Jerry.from.lublin Jerry.from.lublin
518
BLOG

Jak napisać książkę

Jerry.from.lublin Jerry.from.lublin Rozmaitości Obserwuj notkę 10



Ja wiem, że dwie notki jednego dnia to przesada ale jak pisałem o teoriach spiskowych to przyszedł mi do głowy ww. temat. A znając siebie jutro mi przejdzie. Więc postanowiłem zapytać się szanownego gremium. A ponieważ znikam i kontakt będzie utrudniony bo 1Mb transmisji kosztuje tam gdzie jadę 20 zł, mam nadzieję na głębokie i szczere opinie tych co piszą, zamierzają pisać, myślą, że zamierzają pisać, nie myślą ale piszą i tych co myślą, że myślą. Będę jak złapię jakieś wifi.

Żeby wszystko było jasne nie chcę pisać o pisaniu książek. Choć jak bym się sprężył? W sumie książki o pisaniu książek piszą właśnie tacy jak ja. Wiele lat temu gdy byłem młody i piękny postanowiłem napisać scenariusz. Oczywiście filmowy i oczywiście ambitny. Nic jednak nie wiedziałem o pisaniu scenariuszy a ponieważ były to czasy przedinternetowe znikąd nie miałem pomocy. Nie były to też czasy gdy w księgarni można był znaleźć 500 pozycji o kodzie Leonarda albo matce Madzi. I 1000 pozycji jak stać się sławnym, elokwentnym i bogatym oraz o tym jak w 10 dni nauczyć się mandaryńskiego. Kupiłem więc scenariusze Antonioniego i Bergmana. Tego Michelangelo. Od Reportera. I Powiększenia. Nie musze dodawać, że nie było też scenariuszy jakiś ówczesnych Machulskich albo tych innych od tych głupich komedii z Karolakiem. To były poważne czasy i poważne książki.

Po przeczytaniu ww. scenariuszy doszedłem do słusznej w sumie konstatacji, że żeby napisać ambitny scenariusz trzeba też być reżyserem. Po prostu żeby z tego bełkotu nazywanego scenariuszem stworzyć coś sensownego należy panować nad wszystkimi etapami. Najlepiej w ogóle zagrać główne role. Zarówno męskie jak i żeńskie. Pisanie scenariuszy mi przeszło. Spróbowałem więc pisać opowiadania, jednak po paru w których zawarłem wiekopomne zdania w rodzaju „…fotel oderwał się od pokładu. Wstał i podszedł do relingu…” postanowiłem spojrzeć prawdzie w oczy i zająć się bardziej przyziemnymi rzeczami.

No właśnie, jak napisać książkę? Mógłbym oczywiście zapytać Coryllusa albo Toyaha ale ten pierwszy by mnie zbanował i pogonił kijami a drugi zrobiłby to samo tylko bardziej elegancko. Oczywiście ktoś naiwny mógłby powiedzieć, że trzeba mieć talent ale nie czarujmy się jesteśmy ludźmi na poziomie i nie wierzymy w te bzdury o talencie czy iskrze bożej. Oczywiście istotny, choć bez przesady jest temat, właściwie to temat też jest nieistotny. Dowodów w księgarniach nie brakuje, każdy w sumie może wymyślić jakiegoś dziada holującego rybę. Pytanie brzmi jak powyżej czyli jak, po co, dlaczego, kiedy i czy laski na to lecą. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości