jazmig jazmig
1897
BLOG

Prawda o Smoleńsku to koniec mitu Kaczyńskich

jazmig jazmig Polityka Obserwuj notkę 142
Widzę, że środowiska pisowskie z uporem godnym lepszej sprawy stale wmawiają innym i sobie bujdę o rzekomym zamachu w Smoleńsku na samolot, którym Lech Kaczyński z generalicją i politykami leciał na rozpoczęcie swojej kampanii prezydencjiej w Katyniu.
 
Każda nowa notka na ten temat powtarza te same wyświechtane banały i odmienia na różne sposoby bzdury wymyślone przez pisowskich propagandzistów.
 
Ja dotychczas nie dostałem odpowiedzi na proste pytanie: skąd wredni rosyjscy zamachowcy wiedzieli, że pilot samolotu, wiozącego prezydenta Polski oraz innych ważnych polityków i generałów, podejmie próbę lądowania na lotnisku, gdzie w panujących wówczas warunkach nie mógł wylądować? Czyżby mieli jakichś jasnowidzów?
 
Samolot powinien zawrócić do Warszawy, albo lądować w Moskwie lub w Mińsku, a nie lecieć nad lotnisko, gdzie nie można było wylądować. Nakazują to wszystkie przepisy lotnicze, o których wiedział dowódca lotnictwa, gen. Błasik, obecny w samolocie.
 
Drugie pytanie, na które nie dostaję odpowiedzi brzmi: kto i kiedy wydał zgodę na lądowanie prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku oraz, kto i kiedy pozwolił zejść samolotowi poniżej 100 m?
 
Propagandziści PO i PiS zgodnie zarzucają wieży kontrolnej, że wprowadzała w błąd polskich pilotów, iż są na kursie i ścieżce, chodziaż były odchyłki od prawidłowej ścieżki i kursu. Milczą natomiast o tym, że lotnisko smoleńśkie miało radar, który pokazywał poziome położenie samolotu z dużym rozrzutem, a wysokości nie pokazywał wcale. Obowiązkiem pilotów było podawanie swojej wysokości, czego niestety nasi piloci nie robili.
 
Polski samolot miał narzędzia nawigacyjne umożliwiające mu orientację w przestrzeni nad lotniskiem z dokładnością do kilku metrów, więc nasi piloci wiedzieli gdzie są i rosyjskie komunikaty nie były im do niczego potrzebne.
 
Kolejne bajania dotyczą tego, że jakoby Rosjanie nie przestrzegali swoich procedur dotyczących prowadzenia samolotu przez wieżę kontrolną. Tu błysnął swoim intelektem były minister sprawiedliwości, pan Kwiatkowski. Tymczasem nie znamy ich procedur, ponieważ ich nie udostępnili stronie polskiej, ale za to wiemy, że wszystkie trzy samoloty, które wtedy chciały lądować, traktowane były dokładnie tak samo.
 
Polski JAK wylądował, rosyjski IŁ odleciał po dwóch nieudanych próbach lądowania, a kolejny polski Tupolew rozbił się kilka kilometrów od lotniska.
 
Żadnemu z tych samolotów wieża nie zabroniła próby lądowania, dlaczego mieliby inaczej potraktować samolot prezydencki?
 
Doskonale również wiadomo, że wieża domagała się od Moskwy, aby samolot prezydencki w ogóle nie próbował lecieć do Smoleńska. Gdyby przygotowywano zamach, to po co mieliby zniechęcać polskich pilotów do przylotu na miejsce zamachu?
 
Łatwo zauważyć, że nie wchodzę w kłótnie na temat skąd wzięła się mgła, czy brzoza mogła urwać skrzydło Tupolewa, a on wskutek tego spaść. Nie zajmuję się teorią o bombie termobarycznej, o zdalnym wyłączeniu zasilania elektrycznego w samolocie i innymi teoriami spiskowymi.
 
Bo wystarczyło, aby polscy piloci przestrzegali przepisów i podstaw bezpieczeństwa, by nie doszło do katastrofy lub, jak wierzą w to pisowcy, do zamachu.
 
Jednakże warto spróbować udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego piloci złamali przepisy oraz reguły bezpieczeństwa i rozpoczęli próbę lądowania pomimo świadomości, że nie ma fizycznej możliwości wylądowania.
 
Odpowiedzią na to jest lot do Azerbejdzanu, kiedy to prezydent Lech Kaczyński wydawał pilotowi rozkazy, aby ten lądował na lotnisku w Tbilisi, a nie, jak planowano, w Azerbejdżanie. Zarówno interwencja Lecha Kaczyńskiego, jak późniejsze donosy do prokuratury ważnych pisowskich polityków: Gosiewskiego, Karskiego i Suskiego są przyczyną niemormalnego zachowania pilotów podczas lotu do Smolenska. Oni zwyczajnie bali się oskarżeń, że na złość Kaczyńskiemu nie chcą lądować w Smoleńsku i chcą w ten sposób zepsuć mu planowane rozpoczęciw kampanii wyborczej na drugą kedencję.
 
Ta odpowiedź obala mit Kaczyńskich i tego boi się sam Kaczyński, jak i jego poplecznicy. Stąd te stałe bujdy nt. rzekomego zamachu w Smoleńsku.

 

jazmig
O mnie jazmig

Jestem katolikiem, swoją wiarę traktują bardzo serio. Mam poglądy konserwatywne jak chodzi o sferę obyczajowości, i liberalne, gdy chodzi o gospodarkę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka