Jazzek Jazzek
446
BLOG

Cukrowy thriller

Jazzek Jazzek Gospodarka Obserwuj notkę 1

Zaintrygowany wysokimi cenami cukru w moim osiedlowym sklepie (po lewej kilo za zł 4, po prawej już za 6) postanowiłem sprawdzić, jak to z cukrem było. Ściślej rzecz biorąc, najpierw zacząłem brzydkie słowa kierować pod adresem byłego premiera Leszka Millera, a dopiero potem zacząłem sprawdzać.

Dlaczego czepiłem się Millera? Ano kiedyś miałem znajomego w produkującej płynną słodycz firmie pozaeuropejskiej, która zainwestowała w Polsce w nadziei na rozkręcenie interesu, gdy nasz kraj już przystąpi do wspólnot europejskich. Z tej racji lobbował on w naszym rządzie (tzn. rządzie p. Millera) w celu ustalenia jak najkorzystniejszych dla Polski tzw. kwot cukrowych, czyli limitów produkcji cukrów (nie ma to jak konkurecyjna unijna gospodarka, hehe). Niestety, p. Miller haniebnie, jak to się kolokwialnie mówi, dał ciała i za przypuszczalne poklepanie po ramieniu ("Gut Polacke, gut") odpuścił kwestię cukru, czym naraził tę i inne słodkie firmy na pewne tarapaty.

Tyle moja pamięć. Jak to się przedstawia w liczbach? Proszę zajrzeć na strony Stowarzyszenia Cukrowników Polskich. Przed aneksją Polski do wspólnot mieliśmy w kraju jakieś 76 cukrowni. Zostały one w procesie tzw. restrukturyzacji podzielone pomiędzy kilka grup właścicielskich: polską (KSC), niemiecką (Südzucker, Nordzucker i Pfeifer&Langen) oraz brytyjską (British Sugar Overseas). Czynnych obecnie pozostaje 17 cukrowni, przy czym interesujące jest, że grupa brytyjska odeszła z rynku po zamknięciu wszystkich swoich zakładów.

Dane dotyczące cukrowni w Polsce same w sobie mogą zrobić wrażenie, jednak jeszcze ciekawiej to wygląda na tle całej Wspólnoty (obecnie Unii). W momencie aneksji w całej wspólnocie były 192 zakłady cukrownicze (niestety, zagubiłem adres strony z tymi danymi), zatem na sztuki licząc, 40% europejskich cukrowni było ulokowanych w Polsce. Teraz tych zakładów jest zdaje się niewiele ponad 110, zatem nasz udział spadł do 15%. Od razu uprzedzam ewentualne zastrzeżenia - duża część zamkniętych zakładów była przestarzała, a ich produkcja mogła zostać z powodzeniem zastąpiona wzrostem produkcji innych. Warto dodać, że "restrukturyzacja" została przeprowadzona ze środków samych producentów cukru - poprzez, jakżeby inaczej, Fundusz Restrukturyzacyjny. Z niego to m.in. wypłacano pewne środki plantatorom, jednak 55% wartości wpłat utknęło w tym funduszu na dłużej (na zawsze?), a od samego liczenia pieniędzy urosła pewnie jakaś fortuna.

Od strony plantatorów nastapiły także pewne zmiany. O ile kiedyś mając nawet kilka hektarów można było kontraktować buraki, to obecnie poniżej 100 ha upraw nie ma co liczyć na kontrakt (przynajmniej u niektórych właścicieli). Rzecz jasna, oznacza to konieczność większej mechanizacji prac, większego nawożenia i zużycia chemicznych środków ochrony roślin.

Wracając do kwestii cen, można powiedzieć, że swego czasu pozwoliliśmy Niemcom na przejęcie większości naszego rynku cukru, a Unii na zamknięcie naszych zakładów. Jeśli kiedyś byliśmy sporą siłą konkurencyjną, to teraz, nawet po ewentualnym zniesieniu reglamentacji, takiej pozycji nie odzyskamy. Byli tacy, co już dawno temu rozumieli, że toczy się tu bezwzględna walka o niemałe przyszłe profity. Ale wystaczyło dosypać p. Gabrielowi Janowskiemu coś do kawy, żeby ówczesne lemingi przekonać, że tylko jakieś oszołomy walczą o polski przemysł. Teraz to te lemingi (a my wraz z nimi) będziemy płacić za cukier słono, a p. Millerowi włos z głowy nie spadnie.
 

Jazzek
O mnie Jazzek

Jestem przeciwny modnym poglądom, nawet jeśli to są moje poglądy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka