Wiktor Janowycz Wiktor Janowycz
505
BLOG

Euro! Euro... i po Euro

Wiktor Janowycz Wiktor Janowycz Euro 2020 Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

To już nie jest dobry temat, bo większość z nas po upływie 95 minuty meczu ze Szwecją z rozgoryczeniem wyłączyło telewizor i stara się zapomnieć o temacie. Ale czy tak powinien postąpić wierny polski kibic? Gryźć się zamiast wylać żale..?

Przypominacie sobie słynne 8 sekund zawahania Roberta przy pytaniu o plan na mecz? W meczu otwarcia mieliśmy 90 minut wahania i braku świadomości jakiegokolwiek planu. Jeśli ktoś liczył na asy z rękawa, czy błysk przenikliwości nowego szkoleniowa po chaotycznych próbach w meczach eliminacyjnych i przygotowawczych, srodze się zawiódł. Król okazał się nagi jak Korwin w spożywczym. Polscy piłkarze byli zdezorientowani, nieskuteczni, a poza początkowymi minutami obu połów odstawali fizycznie. Nawet pesymiści wieszczący jedyne punkty w konfrontacji ze Słowakami przecierali oczy. Efektem postawy i wyniku była największa odkąd pamiętam krytyka reprezentacji. Żadnego "nic się nie stało", czy "dziękujemy, dziękujemy!". Jedynie pretensje, kpiny i memy. Już w Sewilli mogliśmy się przekonać, że gracze wzięli ją sobie do serca. Na hiszpańskiej murawie zostawili mnóstwo potu dając z siebie wszystko. Tyle tylko, że meczów na tym poziomie nie wygrywa się samym poświęceniem. Wynik i zaangażowanie natchnęły kibiców nadzieją, ale grze wciąż wiele brakowało. Wprawdzie pojawiła się strategia - bronimy i próbujemy szczęścia w kontrach, ale brakowało zrozumienia, taktyki i ogranych schematów. Ponadto z tyłu głowy tkwiła świadomość, że gramy z młodą, tworzącą się dopiero reprezentacją Hiszpanii, powszechnie krytykowaną w ojczyźnie za nieskuteczność. Jak miało się okazać, oni właśnie odrabiali swoją "Słowację". To wszystko tłumiło optymizm przed meczem z zawsze solidną Szwecją, który "wystarczyło tylko wygrać". I po dzisiejszym meczu jest mi naszych chłopców po prostu żal. Pokazali zaangażowanie i poświęcenie. Ale znów tylko chwilami było widać, że domyślają się co grać. Poza tym jednak dominowało niezdecydowanie, brak gry zespołowej i nieudolne stałe fragmenty. Dowodem jest brak choćby jednej groźnej sytuacji po 10 (sic!) rzutach różnych! Rozgoryczenie jest tym większe, że jedyne co można powiedzieć o postawie Szwedów, to że nam się nie podłożyli. Nie zagrali meczu życia. Dopuścili do wielu sytuacji, z których Robert wykorzystał dwie. Pozostałe padały ofiarą naszej nieskuteczności, braku automatyzmu i gry z pierwszej piłki... I koniec. Tyle. Powtórzę - współczuję chłopakom. Świadom jestem ich indywidualnych niedostatków, ale to nie one zadecydowały tym razem o kompromitacji. Wszyscy wiemy, jacy są i do czego są zdolni. Ale z tą wiedzą i tymi zasobami Jerzy Brzęczek, podobno słaby trener, remisował z Włochami, pewnymi dziś kandydatami do medalu, i wygrywał eliminacje na 3 kolejki przed końcem. Obecny trener zupełnie w tej sytuacji zawiódł. Wszystko co złego w tych meczach widzieliśmy obciąża jego konto. I to właśnie Sousa jest drugim (o pierwszym za chwilę) winnym tej sytuacji - człowiek z kapelusza, od początku nie dający najdrobniejszych przesłanek osiągnięcia sukcesu z kadrą. Nigdy wcześniej nie pracując jako selekcjoner naprawdę pomyślał, że na realnie 3 miesiące przed turniejem weźmie obcą sobie zupełnie kadrę i wniesie jakąkolwiek wartość dodaną?! Że jesteśmy zapyziałym zaściankiem, któremu na dwóch zgrupowaniach wskaże świetlisty szlak? Tak niebywałą arogancją nie wykazuje się profesjonalista mieniący się moralnym człowiekiem. Takiej fuchy po prostu się nie bierze, nawet jeśli nieodpowiedzialny, urażony prezes związku obdzwania pół Europy, bo mu się selekcjoner postawił. Polska piłka chyba jeszcze nie doświadczyła podobnej niekompetencji prezesa, choć poprzednicy również odnosili na tym polu "sukcesy". Rozumiem, że dzisiejszy futbol stoi na firmach bukmacherskich, ale czy to oznacza, że w taki sam sposób mają być podejmowane poważne decyzje stawiające na szali wysiłki piłkarzy dla których to niejednokrotnie ostatni turniej i oczekiwania kibiców? Drwiąc z nas wszystkich w imię przekonania o własnej nieomylności Boniek popełnił zbrodnię na polskiej piłce. Decyzja, którą podjął nie była w żaden merytoryczny sposób uzasadniona i powtórzę - nie dawała najmniejszych przesłanek sukcesu. I to właśnie pan prezes jest głównym winnym kompromitacji. Że nie kompromitacji? Ostatnie miejsce w grupie ze średnią Szwecją, młodzieżówką Hiszpanii i najsłabszą po Macedonii drużyną turnieju? Wiem, nie liczyliśmy na medal tym razem... ale tego raczej mało kto się spodziewał, prawda? Teraz pan prezes uda się na upatrzoną z góry posadę w strukturach nie oglądając się na bałagan, który narobił. Coś mi to przypomina, ale nie będę rozwijał politycznych porównań... I tylko żal najbardziej uzdolnionego pokolenia od 40 lat z najlepszym napastnikiem wszechczasów na czele. Pokolenie Górskiego miało szczęście do trenerów - temu pan Boniek podciął skrzydła. I to mu zapamiętamy mimo fantastycznych dokonań na boisku przed laty. Addio, Bello di Notte! 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport