Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
1558
BLOG

Dziwny jest nasz polski świat

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 37

Trwającą kampanię wyborczą zdominował dotychczas iście gombrowiczowski pojedynek na miny. Przy czym trzeba zaznaczyć, iż jego scenariusz piszą media głównego nurtu, wyraźnie sympatyzujące z obecnym rządem. Generalnie mamy do czynienia z dość niezwykłą sytuacją, w której medialny mainstream zjednoczył się z władzą i z jedną z partii opozycyjnych w walce z największą partią opozycji. To tak, jakby rozliczał właśnie ją, a nie partię dominującą w strukturach władzy. Mamy do czynienia z jakąś dziwaczną odmianą demokracji, w której nie chodzi o to, iżby obywatele mieli możliwość autentycznego wyboru, ale o to iżby wiedzieli kogo w żadnym wypadku nie powinni wybrać. Mainstreamowe media (szczególnie elektroniczne) odgrywają rolę wielkiego wychowawcy, nieustannie tłumacząc niebezpieczeństwa, jakie mogą grozić Polsce po przejęciu władzy przez PiS.   

Polska po kadencji rządu koalicji PO-PSL jest państwem o ogromnej liczbie nierozwiązanych, uciążliwych dla obywateli problemów. Dobiega kresu kadencja rządu i parlamentu, która przejdzie do historii jako czas niezrealizowanych obietnic władzy i realizowanych fatalnych dla państwa i jego obywateli przedsięwzięć. Tymczasem mieszkańcy Rzeczypospolitej w większości wyrażają ciągle poparcie dla partii "miłości" i z tego stanu zadowolenia z władzy nic nie może ich wytrącić. Wszelkie problemy z rosnącymi cenami tłumaczą sobie światowym kryzysem, a inne trudności kłopotami rządu "z tym strasznym Kaczyńskim", którego trzeba przecież pilnować, "by nie podpalił kraju". Stąd też każdy temat podejmowany w publicznej debacie najczęściej kończy się rozważaniami o wadach Jarosława Kaczyńskiego i jego „groźnym środowisku politycznym”.

Mamy początek roku szkolnego i rodzice przeżywają serię zdziwień. Zaczęło się od wyraźnego wzrostu cen podręczników, a w tej chwili rodzice przedszkolaków "odkrywają" nowy sposób kalkulacji opłat za przedszkola publiczne, w wyniku którego wnoszone przez nich opłaty wyraźnie rosną. Przy czym pomstujący na lokalne władze rodzice rzadko zauważają, że przyczyną spadających na nich kłopotów jest radosna działalność obecnej minister edukacji Katarzyny Hall. Wyznacza ona pewien standard działania większości ministrów tego rządu i premiera, zgodnie z którym są oni przekonani o swoich epokowych wręcz zasługach dla rodaków. Tymczasem już teraz można stwierdzić, iż przejdą oni do historii jako mniej i bardziej subtelni destruktorzy oraz mistrzowie działań propagandowych. Zresztą obecną kampanię wyborczą rządzący prowadzą pod hasłem: "wybierzcie nas to zrobimy to, co cztery lata temu obiecywaliśmy" (bo przecież Polska jest w budowie), w domyśle pragnąc nam być może powiedzieć, iż miniony czas stanowił dla nich okres nauki rządzenia. Była to jednak dla Polski i Polaków bardzo kosztowna nauka. W tym czasie m.in. dramatycznie wzrósł polski dług publiczny, zaczęły zanikać niektóre gałęzie przemysłu, znikać zaczęła polska armia, znacząco obniżyła się jakość kształcenia w polskich szkołach, wzrosło bezrobocie (szczególnie wśród ludzi młodych), padły rekordy świata w kosztach prowadzonych w Polsce inwestycji. I co, i nic.

Zamiast o tym, od początku kampanii słyszymy i czytamy w mediach głównego nurtu najczęściej o tym, kto z kim chce, a kto nie chce debatować. Ostatnio w debatach o debatach królował problem prof. Zyty Gilowskiej. Oto okazało się, że gdyby wystąpiła w debacie z ramienia PiS-u to popełniłaby prawie zbrodnię stanu. Oczywiście członkowie Rady Polityki Pieniężnej powinni pozostawać poza bieżącą polityką. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową, gdyż prof. Gilowska, będąc wicepremierem i ministrem finansów, była kreatorem polityki ekonomicznej rządu PiS-u, trzeba dodać polityki skutecznej i korzystnej dla państwa i jego obywateli. Tymczasem obecny minister finansów Jacek Rostowski nieustannie krytykuje jej politykę, stąd też jej debata z nim byłaby zderzeniem dwóch różnych pomysłów na politykę finansową państwa, a udział prof. Gilowskiej można by potraktować jako element pracy dydaktycznej z obecnym ministrem finansów, co mogłoby być także interesujące dla obywateli. Jednak minister Rostowski i jego środowisko polityczne podjęli ogromny wysiłek, aby do takiej dyskusji nie doszło, gdyż najprawdopodobniej w jej trakcie zostałoby pokazane, zabójcze dla naszej przyszłości, uprawiane przez niego kuglarstwo finansowe. Stąd też wykorzystane zostało członkostwo prof. Gilowskiej w RPP jako wygodny pretekst do uniknięcia takowego spotkania. W efekcie zamiast debaty poprzedniej minister finansów (obniżającej podatki) i obecnego ministra (podnoszącego podatki) mogliśmy oglądać w środę wieczorem w telewizji publicznej dyskusję gospodarczą przedstawicieli siedmiu komitetów wyborczych. Było to chaotyczne spotkanie, które trudno nazwać debatą. W pamięci widzów pozostaną pewnie przekrzykujący się politycy i nie panujący nad przebiegiem spotkania dziennikarze. Można odnieść wrażenie, iż rządzącym i ich sympatykom chodzi właśnie o takie "debaty".

Trzeba także zauważyć, iż dla obecnej władzy jest zdecydowanie wygodniej bawić się w gry i zabawy w miny, czyli "kto z kim i gdzie" niż podjąć prawdziwą debatę z profesjonalistami, krytycznymi w stosunku do rządu. Dyskutując właściwie o każdym obszarze naszego życia przedstawiciele rządu mogliby mieć autentyczne i poważne kłopoty w spotkaniu z kontestującymi ich działania ekspertami. Stąd też premier Tusk nie przypadkiem zabronił swoim ministrom udziału w debatach organizowanych przez PiS. Wszelkie niewyreżyserowane wcześniej działania mogłyby się bowiem skończyć dla nich podobnie, jak dla niego niedawne spotkanie z plantatorem papryki.  

Sprzyjające władzy media potrafią także przez kilka lub nawet kilkanaście dni analizować jakieś stwierdzenie przedstawiciela opozycji pisowskiej, koncentrując na tym zainteresowanie obywateli. Ostatnio mieliśmy dyskusję o "białej fladze Donalda Tuska", czyli rozważanie czy Jarosław Kaczyński mógł określić polską politykę zagraniczną jako politykę prowadzoną pod białą flagą. Zamiast debaty o naszej polityce zagranicznej otrzymaliśmy, w lekkim tonie prowadzone, rozmowy o "dziwactwach" prezesa PiS-u. Tymczasem, podobnie jak w innych dziedzinach i w polityce zagranicznej widać miałkość działań obecnego rządu, najczęściej ustępującego największym graczom i nie potrafiącego odpowiednio zareagować na ważne wydarzenia. Taką słabość wykazała polska polityka zagraniczna np. w kwestii Libii. Równocześnie polski rząd nie potrafi skutecznie zadbać o prawa Polaków mieszkających poza granicami Rzeczypospolitej. Można jeszcze zauważyć, iż zaczyna pojawiać się nowa świecka tradycja, tzn. debaty wyborcze, z inicjatywy przedstawicieli partii rządzących, przenoszone są do sądów.

Czas kampanii wyborczych to znakomita okazja do rozliczenia sprawujących władzę, niestety w Polsce mamy rozliczanie opozycji, gdyż władza jest pod szczególną ochroną zdecydowanej większości mediów. Owa ochrona oraz swoista pedagogika społeczna uprawiana przez dominujące w mediach środowiska sprawiły, że znacząca część Polaków kompletnie zobojętniała na sprawy publiczne, uznając, że i tak nie ma na nic wpływu, a inna spora grupa zatraciła dodatkowo zdolność samodzielnego myślenia, koncentrując swoją uwagę na bieżącej konsumpcji. I tylko część Polaków ciągle próbuje zakłócić błogi nastrój władzy, zadając trudne pytania i poszukując mediów nie "śpiewających" w rządowym chórze. Stąd też rządzący najintensywniej myślą, jak utrudnić takim mediom życie, lub też jak je zlikwidować. Obecnej władzy niewiele udało się w ciągu minionych czterech lat, ale jest obszar w którym była bardzo skuteczna. Tym obszarem są media, szczególnie publiczna telewizja i radio w pełni opanowane przez nią po długiej batalii. Jednak, jak uczy przeszłość, przychodzi taki moment, gdy rzeczywistych trudności nie jest w stanie zakryć żadna propaganda, a wówczas uśpieni zaczynają się budzić...

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości