobiście nic nie zdziwi w związku z działalnością PZPN, także do całej sprawy podchodzą z dystansem i bez emocji. Związek od dawien dawna był swoistą enklawą, państwem w państwie. Rząd nie może ingerować (praktycznie) w działalność Związku, gdyż ten mógłby zostać wykluczony ze struktur FIFA i UEFA, w związku z czym - kibice wywieźliby zapewne na taczkach cały gmach na Wiejskiej 5.
Nie łudźmy się więc, że minister Muchawprowadzi do związku komisarza, bo nie wprowadzi. Chyba, że organy ścigania posiądą niezbite dowody potwierdzające malwersacje finansowe Laty. Ale wtedy, podejrzewam, prezes sam poda się do dymisji. Dlatego rolą rządu powinna być mobilizacja do zebrania możliwie największego materiału dowodowego i - tym samym - wysłania w kosmos raz na zawsze przysłowiowych "leśnych dziadków".
Reasumując, smutny to widok stanu polskiej piłki, lecz prawdziwy. Kto uważnie interesuje się rodzimą "kopaną", ten nie powinien być zaskoczony. Takie realia.
