Prezydent Bronisław Komorowski spędził weekend na Mazurach. Jednym z celów tej wizyty było wspieranie Mazur w konkursie „New7Wonders” (Nowe 7 Cudów Natury). Hasłem przewodnim kampanii jest hasło ” Mazury Cud Natury”.
Z pozoru wszystko jest OK. Piękno Mazur robi wrażenie na każdym, kto odwiedzi ten wspaniały kawałek Polski. Nie są to odkrycia ostatniego czasu. Warszawskich elit nie trzeba przekonywać o walorach tej krainy. Mniej czy bardziej imponujące rezydencje posiada na tej ziemi dziesiątki tysięcy większych i mniejszych VIP-ów , celebrytów, artystów, przedsiębiorców, ale też po prostu ludzi, którzy mają trochę grosza i zainwestowali w „daczę na Mazurach”.
Ostatnio do tego grona dołączył Aleksander Kwaśniewski- ukończył budowę domu w pięknym miejscu w pobliżu Morąga.
Warmia i Mazury mają jednak też swoja druga stronę. Jak pokazują przeróżne zestawienia i statystyki województwo warmińsko-mazurskie jest jedną z najbiedniejszych części Polski .Od wielu lat jest tu najwyższe bezrobocie, jeden z najniższych dochodów PKB na mieszkańca. W ciągu ostatnich lat dystans dzielący tę piękną krainę od innych regionów stale się powiększa i nie tylko od tych najszybciej idących do przodu. Warmia i Mazury tracą dystans do średniej krajowej
.
Z czego to wynika? Czy tylko z ogólnych, obiektywnych mechanizmów rozwoju?
Czy mieszkańcy Warmii i Mazur muszą płacić swoisty haracz biedy, zacofania i wykluczenia za „przywilej” życia w cudzie natury?
Jestem głęboko przekonany, że w znacznym stopniu mają na to wpływ decyzje polityczne modelujące politykę rozwoju.
Z jednej strony Raport Polska 2030 przyjęty przez obecny Rząd zakładający, że największe wsparcie otrzymają najsilniejsze, najważniejsze obszary metropolitalne. Obszary, które mogą potencjalnie uzyskać najlepszą ekonomiczną efektywność wydawanych pieniędzy.
W rezultacie takiej polityki, jeśli tylko pojawiają się trudności w zbilansowaniu budżetu obcinane są wydatki na drogi /np. S- 16/, Via Balticę , lotniska lokalne / Szymany/, kolej, port w Elblągu, czy przekopanie Mierzei Wiślanej. Nie zmieni tego kilka luksusowych hoteli powstałych czy powstających w ostatnim czasie. Bez względu na to czy inwestorzy korzystają czy nie korzystają ze wsparcia publicznego.
Z drugiej strony rządzące niemal od początku w samorządzie województwa środowiska PSL, SLD czy dzisiejszej PO uparcie forsują , że głównym pomysłem na rozwój województwa ma być turystyka, a potem rolnictwo.
Niestety, te dwie gałęzie gospodarki nie potrafią wytworzyć dochodu, który zapewni skracanie dystansu do reszty Polski. Tym razem wynika to z powodów zupełnie obiektywnych. Nad Warmią i Mazurami słoneczko świeci zbyt krótko i zbyt słabo, aby stały się potęgami turystycznymi. I nic, ani nikt w dającej się przewidzieć przyszłości tego nie zmieni.
Mamy zatem dziwny zbieg okoliczności. Możni tego świata zachwycają się Mazurami jako cudem natury. Miejscem, do którego chętnie wpadną, oczywiście gdy jest pogoda. Urok tej krainy może się rozpłynąć gdyby trochę rozruszać tu gospodarkę. Mimo, że można to zrobić tak aby nie naruszyć bogactwa przyrody tego miejsca . Ale cóż, lepiej niech dalej bocian będzie ważniejszy od człowieka.
Regionalne elity powtarzają to, co kilku ekspertów bez wysilania się wpisało do strategii i Warszawa zaakceptowała.- motorem rozwoju Warmii i Mazur będzie turystyka, rolnictwo i współpraca z obwodem Kaliningradzkim na dodatek.
I tak koło się zamyka. Biedny/ choć przecudnej urody/ region będzie coraz biedniejszy, bo tak jest lepiej tym, którzy mogliby coś w tym zmienić. Zarówno „Warszawie” jak i „Brukseli”. A regionalni dygnitarze otrzymają w stosownym czasie swoją nagrodę za pilnowanie słusznego kursu.
Prezydent Komorowski w Giżycku popływał żaglówką i dał sobie zrobić trochę zdjęć za jej sterem. Zachęcił do klikania w komputerze na „Mazury Cud Natury”, poklepał po plecach lokalnych i regionalnych notabli i swoją robotę wykonał. Ciekawe, czy odwiedził przy okazji po sąsiedzku swoją posiadłość na Suwalszczyźnie
Przecież żyjemy na zielonej wyspie, gdzie wszystko wspaniale się rozwija, a po ciężkiej pracy dobrze jest odsapnąć w mazurskiej głuszy.
A że bieda naokoło? Mój boże, a czy ktoś kogoś tutaj siłą trzyma? Kto chce, niech szuka szczęścia i pieniędzy w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu albo w Irlandii, Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, czy gdzie tam oczy poniosą. Kowalem swego losu każdy bywa sam.
W końcu do obsługi hoteli, ośrodków, pensjonatów, rezydencji ludzi sukcesu, czy pracy na latyfundiach tak wielu tutejszych nie potrzeba . Będzie spokojniej jak będzie ich mniej, a przecież o ten święty spokój chodzi.