Ian Thomas Ian Thomas
960
BLOG

Shakespeare - spółka z o.o.

Ian Thomas Ian Thomas Kultura Obserwuj notkę 10

Oscar Wilde napisał w Zbrodni Lorda Savilla o aktorach, że mają oni to szczęście, że mogą wybierać przedstawienia w których wystąpią i role,  które odtworzą. Tymczasem w prawdziwym życiu, większość z nas zmuszona jest odgrywać role, do których nie ma kwalifikacji.  Jeśli spojrzymy na postać Williama Shakespeare'a to ktoś musiał obdarzyć go wyjątkową atencją i łaską. Z jednej strony był bowiem aktorem i właścicielem teatru. Cieszącym się wolnością wystawiania i grania w komediach, tragediach. Z drugiej natomiast strony wyznaczono mu rolę, do której prawdopodobnie za życia w ogóle się nie nadawał: barda, poety, dramatopisarza. Źródło natchnienia dla wielu pokoleń pisarzy. Najbardziej rozpoznawalny trademark w kulturze anglosaskiej. 

Sugestie, że Shakespeare ze Stratford, syn Mary Arden nie może być autorem Hamleta, Króla Leara, Othella, nie mówiąc już o licznych sonetach nie jest bynajmniej nowa. Formułowali ją Walt Whitman, Charlie Chaplin i Mark Twain. Ich wątpliwości miały charakter po części intuicyjny, po części oparty na znajomości biografii pisarza. Sprawa ta być może nie byłaby zbyt interesująca, gdyby nie to, że najwyrażniej nawet współcześni Shakespearowi mieszkańcy Stratford nie wiedzieli, że wśród nich mieszka poeta i geniusz. Will Shakspere (pod takim nazwiskiem był znany) był bowiem wg. wszelkich zachowanych dokumentów lichwiarzem, kimś do kogo mogli się zwrócić kiedy chcieli nabyć ziemię lub dobić targu w handlowym przedsięwzięciu. Być może nawet udzielał pożyczek pod zastaw ziemi i znajdujących się na niej zabudowań. Co po niektórzy, ci których w interesach udawać się musieli do Lonydnu mogli rozpoznawać w nim udziałowca w trupie teatralnej Globe. Jednak nikt spośród jemu wspólczesnych nie  uważał go za sławnego barda królowej-dziewicy. Mało tego: do naszych czasów nie zachowały się żadne rękopisy i dokumenty, które wskazywałyby na Shakspere'a jako poetę. Jak to jest możliwe? Czym wytłumaczyć fakt, że z epoki elżbietańskiej dotrwały do naszych czasów należace do Willa księgi rachunkowe, dokumenty kupna i sprzedaży, zastawów, pożyczek, słowem świadectwa intensywnej działalności biznesowej, a nie zachowały się jakiekolwiek rękopisy dzieł, które miały wyjść spod jego pióra? To, że takie rękopisy musiały istnieć, nie możemy mieć wątpliwości. Ktoś kto bowiem napisał około 40 dramatów i ponad 150 sonetów musiał je na czymś zapisywać, przepisywać i nanosić poprawki? A jednak nie zachowało się NIC. Mało tego, jeśli zważmy również na fakt, że Hamlet był wystawiany w Londynie na 10 lat przed ogólnie przyjętą datą jego powstania, a autorstwo Romeo i Juliię przypisywane jest współczesnemu Shakespearowi Samuelowi Danielowi to powodów do wątpliwości mamy sporo.

Jednak ktoś te dramaty musiał tworzyć! Wszak mowa nie o borgesowskiej Księdze Piasku, a o czymś, co przyjęto uznawać za arcydzieła literatury! Wśród potencjalnych autorów wymienia się Francisa Bacona, hrabiego Derby Sir Edwarda Dyer'a oraz Christophera Marlowe. Ten pierwszy był przyjacielem Johna Dee i entuzjastą alchemii, drugi natomiast był dramaturgiem, a także szpiegiem na usługach Walsinghama. Prawdopodobnie na zamówienie tego "pierwszego szpiega Elżbiety I" Marlowe napisał "Masakrę w Paryżu", dotyczącą oczywiście Nocy Św. Bartłomieja. Nie obca była mu więc propagandowa robota, podobna do tej, którą uprawiał ku chwale królowej Will Shakespeare. Czy tu należy szukać tropów do rozwiązania zagadki, kto jest autorem Ryszarda III? Być może Will początkowo zwrócił uwagę dworu królowej za sprawą swojej działalności kredytowej w sektorze nieruchomości? Może ktoś wówczas zauważył, że człek ten ma także talent aktorski? Na dworze w Londynie nie brakowało osób, które znały się na propagandzie i które mogły w lichwiarzu ze Stratford dostrzec kogoś, kto idealnie by się nadawał do pokierowania biznesem, którego celem była nauka poprzez rozrywkę. Faktem jest, że Shakespeare był udziałowcem w trupie Globe. Pytanie tylko, czy musiał w to przedsięwzięcie włożyć pieniądze własne czy też skorzystał z pmocy swoich potężnych mecenasów? To, że wystawiał sztuki, których nie był autorem w świetle przytyczonych wcześniej faktów, raczej wydaje się oczywiste. A może w grę wchodzi nie jeden, a szereg autorów? Coś w rodzaju spółdzielni? Wśród współczesnych badaczy podważających autorstwo Williama Shakespeara podnoszony jest argument, że zasobem słów wykorzystywanych przez tego jednego autora można by obdzielić 7 osób. Tymczasem mówimy o kimś, kto według oficjalnych biografii ukończył jedynie lokalną szkołę w Stratford. Wielokrotnie pojawia się także argument, że autorem dramatów musiał być ktoś dobrze urodzony (a person of rank), komu nie obce były dwory, posłowanie, polityka i towarzysząca jej intryga. Dodajmy do tego, że ten ktoś doskonale wiedział, jakie cele ma Elżbieta Tudor i w jaki sposób najlepiej dodać jej legitymacji. Jeśli przez chwilę założymy, że tak było, to jak bumerang powraca pytanie, co się stało z rękopisami? Komu mogło zależeć na tym, aby nigdy nie ujrzały one światła dziennego? Jak widać świat rzeczywiście jest sceną, ale w tym przypadku nie wiadomo kto obsadzał role. 

Ian Thomas
O mnie Ian Thomas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura