Magister farmacji Grzegorz Rusinowski od 31 lat wykonuje zawód aptekarza. Ostatnio był kierownikiem apteki w Szczytnie. Niestety był, bo tuż przed wyborami w piątek 7 października, odwiedziła go przedstawicielka właściciela – firmy PGF Cefarm i wręczyła jemu oraz całej 3-osobowej załodze apteki wypowiedzenia. Kazała oddać klucz od apteki i więcej się nie pojawiać w dotychczasowym miejscu pracy.
Powie ktoś - takie prawo właściciela – umowę o pracę może rozwiązać. W tym wypadku jednak chodzi o coś zupełnie innego. Grzegorz Rusinowski był kandydatem do Sejmu RP z listy Prawa i Sprawiedliwości. Co gorsza w swojej kampanii wyborczej mówił o tym, na czym się doskonale zna – o konieczności zmian w polityce lekowej.
Mechanizmy rynku farmaceutycznego są bardzo zawiłe. Wielkie zyski osiągają na nim koncerny, które produkują leki oraz nimi handlują. Grzegorz Rusinowski dzięki swoim kompetencjom i doświadczeniu potrafił te mechanizmy objaśnić, ale też wskazać na nadużycia oraz zagrożenia jakie na nim występują. Co jednak chyba najważniejsze - proponował rozwiązania, które doprowadziłyby do obniżenia cen leków. Mówił dlaczego wiele leków można sprzedawać po złotówce i to nie tylko w dzikich promocjach, ale może to być zasadą. Ulżyłoby to pacjentom, jednak koncerny działające na tym rynku miałyby mniejsze zyski.
Co więcej Prezes Jarosław Kaczyński włączył do debaty wyborczej temat polityki lekowej promując rozwiązanie >apteki w ręce aptekarzy<, co musiało bardzo zezłościć wielkich dystrybutorów leków.
Reakcja przyszła z szybkością błyskawicy. I była perfidnie przygotowana. Tuż przed wyborami, tak aby nie można było już nic zrobić. Na wypowiedzeniu nie podano powodów, a zatem nie było mowy o jakichś uchybieniach ze strony Grzegorza Rusinowskiego i jego załogi.
Wiadomo, że w takiej sytuacji aptekarz ma prawo dochodzić swoich racji w sądzie
wygra w sądzie pracy sprawę z byłym pracodawcą i że będzie to go drogo kosztowało, który najczęściej przychyla się do wniosków pracowników.
W tym jednak przypadku nie chodzi ani o pragmatykę, czy nawet o pieniądze. Chodzi tylko i wyłącznie o ukaranie człowieka, który ośmielił się mówić prawdę o mechanizmach, które umożliwiają osiąganie krociowych zysków wielkim graczom na rynku leków. Na rynku, na którym oszukuje się chorych poszukujących pomocy.
Przypadek mgr-a Grzegorza Rusinowskiego jest znamienny. Pokazuje, że w Polsce pod rządami Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego istnieje przyzwolenie do eliminowania członków i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości wszelkimi metodami. Ma to być jasny sygnał, że tych ludzi należy omijać z daleka. A jeśli będą za bardzo szumieć należy ukarać ostro i jednoznacznie. Władze tylko zapomniały o drobnym szczególe: jest to czysty przejaw dyskryminacji*, na którą nie pozwolimy.
Dalsze losy aptekarza ze Szczytna będą bardzo ważnym sygnałem, czy w Polsce mamy jeszcze państwo prawa, czy obowiązują już reguły z sąsiedniej Białorusi, które tak ostro oficjalnie potępiamy a najbardziej minister Sikorski.
Jerzy Szmit
*Ustawa z dnia 26 czerwca 1974 r.Kodeks pracy(Dz. U. z 1998, Nr 21, poz. 94 z późn. zm.), art. 11.3 zakazuje jakiejkolwiek dyskryminacji (bezpośredniej lub pośredniej) - w sferze zatrudnienia, w szczególności ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, narodowość, przekonania, zwłaszcza polityczne lub religijne, oraz przynależność do związków zawodowych. Ustawa zawiera również gwarancje przestrzegania tego zakazu. Źródło: http://www.getin-online.net/pdf/RZ_BroschuerePolnisch.pdf