John Kowalski John Kowalski
259
BLOG

Monitorownie polskiego internetu

John Kowalski John Kowalski Polityka Obserwuj notkę 3

Polska prasa internetowa podała, że: "PiS złoży wniosek o powołanie parlamentarnego zespołu ds. monitorowania internetu, m.in. portali politycznych. Najprawdopodobniej zrobi to w najbliższy wtorek. Posłowie PiS zapowiedzieli, że o niebezpiecznych i agresywnych treściach będą zawiadamiać organy ścigania. - Czas powiedzieć stop - uważa PiS.".

Pozornie nie ma w tym nic złego. Bowiem podżeganie do popełniania czynów przestępczych, w tym przez Internet, powinno pociągnąć za sobą prawne działania prewencyjne. Jednakże, czy tak na prawdę o to tu chodzi?... Czy może raczej chodzi o szerzenie strachu, w czym prezes głównej partii opozycyjnej w Polsce ma olbrzymie doświadczenie i co jest jego ulubionym sportem? Bowiem jakie to tresci ów zespół parlamentarny będzie uznawał za "niebezpieczne i agresywne"? Tego nie zdefiniowano i obawiam się, że celowo nie zdefiniuje się tego dokładnie. Wobec braku dokładnej definicji, chodzi o wywołanie obaw, że jak się cokolwiek napisze, co może się nie spodobać cienkoskórym kaczystom - to mogą być kłopoty. Może nie tyle w postaci faktycznego procesu sądowego, co z powodu samych choćby prób jego egzekwowania, a to nie wiadomo czym w Polsce może się skończyć. Innymi słowy, mogą się czepiać, ciągać człowieka, więc lepiej się zamknąć i nic nie pisać. 

Jest to, w oczywistej formie, próba powrotu do totalitarnych metod komunistycznych. Należy zwrócić uwagę na to, iż prezes partii opozycyjnej, oraz konkurujący mu wiekiem jego współpracownicy, wychowali się i ukształtował w komuniźmie. Na starość, ludzie trudno modyfikują swój światopogląd i adaptują się do nowego. Wzorem komunistycznych pierwszych sekretarzy PZPR, prezes PiSu wydaje się oczekiwać całkowitego posłuszeństwa, "jednomyślności mas", oklasków, parad przed trybuną i całkowitego zakazu krytyki pod groźbą wizyty mundurowych, walących kolbami w nocy do domów opozycji.

Tymczasem Internet jest doskonałym i darmowym narzędziem sondażu opinii publicznej. Pisać na nim może każdy i może pisać co chce, do tego anonimowo. Wypowiedzi są spontaniczne i nie podlegają żadnej presji, więc są dokładnym odzwierciedleniem opinii piszącego, a w skali ogólnej, ozdwierciedlają opinię społeczności. Oczywiście są ludzie którzy nie używają Internetu, głównie ludzie starsi, podchodzący do komputera jak do diabła - z kadzidłem i wodą święconą. Ale tych naturalnie ubywa i są oni wymieniani przez nowe pokolenie. Pokolenie które będzie głosować w najbliższych wyborach i w tych następujących po nich w przyszłosci. Czy zatem partia opozycyjna w Polsce nie powinna skorzystać z darmowej sondy społecznej, jaką jest Internet, dla swojej korzyści, niż próbować strachem ją zakneblować? Może trzeba na jej podstawie zrobić korektę programu partyjnego, wymienić prezesa prowadzącego partię na manowce totalitaryzmu komunistycznego, ażeby tych krytycznych głosów w Internecie pod adresem PiS było mniej i aby zyskać nowe głosy w wyborach?

Oczywiście doświadczeni internauci mają wypróbowane metody omijania identyfikacji dzięki połączeniom przez anonimowe serwery poza Polską i z powyższych prób poskromienia wolnej wypowiedzi śmieją się tarzając po podłodze. Mogą masowo zespamować sieć internetową treściami anty-pisowskimi nie pozostawiając po sobie śladu. Zespół parlamentarny do spraw monitorownia otrzyma więc trudną lekcję całkowitej nieskuteczności swoich intencji. Ale kto wie? Być może i to jest wkalkulowane w grę. Bowiem jedynym następnym krokiem jaki można podjąć, jest tylko cenzura polskiego Internetu - no i mamy drugie Chiny komunistyczne w centrum Europy.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka