John Kowalski John Kowalski
8415
BLOG

Film "List z Polski"

John Kowalski John Kowalski Polityka Obserwuj notkę 15

Poświęciłem godzinę swojego cennego czasu i obejrzałem na YouTube film pod tytułem "List z Polski", ostatnio reklamowany w polskim internecie jako zachodnia sensacja. Jest to film traktujący o katastrofie w Smoleńsku, który jest opisywany w internecie jako film telewizji holenderskiej, co wobec niedomówienia może sugerować jego holenderskich autorów. W rzeczywistości ten film jest autorstwa pana Mariusza Pilisa.

Krótko co oglądamy: film charakteryzuje się typowo polskim potraktowaniem tematu. Dalekim od konkretnego, pozbawionego niepotrzebnych emocji, czysto dokumentalnego i bezstronnego przekazu "na temat i do rzeczy", do jakiego przyzwyczajony jest przykładowo widz filmów o podobnej tematyce w USA. W zamian, z ekranu wychodzi i ogarnia widza swoim łzawym ramieniem, dusza wiecznego polskiego cierpiętnika, będaca niewątpliwie produktem przymusowego kształcenia na szkolnej lekturze wieszczów z okresu romantyzmu. A więc korzenie katastrofy smoleńskiej datują się w tym filmie... aż do czasów rozbiorów Polski. Pokazywany jest obraz Matejki z Rejtanem leżącym z rozdartą koszulą i z przyglądającym się mu ambasadorem rosyjskim w tle. Potem jest oczywiście Katyń i wszystkie inne sprawy, które mają widzowi na zachodzie uzmysłowić, że katastrofa smoleńska jest po prostu kolejnym ogniwem historycznego ciągu straszliwych prześladowań Polaków przez wszystkich dookoła. Oczywiście w kontekście katastrofy - przez dzisiejszych Rosjan - spadkobierców tego ambasadora na obrazie z Rejtanem, bowiem brak w tym filmie innego podejścia do tematu, jak tylko takiego - że katastrofa to był ruski zamach.

Co ma Rejtan do Smoleńska i co ma piernik do wiatraka? Wie tylko autor filmu i jego moherowe zaplecze w Polsce. Widzowi zachodniemu daleko do polskiej mentalności cierpiętnika. Jest to rzecz egzotyczna i wątpliwe jest, aby zachodnio-europejskie media ten film chciały wykorzystać inaczej, jako tylko jako przykład swoistego wschodniego kuriozum, ukazującego autentycznie i z pierwszej ręki polską mentalność wiecznej ofiary losu. Nie trzeba chyba wspominać - a może raczej trzeba - że ofiary losu na zachodzie nie cieszą się specjalną społeczną sympatią i nie wzbudzą żadnego prawdziwego współczucia, na które wyraźnie liczy autor filmu. Są przeciwieństwem zaradności i przedsiębiorczości, na których opierają się żywotne wartości i cały sukces świata zachodniego.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka