Jacek Kobus Jacek Kobus
189
BLOG

Pora nadmiaru

Jacek Kobus Jacek Kobus Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Krytycy Pierwszego Entomologa III RP, oburzeni jego wypowiedzią o mirabelkach zapominają, że "jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści". Żadna w tym zasługa rządu Donalda T. - ale faktycznie: Polacy mają zdecydowanie ZA DOBRZE.

Co od dawna przecież powtarzam! Dzień wczorajszy był momentami wręcz uroczy - mimo niezbyt przyjaznego początku. Nawet się zasadziłem rżnąć sosenki - ale prowadnica, od pewnego już czasu ostatnim ciągnąca oddechem, padła po kilku cięciach. Skończyło się więc znowu na pieleniu ogródka (móóój kręgosłup...). I na wyprawie po mirableki!

 
Sami powiedzcie, czy można się oprzeć takim widokom?
 
 
 
 
Są słodziusieńkie - można się objeść do bólu brzucha i wcale się nie znudzą!
 
 
Trzeba przy tym uważać przy zbieraniu, bo tak już są dojrzałe, że za lada wstrząsem - spadają.
 
 
Pod każdą z mirabelek - a mamy ich w okolicy nieprzeliczone mnóstwo - ziemia ma w tej chwili kolor... mirabelkowy..! Nawet owady, które się spadłymi i fermentującymi na powietrzu owocami żywią - nie dają rady usuwać ich na bieżąco. Mamy porę nadmiaru.
 
Nie tylko w mirabelkach zresztą! Jarzębiny uginają się pod ciężarem owoców:
 
 
Mam nadzieję, że zdążymy zamrozić kilka kilogramów nim spadnie - wino z jarzębiny wychodzi zacne, ale fermentuje bardzo długo, nastawię je dopiero na zimę.
 
Wciąż jeszcze jest mnóstwo jeżyn (co aż dziwne - zaczęły owocować bardzo wcześnie w tym roku i  ciągle są nowe..!)
 
 
Samymi jeżynami z najbliższej okolicy moglibyśmy spokojnie zapchać cztery takie lodówki jak nasza - a mamy już i parę słoików konfitury i całe owoce zamrożone na zimę.
 
Pełno jest też wokół gruszek najrozmaitszych w ogromnej obfitości.
 
 
Te się raczej do jedzenia bezpośrednio nie nadają - ale konie je bardzo lubią i z nich również całkiem fajne wino wychodzi, o ile coś się do niego prócz gruszek doda. Ale po drugiej stronie Wielkiego Padoku znalazłem w niedzielę, wracając na Bubie znad kanałku taką dziką gruszkę, której owoce niewiele są mniejsze i wcale nie mniej słodkie od "kulturalnych". Czasem je pogryzamy, dzieląc się sprawiedliwie z czterokopytnymi.
 
Lada moment zacznie się pora dojrzewania czeremchy:
 
 
Niestety - jak słusznie zauważył Pierwszy Entomolog: nikt tego całego bogactwa i sękatym kijem dotknąć nie chce! Człowiek cywilizowany nie zrywa dzikich owoców z drzewa. Człowiek cywilizowany kupuje owoce w supermarkecie - nieprawdaż..? I zadaniem rządu jest zapewnić, żeby miał za co..!
 
I proszę mi tu nie pieprzyć, że mieszkania macie za małe na robienie przetworów, że czasu Wam brak, tak ciężko tyracie od rana do wieczora i co tam jeszcze wymyślacie za usprawiedliwienia dla swojego lenistwa!
 
Nasza chatka ma 24 metry kwadratowe, Lepsza Połowa musi sobie radzić na turystycznej kuchence gazowej z dwoma palnikami bez piekarnika - i co: narzekamy..? A jak byście wolnego czasu nie mieli, to byście tego tekstu nie czytali...
 
C.b.d.u.
 
W ramach "radzenia sobie" z nadmiarem mirabalek, dwie takie łubianki:
 
 
zosstały już przerobione/są w trakcie przerabiania na dżem. A dwie kolejne Lepsza Połowa zamroziła - czekają aż skończy fermentować nastawione już prawie miesiąc temu wino z jeżyn:
 
 
Niestety: nie stać nas zakup kolejnych baniaków, zwłaszcza dużych (na jeden mały, 5-litrowy wyskrobałem z dna portfela: umarłbym z żalu patrząc, jak się cała dzika aronia marnuje - a zaraz dojrzeje jeszcze i czarny bez...).
 
Całą noc padało, więc nadmiar mirabelek uległ zapewne znacznej redukcji. Za to - aż boję się sprawdzać - lada chwila mogą się pojawić grzyby. I co my z tym wszystkim zrobimy..?
 
Mam nadzieję, że zjawią się przynajmniej jacyś goście gotowi zaadoptować choć część z naszych dyń. A mamy różne.
 
 
Bladawe, które bardzo wielkie rosną - są miękkie i jędrne jednocześnie, świetnie wyszły Lepszej Połowie na ostro (w formie "kornwalijskich pikli dyniowych").
 
 
Oraz czerwone i zielone nawet - mniejsze, twarde, ciężko się je obiera, a miąższ jest mączysty: mnie bardzo przypadł do gustu - zamiast ziemniaków!
 
Trzeba to wszystko rozdać. Inaczej zmarnuje się tak samo jak mirabelki.
 
A jak by kto wrażeń estetycznych szukał - to zakwitły już wrzosy (znakiem tego: jesień!).
 
 
Jacek Kobus
O mnie Jacek Kobus

bloguję od 2009 roku, piszę od 1990 - i ciągle nie brak mi nowych pomysłów...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości