W rozważaniach dotyczących katastrofy smoleńskiej mocno wchodzimy w szczegóły, szukając odpowiedzialnego. A to szuka się nacisków, a to bomby, a to wini pilotów, a to kontrolerów.
Tymczasem warto też spojrzeć na to, kto z katastrofy odniósł długofalowe korzyści.
Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że prawie od razu po katastrofie zaktywizowało się lobby prorosyjskie. Pierwsza była akcja zapalania zniczy na grobach żołnierzy radzieckich, potem akcja wmawiania ciemnemu ludowi, że śledztwo prowadzone przez Rosję jest po pierwsze najlepszym wyjściem, po drugie, że jest prowadzone rzetelnie. Kolejny wybryk tego lobby (do którego bez dwóch zdań należy wybrany na prezydenta pan Komorowski) to próba uczczenia 90. rocznicy bitwy warszawskiej monumentem dla żołnierzy bolszewickich. Przy okazji pan Nałęcz mówiący, że wiele warto poświęcić (w tym wypadku - cześć zmarłego prezydenta Kaczyńskiego), aby tylko poprawić stosunki z Rosją. Umowa gazowa, nader jednostronnie korzystna dla strony rosyjskiej. Na koniec - demonstracyjnie rozbuchane przygotowania do wizyty Miedwiediewa, z wiele mówiącym włączeniem w to wielkiego przyjaciela Rosji, pana Jaruzelskiego. Oczywiście to nie wszystkie incydenty związane z prorosyjskim wazeliniarstwem.
Po drugie, Platforma. O ile jeszcze na początku żałoby w mediach pojawiały się ostrzeżenia, że partia ta powinna zachować umiar, to jeszcze przed wyborami prezydenckim bez żadnego umiaru Platforma łykała wszystko, co można. Po wyborach natomiast przejmowanie władzy wszelakiej było kontynuowane już bez żadnych zahamowań. Taka zachłanność nie byłaby możliwa, gdyby nie podbudowane sondażami przekonanie, że lemingi zaakceptują wszystko. I faktycznie, lemingi nie tylko każdy niemoralny czyn swoich ulubieńców zaakceptują, ale sami dorobią jeszcze do tego uzasadnienie.
Można by tu jeszcze wymienić inne środowiska, które zyskały, m.in. WSI i GW.
Czy te zyski uprawniają do stwierdzenia, że katastrofa istotnie była zamachem? Na to niech każdy sobie sam odpowie.
