W oczy wpadł mi wczoraj nagłówek bodaj z Dziennika - Gazety Prawnej, że polski rząd dalej będzie walczył o możliwość uwzględniania środków OFE przy obliczaniu deficytu budżetowego. Teraz pomysł jest ponoć taki, że albo się unia zgodzi na OFE, albo my nie zgodzimy się na automatyczne karanie krajów łamiących dyscyplinę budżetową.
Ewidentnie rząd (a szczególnie minister finansów) jest w tym przypadku na bakier ze zdrowym rozsądkiem, bo chce się jeszcze bardziej zadłużać i od razu chce być za to karany. Każdy natomiast niegrzeczny chłopiec wie, że lepiej jest napsocić i uniknąć lania. Tymczasem Polska chce sama na siebie ukręcić bata!
Już o takiej drobnostce, że rząd mógłby się zająć racjonalizacją wydatków, nie śmiem wspominać, bo ten rząd jest w tej dziedzinie od pewnego czasu jakby sparaliżowany (konkretnie od ograniczenia emerytur pomostowych). A najlepiej (o czym piszę na różnych forach od lat) byłoby spowodować zwiększenie przychodów, usuwając administracyjne bariery przedsiębiorczości. Niestety, takiego wizjonera jak ja w ekipie rządowej i okolicach nie ma. Za to walczy się z opozycją, pewnie pod hasłem "nie ma chleba, więc niech chociaż gawiedź ma igrzyska".
