John Kowalski John Kowalski
405
BLOG

Smoleńscy fantaści

John Kowalski John Kowalski Polityka Obserwuj notkę 74

W Salonie24 nieustannie propaguje się egzotyczne teorie spiskowe na temat katastrofy w Smoleńsku.

Krótko i treściwie: w wiekszości przypadków, są to popisy osób o chorobliwie bujnej wyobraźni połączonej z patologicznym ograniczeniem umysłowym. Często jest to też zwykły populizm, mający dostarczyć bloggerowi klakierów i tym samym ułudy popularności medialnej. Wszystkich razem cechuje jedno: niezwykłe uczulenie na kontrargumenty. Już w obecności najprostszych z nich, następują wybuchy wulgaryzmów pod adresem komentatorów, wycinanie i bany, świadczące jedynie o mizernych fundamentach na których stoją teorie spiskowe. Poniżej tylko niektóre z nich, najbardziej absurdalne i najczęściej poruszane w obecnym czasie.

Fałszywe radiolatarnie

Teoria głoszona głównie przez bloggera "rexturbo", który twierdzi, że TU-154 został naprowadzony na "wirtualny pas" za pomocą "fałszywych radiolatarni" NDB, umieszczonych tak, żeby wykierować Tutkę w las. Daje to proste wytłumaczenie mechanizmów "zamachu" wszystkim nie znającym się na nawigacji lotniczej. Fakty natomiast są takie, że radiolatarnie NDB nie są urządzeniami służącymi do precyzyjnego naprowadzania samolotów w warunkach ograniczonej widoczności. Procedura podejścia na dwie NDB stanowi, że kontakt wzrokowy z ziemią powinien nastąpić już nad pierwszą radiolatarnią. Same radiolatarnie w byłym bloku wschodnim mają tolerancję usytuowania względem osi pasa +/-75 metrów, więc o precyzji nie ma tu mowy chociażby ze względu na ten fakt. Ludzie przyklaskujący teorii fałszywych NDB, nie byli przy tym nigdy w kokpicie jakiegokolwiek samolotu, ponieważ gdyby byli, to by wiedzieli, że nawigacja na NDB jest dokonywana na podstwawie wskazań ADF (radionamiernik pokazujący kurs na radiolatarnię), a ten ma dokładność odczytu gorszą niż jeden stopień. Z kolei tylko jeden stopień błędu w kursie, na powiedzmy odległości 5 km, jak pomiędzy radiolatarniami w Smoleńsku, daje zboczenie z osi pasa o 87 metrów. Jeżeli więc skumulować błędy rozstawienia i wkazań, samolot lecący na NDB w warunkach zerowej widoczności, może zanleźć się z boku pasa do 162 metrów - i to jeśli pilot posiada supernaturalne zdolności odczytu niepecyzyjnych przyrządów. Odchyłka 40 metrów od osi pasa, jaką miał faktycznie rządowy Tupolew, jest więc w garnicach błędu i nie sugeruje żadnych fałszywych radiolatarni. Nawet gdyby coś takiego jak ustawianie fałszywych NDB miałoby mieć miejsce, to teoretycy spiskowi zapominają wygodnie dla siebie, że Smoleńsk to nie jest pustynia. Jest to teren zamieszkały i ustawianie masztów fałszywych NDB wraz z antenami kierunkowymi markerów, nie mogłoby przejść niezauważone przez mieszkańców. Konstrukcja i demontaż tego zajęłoby czas. Nie słyszałem, żeby cały Smoleńsk został wywieziony do łagrów przed, lub po katastrofie aby pozbyć się świadków.

Bomba

Sugeruje się, że Tutka nie spadła na dach, a jak nie spadła, to żeby się roztrzaskać jak się roztrzaskała, to musiał być wybuch bomby w samolocie. Teorię bomby głównie forsuje blogger "Stary Wiarus" - samozwańczy ekspert od wszystkiego co aktualnie chwyta publikę. Pytanie: po co było czekać "Ruskim" (których się wskazuje jako zamachowców) na przylot samolotu do Smoleńska żeby zdetonować bombę? Czy po to, żeby wskazać na siebie samych jako podejrzanych o zamach? Inne pytanie brzmi: co pokazuje sztuczny horyzont z kokpitu znaleziony na miejscu wypadku? Wskazuje 160 stopni obrotu wokół osi samolotu, a więc lądowanie na dach. A jeśli to nie przekonuje, to co  pokazują zdjęcia ściętych drzew pod narastającym kątem obrotu na ścieżce katastrofy? No i na koniec, wszystkie większe części rozbitego samolotu, podwozie, silniki, ogon i częsć kadłuba leżały na miejscu katastrofy dokładnie do góry nogami.

Helikopter robiący roszadę

Niektórzy bloggerzy, jak np. niejaki "OHV", ostatnio doszli do wniosku, że zaraz po katastrofie nad wrakiem latał helikopter z "orczykiem i zawiesiami" na których miały być transportowane na miejsce, lub odtransportowane w siną dal, części Tupolewa. Nie wiem po co, ale dajmy sobie z tym na razie spokój. Jako "dowód" podaje się niskiej jakości film z komórki (tzw. film Koli), gdzie zaledwe kilka klatek ma przedstawiać coś przypominające owe zawiesia, które przesuwają się blisko kamery, a rozmyta plama na tle nieba na innej klatce, to ma być ten helikopter. Helikopter ma być przy tym typu - uwaga: "cichego", gdyż brak charakterystycznego warkotu helikoptera na filmie, przy słyszalności ludzkich głosów z oddali, trzeba przecież jakoś wytłumaczyć. Autorzy tej teorii spiskowej widocznie nigdy nie widzieli helikoptera w akcji na własne oczy, gdyż wyraźnie nie wiedzą, że helikopter, poza tym że jest głośny, to jeszcze robi olbrzymią turbulencję przy ziemi na niskiej wysokości. Na filmie ma być widać "zawiesia" zwisające z helikoptera przed kamerą, ale ani tam śladu latających w turbulencji liści i konarów, których pełno w okolicy.

Inny blogger, "El Ohido Siluro", jak zwykle idzie w temacie na całego i sugeruje, że helikopter miał zawieszony pod sobą - uwaga: samolot na zawiesiach, którym ścinał gałęzie drzew żeby zrobić fałszywy tor katastrofy - bo ten samolot w Smoleńsku to nie ten, a Polacy z oryginalnej Tutki wylądowali gdzie indziej i siedzą w łagrze... Oczywiście samolotu na zawiesiach też nikt z mieszkańców Smoleńska nie mógłby zauważyć, a jak zauważył, to pewnie już gnije w łagrze. Natomiast dziennikarze i inni obcokrajowcy, to duraki, co to nigdy nic nie widzą, więc nimi nie ma się co przejmować.

Sztuczna mgła

Według tej teorii spiskowej - uwaga: mgła zachęca pilotów do lądowania na pokrytym nią lotnisku. Nie zmusza pilota do odlotu na zapasowe lotnisko, tylko zachęca go do lądowania. Dlatego właśnie zrobiono w Smoleńsku sztuczną mgłę. Wyznawcy tej teorii jasno bazują wykonywalność "zamachu" na mechanizmach wykluczających jego przeprowadzenie. Blogger "Stary Wiarus" podbudowywuje i podgrzewa tę teorię podając materiały mające ponad wszelką wątpliwość dowodzić możliwości wykonania sztucznej mgły. Tyle, że te materiały podają metody rozpraszania mgły, a nie jej wywoływania. Ale wspomniane materiały są w języku angielskim, więc szanse na to, że ktoś to sprawdzi i dowiedzie "Staremu" łgarstwa, są znikome.

:)
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka