Dot : http://wyborcza.pl/1,75248,12845377,Szczuka_do_Zawiszy_u_Lisa__Prosze_sobie_nie_wycierac.html
Wczoraj wyłączyłem telewizor oglądając program Tomasza Lisa. Zrobiłem to po jednym z jego złośliwych komentarzy. Wyłączenie TV w tym momencie to przejaw zdroworozsądkowego myślenia. Już samo zaproszenie Pani Szczuki gwarantowało właściwy jej poziom prowadzenia rozmowy z interlokutorem.
Pan Lis ( nomen omen) zmienił skórę z dziennikarza na propagandystę. Jak wiadomo propaganda polityczna to zajęcie nie mające wiele wspólnego z dziennikarstwem daje temu dowód i w tym programie. Przyznam, że nie lubiłem nigdy tych wzajemnych dziennikarskich połajanek. Ren jest taki, ten taki … ten zaś be bo…. . I dalej nie zmienię swojego stanowiska. Angażować się w te spory nie będę.
Ale jako abonamentariusz mam prawo oczekiwać rzetelnej dziennikarskiej pracy. Nie muszę płacić abonamentu po to by wysłuchiwać aroganckich uwag osoby opłacanej słono z daniny publicznej.
Osoby, która nie ukrywa swych politycznych zaangażowań. I uprawia dziennikarstwo z tezą.
Programy publicystyczne winny utrzymywać pewien poziom merytoryczny. Nic takiego w propagandziście Lisie już nie ma.
Rozumiem, że ma pewne preferencje polityczne … ma do nich prawo. To oczywista zasada tego Państwa. Ale nie w telewizji publicznej.
Nawet gdybyśmy jednak uznali, że może je w niej mieć. Z pewnością nie może w taki sposób się zachowywać. Być może takie są standardy w Tygodniku, gdzie pracuje.
Jeżeli mowa o standardach jego pracy – proponuję obejrzeć zapis jego „pracy” offlinowej.
Bez komentarza.
Rozumiem, że telewizja publiczna akceptuje taki sposób pracy ….
Pani Szczuka zaś rozumiem wpisuje się w narrację Telewizji Publicznej uwagami o „ faszystowskiej” …itd. Dlaczego osoba, która używa takiego języka jest zapraszana do TV ? Jaki to ma cel ? Czego można się dowiedzieć z jej wypowiedzi – co mogłoby mieć wartość.
Co do faszyzmu – przywołam tu stwierdzenie Stalina z 17 IX 1939 roku na uzasadnienie agresji na Polskę. Mówił tam o polskich faszystach.
Narracja pozostaje ta sama. Choć czas mija. O Pani Szczuce przeczytałem w Wyborczej stronie internetowej. Bo telewizor był wyłączony. I tak pozostał.