Jarosław Flis Jarosław Flis
2954
BLOG

Którędy na Budapeszt

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 28

To, kto wygra przyszłoroczne wybory sejmowe jest bez porównania ważniejsze niż to, kto w ostatnią niedzielę dostał o kilka tysięcy głosów więcej. To ostatnie ma znaczenie o tyle, że wybory europejskie można traktować jako walkę o pole position w zaczynającym się wyścigu o realną władzę. Z takiej perspektywy warto się im przyglądnąć uważniej.

Na początek porównanie z wcześniejszymi eurowyborami - uzupełnienie lutowej notki o fusologii europejskiej.

PE2014kraj

PO się skurczyło o prawie jedną trzecią, skurczyła się też lewica. Jednak PiS wcale o tyle samo nie urósł - skonsumował tylko jedną trzecią ich strat. Resztą podzielił się z  Korwinem, Ziobrą i Gowinem. Dla dwóch ostatnich było to za mało by przeżyć, lecz ich łączny urobek był większy niż wzrost PiS. Tylko PSL został w dobrze już znanym rozmiarze.

Jak to się może przekładać na wybory sejmowe? Przeliczyłem te wyniki z uwzględnieniem różnic we frekwencji na poziomie powiatów. Ponieważ w eurowyborach różnice pomiędzy Polską powiatową i wojewódzką są większe niż w sejmowych, takie przeliczenie daje PiS zwycięstwo w wyścigu (bez potrzeby wciągania w to Macierewicza). Kluczowe znaczenie ma jednak to, co się stanie z głosami na przegranych odpadlików (to śliczne słowo w języku naszych południowych sąsiadów oznacza renegata). Jest tu wiele scenariuszy, z których na wykresie pokazuję cztery. Jeśli BZ to podział mandatów bez zmian (TR,SP i PR startują raz jeszcze i dostają takie samo poparcie), to kolejne scenariusze są takie:

  • PiS++, czyli Kaczyński przyciąga głosy na SP i PR, zaś TR startuje samodzielnie,
  • PO++, czyli Tusk znów otwiera szerzej ramiona przygarniając wyborów TR i PR, zaś SP startuje samodzielnie dostając tyle samo,
  • 3+, czyli Kaczyński, Tusk i Miller wykazują się podobnymi zdolnościami odzyskiwania utraconego terenu, zgarniając głosy odpowiednio SP, PR i TR,
  • NP+PiS+, czyli Korwin rośnie o zwolenników PR, PiS o SP, zaś TR próbuje z wiadomym skutkiem.

sejm2014

Gdyby nic się nie zmieniło w preferencjach PiS wygrywa wybory, lecz do rządzenia potrzebuje koalicji z PSL i NP, ewentualnie 16 rozłamowców z PO i jedną z tych partii. Nie jest to wykluczone, lecz przecież znacznie bardziej prawdopodobna jest koalicja "litewska", gdy osłabiona PO jest podtrzymywana na skrzydłach przez równie słabe SLD i umieszczone idealnie w centrum PSL.

Scenariusz "PiS++" nie daje szansy na taką koalicję "kordonu sanitarnego", bo przecież trudno sobie wyobrazić, że przystąpi do niej Korwin. Najbardziej prawdopodobne jest przeproszenie się PiS i PSL, choć znów pojawia się opcja 16 rozłamowców z PO.

Nie jest jednak wykluczona powtórka z 2011 roku. PiS podgryzione przez SP i NP a lewica poniżej 10 proc, to kolejna kadencja z koalicją PO-PSL, choć z jeszcze mniejszą większością. Niemniej wystarczającą.

Równe podzielenie się wyborcami przegranych sił przez 3 największe partie pozbawia Korwina połowy mandatów przy tym samym wyniku procentowym. Pozbawia też zwycięskie PiS nadziei na jakąkolwiek koalicję bez znaczącego rozłamu w PO. Wzmocniona lewica ma znacznie mocniejszą pozycję przetargową - PSL może stać się w koalicyjnych układankach paprotką.

Najbardziej konfundujący jest jednak scenariusz ostatni. Są tylko 3 możliwe warianty koalicji - albo Korwin wchodzi do rządu, albo PiS dogaduje się z SLD , albo jednak nowy PO-PiS. Każdy trudny do wyobrażenia. Oczywiście w rezerwie są zawsze rozłamy. 40-osobowy klub Korwina to musiałaby być menażeria niewiele ustępująca Palikociarni'11, z podobną chyba spójnością wewnętrzną.

Wybory europejskie powinny nauczyć pokory i tych, którzy wierzyli w swą zdolność budowy nowych ugrupowań i tych, którzy nie wykazali się umiejętnością zapobieżenia takim scenariuszom. Kartel "wielkiej czwórki" zaatakował nowy wirus, nawet jeśli obronił się przed odpadlikami. Tak czy owak, ich porażka rozpoczyna nową grę - jeśli któryś z liderów uważa, że spadek po nich wpadnie w ręce ot tak, bez wysiłku, może go czekać bolesny zawód. Droga znad Wisły na Budapeszt jest nieodmiennie kręta.  Czy się tam szuka rewolucyjnej zmiany, czy trzeciej kadencji w roli premiera.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka