Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
972
BLOG

"Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka..."

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 25

Słowa Jacka Kaczmarskiego z piosenki Rejtan, czyli raport ambasadora przychodzą mi na myśl ilekroć zastanawiam się na naszą obecną polityką zagraniczną. Idealnie wręcz charakteryzują one rosyjskie reakcje na polski raport o przyczynach smoleńskiej katastrofy. Obserwując zachowania przedstawicieli MAK-u na konferencji prasowej, zwołanej kilka dni po ogłoszeniu polskiego raportu, mogliśmy zobaczyć klasyczne zachowania rosyjskich urzędników w stosunku do Polaków. W tym zachowaniu szczególnie irytowało znudzenie i bezczelność Rosjan, którzy nawet nie silili się na zachowanie pozorów obiektywizmu, tylko bezwzględnie odrzucali wszelkie sugestie z polskiej strony o jakiejkolwiek winie strony rosyjskiej w spowodowaniu katastrofy. Można było odnieść wrażenie, iż Rosjanie są poirytowani, że Polacy wyłamują się z wygodnej dla strony rosyjskiej wersji przyczyn smoleńskiej tragedii, chociaż owo wyłamanie w raporcie komisji Jerzego Millera miało dość łagodny charakter. Cały przebieg konferencji prasowej MAK-u był po prostu solidnym policzkiem wymierzonym państwu polskiemu.

To, że Rosjanie uprawiają brutalną i skuteczną politykę zagraniczną, jest rzeczą powszechnie znaną. W tej polityce nie ma miejsca na żadne sentymenty, liczy się tylko własna korzyść. Zresztą takie zachowania są powszechne w profesjonalnej polityce zagranicznej, podobnie jak nieprzenoszenie do niej wewnętrznych sporów. Niestety na drugim biegunie takich zachowań znajduje się polska polityka zagraniczna, pełna naiwności i wiary w dobrą wolę partnera, a równocześnie prowadzona z myślą o korzyściach w polityce wewnętrznej. Analizując obecną polską politykę zagraniczną można dojść do wniosku, iż jej celem nie jest wzmacnianie pozycji państwa polskiego, ale wzmacnianie pozycji partii rządzącej w krajowej polityce. Miałkość polskiej polityki zagranicznej jest szczególnie widoczna na tle polityki prowadzonej przez obecny rząd węgierski. Bardzo wyraziście ową nicość uprawianej przez rząd Donalda Tuska polityki ukazała smoleńska katastrofa. Obnażyła ona zresztą generalnie słabość naszego państwa.

Od początku swojego urzędowania obecny rząd przyjął jako zasadę negowanie wszystkiego, co robił rząd poprzedni. W relacjach z Rosja postanowiono za wszelką cenę zaprezentować dążenie do poprawy relacji, obciążając rząd Jarosława Kaczyńskiego oraz śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego winą za ich zły stan. Rosjanie błyskawicznie dostrzegli, iż mogą zagrać na polskim wewnętrznym konflikcie i zaczęli czynić nic ich nie kosztujące gesty pod adresem rządu Donalda Tuska. M.in. w ramach tej polityki 1 września 2009 r. na Westerplatte pojawił się rosyjski premier, co zostało w polskich mediach głównego nurtu przedstawione jako wielki sukces polskiej dyplomacji. Tymczasem przemawiając na Westerplatte Władimir Putin zaprezentował klasyczne rosyjskie spojrzenie na przyczyny wybuchu II wojny światowej, zgodnie z którym sowiecka Rosja jest wyłączana z grona jej współsprawców. Później rozegrała się najbardziej porażająca każdego obiektywnego obserwatora historia związana z uroczystościami 70-lecia zbrodni katyńskiej. Oto Rosjanie zaczęli pisać jej scenariusz, zapraszając do udziału premiera polskiego rządu oraz ignorując polskiego prezydenta. W takiej sytuacji Polacy powinni byli bezwzględnie odrzucić zaproszenie, w którym starano się różnicować najważniejszych przedstawicieli polskiego państwa. Niestety przedstawiciele rządu z lubością zaczęli podkreślać, iż Rosjanie wyróżnili premiera, co miało pewnie oznaczać, iż cenią go w przeciwieństwie do prezydenta. W efekcie doszło do zaplanowania dwóch uroczystości w Katyniu: jednej polsko-rosyjskiej z udziałem premierów oraz drugiej polskiej z udziałem Prezydenta RP. Niezależnie od sympatii politycznych każdy racjonalnie myślący i znający historię Polak nie powinien akceptować takiej sytuacji.

Tak na marginesie, wszystkie prorosyjskie akcje, inicjowane po smoleńskiej katastrofie przez ośrodki związane z rządem, miały niebywale naiwny i sztuczny charakter. Nieustannie podkreślano otwartość Rosjan na polskie postulaty związane z badaniem przyczyn katastrofy, chociaż przeczyły temu właściwie wszystkie fakty. Zresztą z dzisiejszej perspektywy wyraźnie widać, iż Rosjanie od początku wyjaśniania przyczyn tragedii byli dokładnie przygotowani do poprowadzenia procesu badania zgodnie z przyjętymi przez siebie założeniami. W przeciwieństwie do nich polski rząd "dał się nieść wydarzeniom", oddając sprawy badania przyczyn stronie rosyjskiej. W czasie, gdy kolejne wydarzenia pokazywały, że Rosjanie lekceważą polską wrażliwość i postulaty związane z wyjaśnianiem powodów tragedii, nasi rządzący nie byli w stanie właściwie zareagować. Ciągle słyszeliśmy z ich strony zapewnienia o dobrej woli strony rosyjskiej i strofowania tych, którzy zwracali uwagę, że mamy do czynienia nie z dobrą wolą, ale z lekceważeniem. Swoisty rekord serwilizmu ustanowił rzecznik obecnego rządu, który na jednej z konferencji prasowych przepraszał po rosyjsku przedstawicieli rosyjskich służb mundurowych. W żaden sposób nie mogę sobie wyobrazić takiego zachowania rzecznika prasowego rosyjskiego rządu.

W Polsce trwały spory wokół wyjaśniania przyczyn katastrofy, a Rosjanie robili swoje. W styczniu przedstawili swój raport z badania przyczyn katastrofy, będący jednym wielkim oskarżeniem Polaków o jej spowodowanie. Kłamliwa rosyjska wersja zdominowała światowe media. Polski premier ripostował dopiero następnego dnia i była to bardzo miękka riposta. Właściwie usłyszeliśmy, że będziemy interweniować i wyjaśniać, przedstawiając nasze ustalenia. Dość szybko okazało się, iż nie mamy gdzie się odwoływać, a nasze uwagi Rosjanie dołączyli do swojego raportu, praktycznie je ignorując w jego treści. W wielkim finale tej żenującej historii budowania na nowo ("ocieplonych") polsko-rosyjskich relacji mieliśmy wtorkową reakcję MAK-u na polski raport. Oto Rosjanie stwierdzili wyraźnie, iż jego treść ich nie interesuje, gdyż oni swoje prace zakończyli kilka miesięcy wcześniej i uznają swój raport za jedyny prawidłowo opisujący przyczyny katastrofy. Zresztą bezczelność przedstawicieli MAK-u powinna ocucić wszystkich miłośników nowych relacji z Rosją. Padające przez kilka dni z ust ministra Millera i innych przedstawicieli rządu słowa o planach wspólnego z Rosjanami nachylenia się nad treścią obydwu raportów i poszukiwania dróg do likwidacji rozbieżności okazały się zwyczajną, wręcz dziecięcą naiwnością. Stąd też wiceszef MAK Aleksiej Morozow, ze znudzoną miną, mógł powtarzać na swojej konferencji prasowej rozmaite absurdalne tezy, a basujący mu rosyjscy dziennikarze oceniali polski raport jako próbę zrzucenia odpowiedzialności za katastrofę na stronę rosyjską.

Rządu premiera Tuska nie stać na żadną zdecydowaną reakcję, stał się on niewolnikiem prowadzonej przez siebie antypolityki zagranicznej, w ramach której najważniejsze jest zaklinanie rzeczywistości, w tym przypadku poprzez powtarzanie frazesów o dobrych relacjach polsko-rosyjskich. Poza tym koszmarne błędy prawne popełnione przez polski rząd bezpośrednio po katastrofie sprawiają, że dzisiaj Rosjanie mogą powtarzać w nieskończoność, że raport ministra Millera to polski wewnętrzny dokument, który ich w świetle prawa nie interesuje. Generalnie trzeba stwierdzić, iż w sprawie wyjaśniania przyczyn smoleńskiej tragedii polski rząd został ograny jak dziecko. Oczywiście dziecko może się teraz złościć, tupać nóżkami, zalewać łzami i powtarzać, że chciało dobrze, ale doświadczony mistrz będzie patrzył z politowaniem i robił swoje. I to w całej tej historii ma najbardziej dramatyczny i ponury wymiar...

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości