24 kwietnia 2011 r. na mszy rezurekcyjnej w kościele św. Izydora w Markach zdarzyło się dla mnie coś niezwykłego.
Mała dziewczynka, 7-8 letnia, pokazała mi, jak być dzielnym katolikiem.
Pierwszy raz byliśmy na mszy rezurekcyjnej z młodszym synkiem Marcinem. W czasie mszy zabolały go nogi, żona zabrał go więc w pobliże bocznego ołtarza, by mógł usiąść na schodkach.
Poszedłem za nimi.
W pierwszych dwóch rzędach siedziały bielanki - małe dziewczynki, które w czasie procesji rzucały kwiaty pod stopy wiernych. Jedna z nich zawstydziła mnie i ośmieliła.
Od wielu lat księża próbują skłonić wiernych, by w czasie odmawiania "Ojcze nasz" na mszy rozkładali ręce, by przyjąć Boga.
Wierni nie chcą jednak podnosić rąk. Ja też wstydziłem się.
Do dziś wstydziłem się.
Do chwili, gdy spojrzała na mnie ta dziewczynka.
Gdy zaczęliśmy mówić "Ojcze nas" stałem za nią z boku. Widziałem, że tylko ona podniosła ręce do modlitwy. Była pewna swego.
W pewnym momencie odwróciła się i spojrzała na mnie. Momentalnie rozłożyłem ręce. Ona uśmiechnęła się do mnie i ja uśmiechnąłem się do niej.
Potem jeszcze kilka razy odwracała się, jakby chciała sprawdzić, czy trzymam ręce w górze. A może tylko chciała uśmiechnąć się do mnie.
Za każdym razem uśmiechaliśmy się do siebie. Obojgu sprawiało to nam radość.
Pomyślałem, że ona taka mała, taka słaba, a ma siłę, by pokazać swoją wolę, swoje przekonania, swoją wiarą.
A jaki taki duży, taki silny, a wstydziłem się podnieść ręce, bo co sobie o mnie ludzie pomyślą.
Już zawsze na mszy w czasie modlitwy "Ojcze nasz" będę trzymał ręce w górze.
Ta mała dziewczynka pokazała mi, jak dawać wzór innym, jak być dzielnym, jak bronić swoich przekonań i swojej wiary.
Chciałem po mszy zapytać jak ma na imię.
Ale mój synek Marcin chciał siku i wyszliśmy wcześniej z Kościoła
Ta dziewczynka, o twarzy uśmiechniętego anioła, zainspirowała mnie też do tego, by utworzyć na Facebooku grupę "Katolik - to brzmi dumnie".
Pozdrawiam Was, a szczególnie katolików, i zapraszam do grupy na Facebooku.
Jerzy Krajewski