Powyższa fotografia ukazała się na blogu @Jerzego Korytko i jest porównaniem miejsca "katastrofy" naszego Tupolewa sprzed jej zaistnienia (foto po lewej) i z pierwszych dni po (foto po prawej).
Czerwoną elipsą zaznaczono obszar dość gęsto porośnięty drzewostaniem, który po katastrofie praktycznie przestał istnieć...
Pozwoliłem sobie przyjrzeć się temu zadrzewionemu obszarowi nieco dokładniej:
Można dojść do wniosku, że drzewa na tym terenie przestały istnieć na obszarze, który szerokością odpowiada rozpiętości skrzydeł samolotu Tu-154M...
Dodając do tego wygląd charakterystycznych wywinięć na zewnątrz burt kadłuba:
Oraz idealnie równo obciętych fragmentów poszycia, rozrywanych wzdłuż wręg:
Możemy dojść do logicznych i zasadnych wniosków, że samolot jednak wylądował w tym smoleńśkim błocie, wyhamowując wykosił całkiem sporo drzew, a następnie został eksplodowany. Rozerwane eksplozją fragmenty samolotu zostały wyrzucone w górę razem z fontanną smoleńskiego wiosennego błota, które następnie pokryło z góry, wcześniej opadłe szczątki poszycia...